2:6, 1:4, break pointy. A Maja i tak wygrała seta. Rewanż za Warszawę w Buenos Aires
Maja Chwalińska jako jedyna z Polek nie zagrała w Maladze w finałowym turnieju Pucharu Billie Jean King, ale też nie zakończyła jeszcze sezonu. Podobnie jak Katarzyna Kawa wybrała się do Argentyny na turniej WTA 125. W pierwszej rundzie wpadła na rozstawioną z siódemką Łotyszkę Darję Semenistaję, którą latem pokonała w podobnym challengerze w Warszawie. Teraz Łotyszka prowadziła 6:2, 4:1, miała trzy piłki na 5:1. I przegrała seta 4:6. Niestety, Polka nie poszła za ciosem, w kluczowych momentach trzeciej partii zupełnie się pogubiła.
Maja Chwalińska, podobnie jak Iga Świątek, miała dłuższą przerwę po US Open, choć z innych powodów. Powrót do wielkoszlemowych zmagań, a właściwie do ich eliminacji, nie poszedł po jej myśli, podobnie jak i turniej w Montreaux, zaraz po powrocie z Nowego Jorku. A później, z uwagi na problemy zdrowotne i sprawy osobiste, miała sześciotygodniową przerwę.
Wróciła do gry w Meksyku, w Meridzie stoczyła świetny bój z najwyżej rozstawioną Renatą Zarazuą. Wydawało się, że gra na kortach twardych jej służy, zapewne mogły też pomóc wspólne treningi z Igą Świątek w Maladze.
Do Argentyny i Brazylii, Chwalińska zagra bowiem jeszcze w Florianopolis, poleciała jednak zagrać na mączce. I jej pobyt w stolicy tego pierwszego kraju zakończył się porażką już w pierwszej rundzie.
Maja Chwalińska grała w turnieju WTA 125 Argentina Open w Buenos Aires. Rozstawiona rywalka, ale już ją w tym roku ograła
Chwalińska trafiła w niej na notowaną o 40 pozycji wyżej Darję Semenistaję z Łotwy, rozstawioną tu z siódemką. W lipcu zmierzyły się w ćwierćfinale turnieju WTA 125 w Warszawie, wtedy górą okazała się Polka. Można wręcz powiedzieć, że w bliźniaczym starciu, tylko teraz odwróciły się role.
Wtedy bowiem Chwalińska wygrała pierwszego seta 7:5, prowadziła w drugim 4:2, by przegrać go 4:6. Zmobilizowała się, choć była już mocno otejpowana, obolała, odniosła 13. zwycięstwo z rzędu. To był jej najlepszy moment w tym roku.
Teraz 23-letnia zawodniczka BKT Advantage Bielsko-Biała takiej dyspozycji już nie ma, w pierwszej partii meczu z Łotyszką nie miała za wiele do powiedzenia. Rywalka, tak samo jak Polka leworęczna, raz za razem przechodziła do ofensywy, rozrzucała Maję po korcie. A slajsy Polki czy wysokie topspiny nie robiły na rywalce żadnego wrażenia. Efekt? 3:6 i aż trzy straty własnego podania. Maja nie wytrzymywała dłuższych wymian, za często grała w połowę kortu.
Niesamowity zwrot akcji w Buenos Aires, Maja Chwalińska wyszła z arcytrudnej sytuacji. I w trzecim secie zmarnowała swoją szansę
Gdy Semenistaja w drugim secie odskoczyła na 4:1, a jeszcze miała trzy break pointy na 5:1, wydawało się, że sprawa awansu jest już dla Polki zamknięta. Chwalińska się jednak obroniła, a później... przejęła inicjatywę. Obroniła piłkę na 2:5 i zaczęła pokazywać istny koncert. Z 19 akcji wygrała 15, triumfowała 6:4. Teraz to ona wyglądała jak ta, która po prostu musi całe spotkanie za chwilę zamknąć.
I tak też Polka zaczęła trzeciego seta, szybko przełamała rywalkę. W drugim gemie, przy równowadze miała wykładankę tuż za siatką, może metr za nią. Pozwoliła jeszcze na kozioł, mogła uderzyć w każdą część kortu, uzyskałaby przewagę. Tyle że... trafiła w siatkę. A Semenistaja za chwilę odrobiła starty. Od stanu 2:2 to ona nadawała ton wydarzeniom, a w końcówce Maja praktycznie już się poddała. Przegrała 10 ostatnich akcji, całe spotkanie 3:6, 6:4, 2:6.
We wtorek swoje spotkanie w pierwszej rundzie rozegra Katarzyna Kawa - z rozstawioną z dziewiątką Amerykanką Varvarą Lepchenko.