300 miejsc niżej. I wygrała. Polka z największym tytułem w karierze. Dominikana jej rajem
1 grudnia 2024 roku Olivia Lincer zapamięta na długo - urodzona w USA reprezentantka Polski osiągnęła bowiem w Santo Domingo największy sukces w karierze, wygrała zawody ITF rangi W35. I jest to spora sensacja, bo niemal w każdym spotkaniu grała z zawodniczką wyżej notowaną. A ta w finale, Carlota Martinez Cirez, jest aż o niemal 300 miejsc nad Olivią. Polka wygrała 7:6 (11-9), 3:6, 6:3. I Hiszpankę może to bardzo drogo kosztować.
W czerwcu w Santo Domingo Olivia Lincer wygrała swój jedyny profesjonalny turniej w karierze. Tyle że wówczas miał on tę najniższą rangę, W15. Teraz zaś pula nagród wzrosła do 25 tys. dolarów, było więcej punktów do rozdania. A z uwagi na porę i zbliżające się zamknięcie drabinek do kwalifikacji Australian Open, wywołał większe zainteresowanie zawodniczek z trzeciej setki światowej listy. Choćby właśnie takiej Hiszpanki Carloty Martinez Cirez, która zajmowała 230. pozycję w rankingu. I pewnie chciała podnieść się w nim o tych kilkanaście brakujących miejsc.
Niesamowity maraton Olivii Lincer w Santo Domingo. Ponad sześć godzin na korcie w jednym dniu. A później - finał
Olivia Lincer była jedną z pięciu Polek, która przystąpiła do zmagań w stolicy Dominikany. Obok swojej młodszej siostry Karoliny, która dostała szansę debiutu w rankingu WTA, gdyby udało jej się wygrać mecz w głównej drabince, Stefanii Rogozińskiej-Dzik, Zuzanny Pawlikowskiej i Malwiny Rowińskiej. Zarazem była tą jedyną rozstawioną, jeśli ktoś miał odnieść jakikolwiek sukces w tych zawodach, to właśnie ona. Tyle że w drabince przypisano jej numer 16, co znaczyło, że aż 15 przeciwniczek miało w teorii większe szanse na triumf. A na pewno większość z nich posiadała większe doświadczenie.
Sam turniej był zwariowany, bo opady deszczu mocno skomplikowały plany. W poniedziałek i wtorek udało się rozegrać kilka spotkań, w środę - żadnego. A drabinka była tu większa.
Starsza sióstr Lincer w sobotę grała więc najpierw ponad dwugodzinny ćwierćfinał z rozstawioną z jedenastką Amerykanką Haley Giavarą, wygrała go 3:6, 6:3, 6:1. A później z marszu wyszła a spotkanie w półfinale z Turczynką Caglą Buyukakcay, kiedyś 60. rakietą w rankingu WTA. Ten mecz trwał 160 minut, Polka triumfowała 3:6, 6:4, 6:3. Razem - 4 godziny i 42 minuty, więcej niż Magda Linette męczyła się w Maladze z Sarą Sorribes Tormo.
Lincer zaś jeszcze raz pojawiła się na tym samym korcie, by zagrać w deblu ze swoją siostrą Karoliną - przeciwko turniejowym jedynkom: Giavarze i Hiroko Kuwacie z Japonii. Spędziła na nim kolejnych 87 minut, przegrały jednak 6:3, 3:6, 4-10.
Martinez Cirez też w sobotę rozegrała dwa mecze, jeden z nich ponad trzygodzinny, również mogła być zmęczona. W niedzielę czekał ją jednak jeszcze dłuższy maraton - właśnie z Olivią Lincer.
Drugi zawodowy tytuł w singlu dla Olivii Lincer. 205 minut walka z turniejową jedynką
Finał zmagań w Santo Domingo miał niesamowity przebieg. Polka nic sobie nie robiła z tego, że na światowej liście jest 527., a rywalka - 230. I że to Hiszpanka ma być tu gwiazdą. Dwa razy ją przełamała, odskoczyła na 3:0. By a chwilę jednak przegrywać 3:4, większe doświadczenie przeciwniczki zaczęło brać górę. Na krótko jednak, za chwilę znów szły łeb w łeb. Doszło do tie-breaka, w którym Martinez Cirez miała trzy piłki setowe. I... przegrała 9-11.
Faworytka wyrównała jednak stan na 1:1, w kolejnym secie wygrywała te najdłuższe gemy, na przewagi. W trzecim jednak Polka zaczęła uzyskiwać przewagę, może miała więcej sił. Ze stanu 2:2 odskoczyła na 5:2, była już o mały krok od wielkiego sukcesu. Pierwszej szansy nie wykorzystała, przy swoim serwisie. Ale drugą - już tak. Wygrała ten trwający aż 205 minut mecz.
To zaś oznacza, że 9 grudnia Oliva Lincer znajdzie się w okolicach 420. miejsca na świecie.