Czwartek, 24 czerwca 2021 (17:03)
Jeszcze wczesnym wieczorem 11 czerwca wszyscy mieli czystą kartę. Każdy z nich mógł zostać bohaterem finałów Euro 2020. Nikt nie widział, co wydarzy się w kolejnych dniach. Po fazie grupowej stało się jasne, czyje marzenia były tylko mrzonką. Oto nasza subiektywna jedenastka największych, jak do tej pory, rozczarowań turnieju.
1 / 11
Wojciech Szczęsny (Polska). Uniknął wprawdzie spektakularnej wpadki, którą pokazywałyby telewizje całego świata, ale w żaden sposób nie pomógł drużynie, która tej pomocy bardzo potrzebowała. Jako bezapelacyjny numer 1 - taką nominację otrzymał od Paulo Sousy na dzień dobry - skapitulował w sumie sześciokrotnie. Taka sztuka na dużym turnieju „udała się” po raz ostatni Jerzemu Dudkowi blisko 20 lat temu. Szczęsny dokonał za to czegoś, co wcześniej nie udało się nikomu – przeszedł do historii futbolu jako pierwszy bramkarz, któremu w finałach ME zapisano bramkę samobójczą.
Źródło: Newspix
2 / 11
Bartosz Bereszyński (Polska). Trudno nazwać rozczarowaniem postawę zawodnika, który budził obawy jeszcze przed startem turnieju. Jak się szybko okazało, były to obawy z gruntu uzasadnione. W każdym z trzech meczów grupowych pierwszą bramkę zawsze traciliśmy po akcji, w której podwórkowy błąd popełniał Bereszyński. Już tylko ten fakt czyni z niego największego sabotażystę w ekipie „Biało-Czerwonych”.
Źródło: Newspix
3 / 11
Milan Szkriniar (Słowacja). „To jest gość! Nie dość, że broni, to jeszcze strzela” - tak myśleliśmy o nim, gdy w St. Petersburgu zdobył zwycięską bramkę w meczu z Polską. Mogło się wtedy wydawać, że mistrz Włoch z ostatniego sezonu wykonał pierwszy krok w stronę jedenastki turnieju. Tymczasem dwa kolejne spotkania Słowacy przegrali, żegnając się z imprezą okrutnym łomotem 0-5 zebranym od Hiszpanii. Żadna inna ekipa jak na razie nie doznała większego blamażu w Euro 2020. Obecnością w naszej drużynie przegranych Szkriniar nie do końca płaci za swoje grzechy. Trafia do tego niechlubnego grona jako lider i dyrygent skompromitowanej formacji obronnej.
Źródło: Newspix
4 / 11
Andrew Robertson (Szkocja). Kapitan reprezentacji Szkocji - mimo że nominalnie lewy defensor - ma coś wspólnego z Robertem Lewandowskim… z poprzednich turniejów mistrzowskich. Mianowicie w klubie i reprezentacji to zupełnie inny zawodnik. Podczas gdy w Liverpoolu jest jednym z filarów zespołu, w kadrze pogrąża się w bezsilności, miotając się w towarzystwie mniej efektywnych kolegów. W finałach Euro 2020 był cieniem samego siebie.
Źródło: Newspix
5 / 11
Hakan Calhanoglu (Turcja). To on powinien otwierać rejestr niewypałów. Miał być najjaśniejszą postacią drugiej linii reprezentacji Turcji, wodzirejem i moderatorem poczynań. Tymczasem zawiódł doszczętnie. Liczba strat, niedokładnych podań, złych decyzji i zepsutych przez niego akcji wręcz biła po oczach. Gdyby nie „nazwisko” i bogate CV, pewnie nie podniósłby się z ławki rezerwowych już po premierowym występie. Paradoksalnie jeszcze w trakcie turnieju ogłoszono, że przenosi się z AC Milan do Interu Mediolan, sposobiącego się do gry w Lidze Mistrzów. Czy doszłoby do tej przeprowadzki, gdyby nie fakt, że za ten transfer nie trzeba było zapłacić lokalnemu rywalowi choćby centa?
Źródło: Newspix
6 / 11
Grzegorz Krychowiak (Polska). Podobnie jak w przypadku Bereszyńskiego – nie wypada twierdzić, że nie spełnił oczekiwań. Po jego postawie nie spodziewaliśmy się zbyt wiele. W zasadzie potwierdził jedynie obawy – był wolny, ociężały, mało zwrotny i stwarzał zagrożenie głównie dla swojego zespołu. Jako jedyny uczestnik turnieju zobaczył cztery kartki w fazie grupowej: trzy żółte i (w konsekwencji) czerwoną. To ten sam człowiek, który parę tygodni temu oznajmił, że jest lepszym piłkarzem niż pięć lat wcześniej.
Źródło: Newspix
7 / 11
Aleksandr Gołowin (Rosja). Miał być niekwestionowanym liderem „Sbornej”, a okazał się zwykłym szeregowcem. Nie zrobił nic, by przynajmniej zasygnalizować, że ma zadatki na postać pierwszoplanową. Jego wysiłki w środku pola przynosiły jałowy skutek i nijak nie przekładały się na boiskowe profity. W 2018 roku został kupiony przez AS Monaco za 30 mln euro. Prognozowano, że po tegorocznych mistrzostwach Europu zmieni klub na silniejszy. Podobno jeszcze wiosną dopytywali o niego szefowie PSG i Barcelony. Nawet jeśli tak rzeczywiście było, można już o tym zapomnieć.
Źródło: Newspix
8 / 11
Marek Hamszik (Słowacja). Przed meczem z Polską powiedział na konferencji prasowej, że Słowacja może dokonać w Euro 2020 czegoś, czego nikt się nie spodziewa. Raczej nie miał na myśli pogromu w meczu z Hiszpanią. Dzisiaj w turnieju Hamszika już nie ma i niewiele wspomnień po nim zostaje. A chodzi przecież o gwiazdę i kapitana kadry, ośmiokrotnie wybieranego w ojczyźnie piłkarzem roku. Kiedy wszyscy myśleli, że trafi z Napoli do jednego z najlepszych klubów Europy, on przed dwoma laty przeniósł się do Chin. W marcu tego roku podpisał krótki kontrakt z IFK Goeteborg tylko po to, żeby solidnie potrenować przed ME. Nie na wiele się to jednak zdało.
Źródło: Newspix
9 / 11
Teemu Pukki (Finlandia). Czy ktoś jeszcze pamięta, że w eliminacjach do turnieju finałowego okazał się trzecim strzelcem Europy? Nikt nie oczekiwał od niego, że w starciu z czołowymi ekipami kontynentu będzie równie skuteczny, ale cała Finlandia wierzyła w niego bardzo mocno. A wiarę tę podsycało 26 bramek zdobytych w ostatnim sezonie dla Norwich City. Pukki nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. W Euro 2020 zaliczył trzy występy. Dorobek? Zero goli, zero asyst i ledwie dwa oddane strzały.
Źródło: Newspix
10 / 11
Artiom Dziuba (Rosja). Dwa sezony kończył w koronie króla strzelców rosyjskiej ekstraklasy, w ostatnim cyklu zdobywając aż 29 bramek. Postrachem bramkarzy miał być również w tegorocznych ME. Brał wprawdzie udział w obu bramkowych akcjach Rosjan, ale gol z rzutu karnego i asysta to zbyt skromny dorobek, by uznać występ kapitana reprezentacji Rosji choćby za poprawny. Na ostatnim mundialu zanotował trzy trafienia i dwie asysty. Regres niezaprzeczalny.
Źródło: Newspix
11 / 11
Burak Yilmaz (Turcja). Z 16 zdobytymi golami był najlepszym strzelcem rewelacyjnej ekipy Lille, która w sezonie 2020/21 niespodziewanie sięgnęła po mistrzostwo Francji. W nagrodę został nominowany do tytułu piłkarza sezonu - obok takich postaci jak Neymar, Memphis Depay, Kylian Mbappe i Wissam Ben Yedder. Z kolei brytyjski Sky Sports przyznawał mu przed startem Euro 2020 większe szanse na miano najlepszego snajpera turnieju niż Robertowi Lewandowskiemu. Prognozy okazały się całkowicie chybione. Blisko 36-letni kapitan reprezentacji Turcji nie rzucił na kolana żadnego bramkarza i pożegnał się z ME bez choćby jednego „skalpu” za pasem.
Źródło: Newspix