"Burza w świecie tenisowym" - zaczęło swój czwartkowy artykuł "L'Equipe", informując o postępowaniu Międzynarodowej Agencji ds. Integralności Tenisa (ITIA) wobec Igi Świątek. Francuscy dziennikarze zamieścili najważniejsze detale, ale dodali że "rosyjska łyżwiarka Kamila Walijewa została zawieszona na cztery lata za pozytywny wynik testu pod koniec 2021 roku na tę samą substancję". Na tych słowach porównanie obu sytuacji w tekście się zakończyło. Zabrakło tam pełnego kontekstu. Tłumaczenia Rosjanki nie zostały uznane za wiarygodne. 29 stycznia tego roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu wydał orzeczenie, w którym zawiesił ją na cztery lata, począwszy od grudnia 2021 r. Według CAS nie doszło do spełnienia kryterium "braku istotnej winy lub zaniedbania", a właśnie to kryterium w opinii ITIA spełniła Świątek. Diana Sznajder ws. Igi Świątek. Nie chce porównywać do Walijewej Walijewa twierdziła, że zabronioną trimetazydynę spożyła poprzez deser przygotowany przez jej dziadka. Miał on go robić na desce, na której wcześniej rozgniatał swoje tabletki. Te dwa przypadki są więc inne, co zaznaczyła w swojej krótkiej wypowiedzi trzynasta zawodniczka rankingu WTA Diana Sznajder. Przypomnijmy, że Tomasz Wolfke i Wojciech Fibak powątpiewali w rozmowach dla Interii w znaczenie dopingu w tenisie. - Osobiście zawsze miałem wielką wątpliwość, czy doping w tenisie ma w ogóle jakikolwiek sens. Bo jest to tak skomplikowany sport, tak wielowymiarowy, tak sprzeczny w treningu... Wytrzymałość trzeba pogodzić z finezję, siłę z szybkością, a refleks z odpornością psychiczną. Moim zdaniem jest mnóstwo elementów, które wykluczają doping - mówił komentator. - Tenis to "trudna" dyscyplina pod względem dopingu, bo jak się wzmocni jakąś aktywność, energię czy koncentrację, to może znowu negatywnie wpłynąć na inne elementy. Tenis jednak jest grą, to nie jest tylko wysiłek fizyczny - podkreślał były triumfator Australian Open w grze podwójnej.