W ostatnim secie Nadal znalazł się w poważnych opałach, gdy przy stanie 4:5 i 15-40 rywal miał dwie piłki meczowe przy jego serwisie, ale obie obronił. Podobnie było z dwoma meczbolami przy 9:10. Decydujący okazał się dopiero piąty w 28. gemie. Trwający 135 minut set był najdłuższym w karierze tenisisty z Majorki. Dwa dni wcześniej Mueller sporo narzekał na to, że w tym roku na kortach The All England Lawn Tennis and Croquet Club trawa jest wyjątkowo wolna. Ten stan potęgować mają towarzyszące zmaganiom tenisistów upały oraz duża liczba długich meczów. Można było odnieść wrażenie, że już szykuje sobie alibi przed łatwą porażką w czwartej rundzie z Rafą, jakby nie patrzeć niekoronowanym królem wolnych kortów ziemnych. Jednak w poniedziałek nie zamierzał się nawet na chwilę poddać, a jego dość ofensywny tenis wyjątkowo dużo problemów sprawiał faworyzowanemu Hiszpanowi. Przed miesiącem Nadal ustanowił rekord niespotykany w historii tenisa, bowiem po raz dziesiąty triumfował w wielkoszlemowym Roland Garros. Potwierdził, że jest mistrzem kortów ziemnych, ale ma w dorobku również dwa tytuły wywalczone w Wimbledonie w latach 2008 i 2010. Trzykrotnie ponosił tu też porażki w finale (2006-07, 2011). Teraz w środę na drodze Muellera stanie Chorwat Marin Czilić (7.), który bez najmniejszych problemów uporał się po południu z Hiszpanem Roberto Bautistą-Agutem (18.) 6:2, 6:2, 6:2. W górnej części turniejowej drabinki pewnie do obrony tytułu zmierza Szkot Andy Murray. Lider rankingu ATP World Tour dotarł do ćwierćfinału pokonując bez straty seta Francuza Benoita Paire'a 7:6 (7-1), 6:4, 6:4, który w trzeciej rundzie wyeliminował jedynego Polaka w głównej drabince - Jerzego Janowicza. O ile awans Murraya do czołowej ósemki nikogo nie zdziwił, o tyle jego rodaczka Johanna Konta - wspólnie z broniącym tytułu Szkotem - napisała nową kartę w historii Wimbledonu. Po raz pierwszy bowiem od 44 lat gospodarze The Championships mają w tej fazie reprezentantów zarówno w męskiej, jak i kobiecej drabince. Poprzednio zdarzyło się to w 1973 roku dzięki dobrej grze Virgini Wade i Rogera Taylora. Można więc się spodziewać, że we wtorek większość kolumn sportowych w miejscowej rasie wypełnią właśnie informacje o "historycznym osiągnięciu brytyjskiego tenisa". Oczywiście angielscy kibice od pierwszego dnia turnieju nie mają złudzeń, że Andy na tym nie poprzestanie, ale los rozstawionej z numerem szóstym Konty w kolejnym meczu to duża niewiadoma. Spotka się bowiem we wtorek po południu z Rumunką Simoną Halep (2.), której wygrana w tym pojedynku da miejsce w fotelu liderki rankingu WTA Tour. Kolejne przekonujące zwycięstwo odniósł Szwajcar Roger Federer (nr 3.), który uważany jest za najpoważniejszego kandydata do triumfu w The Championships 2017. Tenisista z Bazylei pokonał w ciągu godziny i 38 minut Bułgara Igora Dimitrowa (13.) 6:4, 6:2, 6:4. Dimitrow od wielu lat zadomowił się w światowej czołówce, najbardziej w drugiej dziesiątce, choć przed trzema laty był krótko nawet numerem osiem w rankingu ATP World Tour. Bardziej znany jest jednak jako wieloletni - obecnie były już - narzeczony Rosjanki Marii Szarapowej, a przez swój styl gry niemal do złudzenia przypominający Federera, nazywany bywa "baby Rogerem". Na pewno wciąż nie może się pochwalić pokonaniem swojego idola, bowiem poniósł z nim szóstą porażkę w szóstym spotkaniu. W środę Federera, który ma w dorobku siedem trumfów w The Championships (2003-07, 2009, 2012), czeka pojedynek z Kanadyjczykiem Milosem Raonicem (6.), który przed rokiem nieoczekiwanie wyeliminował go tu w półfinale w pięciu wyrównanych setach. Będzie miał więc okazję do rewanżu. Kanadyjczyk, urodzony w Podgoricy (Czarnogóra), w czwartej rundzie nie bez trudu uporał się z Niemcem Alexandrem Zverevem (10.) 4:6, 7:5, 4:6, 7:5, 6:1. Przed rokiem, w pierwszym wielkoszlemowym finale w karierze musiał uznać wyższość Murraya. Tym razem na Szkota również może trafić dopiero w decydującym meczu. Wcześniej musi się jednak uporać ponownie z Federerem, a potem w półfinale najprawdopodobniej z Serbem Novakiem Djokoviciem (2.), który w wieczornym pojedynku miał się spotkać z Francuzem Adrianem Mannarino, ale zagrają dopiero we wtorek. Obaj mogą mieć pretensje do organizatorów, że nie zdecydowali się przenieść ich mecz na Kort Centralny, na którym gry się zakończyły wcześniej. Owszem można zrozumieć troskę o posiadaczy biletów na Kort Numer 1, ale jednak mając okazję śledzić czteroipółgodzinny maraton Nadala z Mullerem, przełknęliby raczej to, iż nie obejrzą "Djoka". Tym bardziej, że szanse na to, iż skończy przed zapadającym zmierzchem nie są zbyt duże. Na Djokovicia albo Mannarino już czeka Czech Tomas Berdych (11.), który wyeliminował w poniedziałek Austriaka Dominica Thiema (8.) 6:3, 6:7 (1-7), 6:3, 3:6, 6:3, prowadzonego przez austriackiego trenera Guenthera Bresnika, z którym współpracuje od tego roku Janowicz. Thiem jest jednym z największych objawień w męskim tenisie, ale trawa nie jest ulubioną jego nawierzchnią. Ma za sobą dwa wielkoszlemowe półfinały osiągnięte na ziemnych kortach im. Rolanda Garrosa (2016-17), a także czwarte rundy w Australian Open (2017) i US Open (2016 i 2016). W trzech poprzednich startach w Wimbledonie dwukrotnie był w drugiej rundzie. W tegorocznej rywalizacji w singlu nie ma już reprezentantów Polski, bowiem w poniedziałek odpadła w czwartej rundzie Agnieszka Radwańska, rozstawiona z numerem dziewiątym. Krakowianka przegrała z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową (nr 7.) 2:6, 4:6, ale obroniła 240 punktów wywalczone w ubiegłorocznym Wimbledonie i pozostanie w czołowej dziesiątce rankingu WTA Tour. Przy korzystnym splocie okoliczności może nawet awansować z dziesiątego na ósme albo dziewiąte miejsce. Radwańska najdłużej z trójki Polaków pozostała w drabince singlowej. Rundę wcześniej z imprezą pożegnał się Jerzy Janowicz, natomiast pierwszy mecz przegrała Magda Linette. Polkom zupełnie nie powiodło się w grze podwójnej, bo pierwszej rundy nie przebrnęły Linette, Paula Kania i Alicja Rosolska, wszystkie w zagranicznymi partnerkami. Rosolskiej nie udał się również występ w mikście, podobnie jak Marcinowi Matkowskiemu (odpadł w 2. rundzie, ale w 1. miał "wolny los"). W poniedziałek Matkowski w parze z Białorusinem Maksem Mirnym awansował do ćwierćfinału. Polsko-białoruski duet wygrał po południu z Amerykaninem Nicholasem Monroe i Nowozelandczykiem Artemem Sitakiem 6:3, 3:6, 6:3, 6:4, po dwóch godzinach i jednej minucie. O miejsce w londyńskim półfinale Matkowski i Mirnyj będą teraz walczyć z Austriakiem Olivierem Marachem i Chorwatem Mate Paviciem (nr 16.). - Mamy za sobą już trzy bardzo dobre mecze tutaj i dzięki nim po raz drugi jestem w ćwierćfinale Wimbledonu. Cieszę się z tego, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc z Maksem liczymy na więcej. Na naszej drodze kolejni dobrzy debliści, ale my też należymy do tego grona, więc nie jesteśmy na straconej pozycji. Gra nam się coraz lepiej, coraz bardziej jesteśmy zgrani i mam nadzieję, że znów wygramy mecz - powiedział Interii Matkowski. W siódmym dniu turnieju do 1/4 finału gry podwójnej awansował Łukasz Kubot razem z Brazylijczykiem Marcelo Melo. Liderzy rankingu najlepszych par sezonu ATP Doubles Race to London - w pięciosetowym maratonie - okazali się lepsi rumuńsko-pakistańskiego duetu Florin Mergea i Aisam-Ul-Haq Qureshi 6:7 (3-7), 4:6, 6:1, 6:4, 6:2, a trwało to blisko trzy i pół godziny. Ich następnymi rywalami będą zwycięzcy meczu, w którym brytyjscy bracia Ken i Neal Skupscy rywalizują z Nowozelandczykiem Marcusem Daniellem i Brazylijczykiem Mercelo Demolinerem. Kubot pod koniec dnia miał ponownie wyjść na kort, tym razem w grze mieszanej, do której zgłosił się z Yung-Jan Chan z Tajwanu. Jako rozstawieni z numerem trzecim na otwarcie mieli "wolny los", a w drugiej rundzie mieli się spotkać z Australijczykiem Johnem Peersem i Niemką Sabine Lisicki. Jednak Polak wycofał się z tego występu, a jego miejsce w drabince zajęli Brytyjczycy Brydan Klein i Harriet Dart. Udanie rywalizację w singlu juniorek rozpoczęła 15-letnia Maja Chwalińska, wygrywając w pierwszej rundzie z Amerykanką Victorią Flores 7:6, 6:3. W drugiej zagra z rozstawioną z numerem 5. Ukrainką Martą Kostjuk. Z Londynu Tomasz Dobiecki