"Pod koniec sezonu nie ma już łatwych punktów, a już na pewno nie można ich doliczać w prosty sposób, jak to wynika z drabinki poszczególnych turniejów. Każda para ma za sobą już co najmniej kilkanaście startów i ewentualne lepsze wyniki będę teraz eliminować słabsze. Ciężko więc będzie osobom słabiej zorientowanym się w tym wszystkim doliczyć" - powiedział kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa Radosław Szymanik. "Do końcowej kolejności bierze się pod uwagę 18 najlepszych wyników w sezonie, przy czym obligatoryjnie wliczane są cztery turnieje Wielkiego Szlema i osiem ATP Masters 1000. Poza tym jest ważnych sześć innych najlepszych występów" - dodał Szymanik, który przez większość roku towarzyszy deblistom jako trener. Chodzi o cztery najlepsze wyniki w imprezach rangi ATP World Tour 500 i dwa w ATP World Tour 250. "W tym ostatnim przypadku u Mariusza i Marcina będzie to zwycięstwo w Eastbourne i finał z Kuala Lumpur. Chyba, że uda im się wygrać w Wiedniu pod koniec października, to zyskają minimalną zdobycz punktową na podmianę za Malezję. Lepiej byłoby jednak osiągnąć finał, albo wygrać w Walencji" - powiedział Szymanik. "To jest turniej ATP World Tour 500, więc na pewno wszedłby do rankingu i mógłby dać jakiś awans, albo przynajmniej więcej punktów. Jedno jest pewne, Mariusz i Marcin muszą teraz grać jak najlepiej i uzyskać dobre wyniki głównie w Szanghaju, Paryżu, no i Walencji. Nie ma sensu oglądanie się na innych i ich rezultaty. Ostatnie dwa finały w Kuala Lumpur i Pekinie cieszą. To dobry prognostyk na ostatnie tygodnie, ale jeszcze za mało, żeby myśleć ze spokojem o grze w mastersie" - dodał. Po udanych występach w październiku w Azji, Fyrstenberg i Matkowski awansowali w poniedziałek z 11. na siódmą pozycję w rankingu ATP "Dobles Race", który wyłoni osiem najlepszych par uczestniczących w mastersie w londyńskiej O2 Arena. Polacy mają 2770 punktów i tracą zaledwie 30 do szóstej w rankingu pary Rohan Bopanna z Indii i Aisam-Ul-Haq Qureshi z Pakistanu oraz 155 do Łukasza Kubota i Austriaka Olivera Maracha (nr 5.). Za ich plecami jest kilka mocnych par również liczących się w walce o pięć wolnych miejsc. "Nie będzie łatwo, bo już dawno nie było tak ciasno w czołówce. Ale tak naprawdę decydujące powinny być wyniki z tego tygodnia z turnieju Masters 1000 w Szanghaju i imprezy tej samej rangi w hali Bercy w Paryżu. Między nimi raczej nie powinno być większych przetasowań w czołówce" - uważa Szymanik. Tylko siedem najwyżej sklasyfikowanych duetów zagra w tegorocznym ATP World Tour Finals, bowiem jedno miejsce - niezależnie od dalszych wyników - jest zarezerwowane dla Austriaka Juergena Melzera i Niemca Philippa Petzschnera (obecnie nr 8.). Zgodnie z regulaminem, jedno miejsce w mastersie przysługuje triumfatorom turnieju wielkoszlemowego, jeśli na koniec rywalizacji znajdą się między dziewiątym a 20. miejscem w rankingu (Melzer i Petzschner na pewno nie spadną już niżej). Oprócz nich pewni występu w londyńskiej O2 Arena są tylko prowadzący w ATP "Doubles race" amerykańscy bliźniacy Bob i Mike Bryanowie oraz wiceliderzy Kanadyjczyk Daniel Nestor i Serb Nenad Zimonjic. "Są jeszcze Czech Lukas Dlouhy i Leander Paes z Indii, którzy są na trzecim miejscu ze sporą przewagą nad rywalami. Oni już niemal są pewni gry w mastersie, choć ostatnio im nie idzie najlepiej. Pewnie dlatego chwilowo występują z innymi partnerami. Mają jednak komfort, bo czas gra na ich korzyść. Być może już po Szanghaju zyskają kwalifikację" - uważa Szymanik. Kolejność w czołówce może się przetasować za tydzień, po turnieju ATP Masters 1000 na twardych kortach w Szanghaju (z pulą nagród 3,24 mln dol.).