Partner merytoryczny: Eleven Sports

Niepokonana w Maladze. Mistrzyni US Open odgraża się Świątek i Sabalence. "Nie chcą na mnie trafić"

Emma Raducanu zakończyła zmagania w Billie Jean King Cup z bilansem trzech zwycięstw w dwóch setach. 22-latka mogła mieć nieco żalu, od jej poziomu odstawały pozostałe z Brytyjek. Ich kosztem do finału rozgrywek w Maladze awansowały Słowaczki, pokonane ostatecznie przez Włoszki. Raducanu poczuła się po turnieju na tyle pewna siebie, że zaczęła wręcz "odgrażać się" Arynie Sabalence i Idze Świątek.

Emma Raducanu po BJKK "odgrażała się" Idze Świątek i Arynie Sabalence
Emma Raducanu po BJKK "odgrażała się" Idze Świątek i Arynie Sabalence/JORGE GUERRERO / AFP / JOSE BRETON / NurPhoto / NurPhoto via AFP/AFP

Szalenie ciekawie przebiegała rywalizacja w kluczowej fazie turnieju Billie Jean King Cup. Mało kto przewidywał, że o tytuł powalczą Słowaczki i Włoszki. Ostatecznie po dość jednostronnych meczach Lucii Bronzetti z Viktorią Hruncakovą i Jasmine Paolini z Rebeką Sramkovą to pogromczynie Polek świętowały w środę triumf w Maladze. 

BJKK. Kapitalna forma Raducanu w Maladze. Zawiodły koleżanki z kadry

Słowaczki w półfinale na polu pokonanych pozostawiły Brytyjki, postrzegana jako wyraźne faworytki. W końcu liderka zespołu - Emma Raducanu grała wreszcie, jak na mistrzynię US Open przystało. 22-latka wygrała w Maladze wszystkie trzy spotkania, każde po 2-0 w setach. Nie dała większych szans Jule Niemeier, Rebece Marino i Viktorii Hruncakovej.

Raducanu mogła czuć się lekko zawiedziona, że koleżanki z reprezentacji nie dotrzymywały jej kroku, a tym samym zaprzepaściły szanse na walkę o trofeum BJKK. 22-letnia tenisistka miała jednak pełne prawo, by czuć dumę ze swoich występów. A o tym, jak pewnie się poczuła w Hiszpanii, najlepiej świadczą jej słowa z wywiadu udzielonego po turnieju.

Taylor Fritz - Jannik Sinner. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Mistrzyni US Open rzuciła wyzwanie Świątek i Sabalence. "Nie chcą na mnie trafić"

Brytyjka podkreśliła, że nie żyje przeszłością, a kontuzje na szczęście są już za nią. Między wierszami rzuciła wręcz wyzwanie dużo wyżej notowanym rywalkom, jak Idze Świątek, czy Arynie Sabalence. 

- Wróciłam i myślę, że to wszystko wcześniej działo się nie bez powodu. Miałam wiele czasu, żeby odpowiednio przepracować pewne aspekty swojej gry. Dwa dni wcześniej zaserwowałam w jednym meczu 10 asów, co wcześniej udało mi się w Seulu. Ale wciąż jeszcze nad tym pracuję. To przecież nie uległo zmianie w przeciągu jednej nocy. Nawet jeśli wcześniej czułam się lekko zawiedziona, teraz czuję się naprawdę dobrze. Nie patrzę w przeszłość z żalem - zdradziła.

Jestem w najlepszej 60 rankingu WTA, a wzięłam w tym sezonie udział w mniej niż 15 turniejach, co przeszło w pewnym sensie bez echa. Muszę sama się dowartościowywać, bo wiem, że jestem niebezpieczną zawodniczką. Nikt nie chce na mnie trafić, co napawa mnie dumą

~ rzuciła odważnie mistrzyni US Open

Z Igą Świątem Emma Raducanu ostatni raz miała okazję mierzyć się w kwietniu podczas turnieju w Stuttgarcie. Raszynianka pokonała Brytyjkę 7:6(2), 6:3. 22-latce do tej pory nie udało się wygrać żadnego z trzech pojedynków z Polką. Także Aryna Sabalenka jeszcze z nią nie przegrała. W mediach społecznościowych nie brakowało opinii, że na tak odważne deklaracje ze strony Raducanu jest jeszcze za wcześnie. 

Emma Raducanu/Jorge Guerrero / AFP/AFP
Iga Świątek/DAX Images / NurPhoto / NurPhoto via AFP/AFP
Aryna Sabalenka/FAYEZ NURELDINE / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem