Maks Kaśnikowski jest pierwszym reprezentantem Polski, który wystąpił w Melbourne. Maja Chwalińska i Kamil Majchrzak swoje pojedynki mają zaplanowane dopiero na wtorek, czworo Biało-Czerwonych występujących w głównej drabince singlowej wystąpi dopiero w pryszłym tygodniu. Dla 21-letniego tenisisty spod Pruszkowa to dopiero drugi wielkoszlemowy turniej. A właściwie drugie eliminacje, bo od tej fazy musi rywalizować w Melbourne. W sierpniu w Nowym Jorku spisał się w nich znakomicie - przeszedł trzy rundy, zdołał zakwalifikować się do głównej części US Open. Tam co prawda przegrał z Hiszpanem z pierwszej setki rankingu Pedro Martinezem, ale po blisko 4,5-godzinnym pojedynku, 6:10 w super tie-breaku piątego seta. Tę historię pragnie powtórzyć w Melbourne, ale przejść eliminacje będzie niezwykle ciężko. Nawet jeśli pokona w drugiej rundzie rozstawionego z osiemnastką Boliwijczyka Hugo Delliena, specjalistę od mączki, to później czekać będzie albo Serb Laslo Djere, albo Chilijczyk Cristian Garin. A to wyższa półka, obaj byli niegdyś w TOP 30 rankingu ATP. Najważniejsze jednak, że Polak pokonał pierwszą przeszkodę. A nie było łatwo. Australian Open. Maks Kaśnikowski pierwszym Polakiem na korcie w Melbourne. To jego debiut w tym turnieju wśród seniorów W Canberze Kaśnikowski oficjalnie rozpoczynał sezon, choć tuż przed Świętami rozegrał jeszcze mecz z Kamilem Majchrzakiem w półfinale Lotto Superligi. Każda potyczka 21-letniego zawodnika była trzysetowa, w każdej decydował jeden lub dwa tie-breaki. Po dwóch takich maratonach - dzień po dniu - Maks wolał zrezygnować z dalszej gry w Canberze, choć losowanie głównej drabinki miał całkiem udane. Nie chciał jednak ryzykować jakiegoś urazu przeciążeniowego tuż przed Australian Open. Challengery ATP są może i ważne, ale dla każdego tenisisty najważniejsze są właśnie zmagania wielkoszlemowe. Nie tylko Sabalenka, ale i Gauff przed Świątek. Pierwszy ranking w 2025 roku W pierwszej rundzie eliminacji Kaśnikowski wpadł na młodszego od siebie o półtora roku Litwina Viliusa Gaubasa. Dziś to rywal jest wyżej notowanym zawodnikiem, bo Polakowi odpadły właśnie punkty za zeszłoroczny triumf w Portugalii. Niemniej eksperci wskazywali raczej na awans Polaka i ostatecznie się nie pomylili. Cenne zwycięstwo 21-latka z Polski. Dwa tie-breaki i dwa zwroty akcji w trzecim secie Obaj pewnie wygrywali swoje gemy serwisowe, w dwóch pierwszych setach nie było w nich choćby jednego przełamania. Kaśnikowski miał dwa break pointy, ten drugi - przy stanie 5:4 dla niego, oznaczał piłkę setową. Litwin się jednak obronił, a w tie-breaku Maks nie wykorzystał kolejnych dwóch takich szans, w tym jednej przy swoim podaniu. I to się zemściło - Gaubas pierwszą okazję zamienił na seta, triumfował 9-7. Druga partia toczyła się w podobnym scenariuszu, znów bez przełamań, a nawet bez break pointów. Zaledwie raz gem rozstrzygał się na przewago. Tym razem tie-break był jednostronny, Kaśnikowski odskoczył na 4:0, wygrał 7-2. Decydował więc trzeci set, bo w eliminacjach nie gra się - na szczęście - do trzech wygranych partii. Inaczej zawodnicy mogliby spędzić na korcie nawet grubo ponad cztery godziny. W trzecim gemie po raz pierwszy lepszy okazał się zawodnik returnujący - nie był nim Polak. Kaśnikowski znalazł się w trudnej sytuacji, to był przecież już 29. gem w spotkaniu, a 27. serwisowy. I jak zareagował? Najlepiej jak tylko można. Odrobił stratę i poszedł za ciosem. Wygrał pięć kolejnych gemów, co oznaczało triumf w całym secie i awans. W drugiej rundzie rywalem Kaśnikowskiego będzie Boliwijczyk Hugo Dellien. We wtorek zaś turniej zacznie Kamil Majchrzak.