Ponad 700 miejsc różnicy w WTA. Kapitalny powrót mistrzyni olimpijskiej do BJK Cup
Belinda Bencic, mistrzyni i wicemistrzyni olimpijska z Tokio, nie mogła w kwietniu pomóc reprezentacji Szwajcarii, gdy ta mierzył się z Polską. Nie mogła więc stanąć przeciwko Idze Świątek, którą w przeszłości wyrzuciła przecież z US Open. Chwilę po tamtym starciu w Biel urodziła córkę, a dopiero dwa tygodnie temu wróciła na kort. I niemal natychmiast ruszyła na pomoc reprezentacji swojego kraju, która walczy o utrzymanie się w elicie Pucharu Billie Jean King. Cóż to był za powrót! W 80 minut rozbiła Serbkę Lolę Radivojević, notowaną dziś o 732 pozycje wyżej.
Dwa lata temu Belinda Bencic do swojej i tak już bogatej kolekcji tytułów dorzuciła triumf w Billie Jean King Cup - wspólnie z Jill Teichmann, Viktoriją Golubic i Simoną Waltert triumfowały w Glasgow, w finale pewnie pokonały Australię. Wydaje się, że nie są to najmocniejsze nazwiska w tourze, a przecież wówczas w Szkocji rywalizowały też choćby: Coco Gauff, Jelena Rybakina, Jasmine Paolini, Karolina Muchova czy Paulsa Badosa. Liczy się siła zespołu, także mentalna, a w tym aspekcie Szwajcarki umiały sobie zawsze radzić.
W kwietniu tego roku w Biel podejmowały Polskę - zabrakło w ich składzie nie tylko oczekującej na poród Bencic, ale także kontuzjowanej Golubic, a mimo to były w stanie napsuć sporo krwi Idze Świątek i spółce. Bencic, liderka drużyny, wróciła do gry sześć miesięcy po porodzie. Zaliczyła dwa kontrolne starty w zawodach ITF, ale wykładnią jej formy miały być dopiero pojedynki w starciach Pucharu Billie Jean King z Serbią. Stawką jest gra w turniejach kwalifikacyjnych do przyszłorocznego finału - zmieniona zostanie bowiem formuła. A to już w kwietniu 2025 roku, rywalem może być m.in. Polska.
Znakomity powrót Belindy Bencic do reprezentacji Szwajcarii. Mistrzyni olimpijska z Tokio szybko rozprawiła się z rywalką
Szwajcaria jedną nogą już w tych kwalifikacjach, fazie play-off, jest. Trzeba też przyznać, że mistrz BJK Cup sprzed dwóch lat miał trochę szczęścia w losowaniu par barażowych, bo nie dość, że trafił na Serbię, to jeszcze mógł ją ugościć w Biel. A rywalki dotarły bez swojej najwyżej notowanej zawodniczki - Olgi Danilović, niedawnej triumfatorki zawodów WTA 250 w Kantonie.
Pierwsza na kort wyszła Bencic - dziś zawodniczka nr 913 w rankingu WTA, choć ta pozycja nie oddaje jej możliwości. Rywalką była zaledwie 19-letnia Lola Radivojević, uważana za duży talent, już będąca w TOP 200 światowej listy. W tym roku była już sześć razy w finałach turniejów ITF, trzy z nich wygrała.
Mistrzyni olimpijska z Tokio nie dała jej jednak najmniejszych szans - wygrała 6:2, 6:2. W pierwszym secie Szwajcarka w każdym gemie serwisowym rywalki miała przynajmniej jednego break pointa, trzy razy przełamała Serbkę. Tak samo było zresztą w drugiej partii, przy czym nastolatka dzielnie się broniła. Stąd 80 minut gry, a nie 60.
Sprawa awansu Szwajcarii praktycznie rozstrzygnęła się dwie godziny później, gdy z kortu zeszły Golubic i 18-letnia Mia Ristić. Szwajcarka wygrała 6:2, 6:3, w meczu jest więc już 2:0. Prawdopodobnie sprawę awansu załatwi już pierwszy sobotni singiel Golubic i Radivojević. A jeśli nie załatwi, to sprawę może przesądzić Bencic.