Partner merytoryczny: Eleven Sports

Co się dzieje z polskimi skoczkami? Statystyka nie kłamie, Thomas Thurnbichler ma się czego obawiać

Za nami cztery konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich. Forma polskich zawodników nie powala, ale też nie ma takiego dramatu, jak przed rokiem. Zresztą statystyka to potwierdza. Tyle że ta sama statystyka wskazuje, że przez lata Polacy potrafili skakać na początku sezonu o kilka poziomów wyżej niż obecnie. Wygląda na to, że z prawdziwego potwora nasza kadra stała się przeciętniakiem, bo drugi sezon z rzędu z takimi wynikami, to nie jest już przypadek.

Dawid Kubacki w Ruce
Dawid Kubacki w Ruce/Kimmo Brandt/EPA/PAP

Za polskimi skoczkami najbardziej udany konkurs Pucharu Świata w tym sezonie. W Ruce nasza kadra zdobyła w sumie 60 punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów. Niewiele mniej niż w trzech poprzednich konkursach, bo w sumie Biało-Czerwoni mają 132 pkt., a przecież w 2018 i 2022 roku nasi skoczkowie potrafili zdobyć odpowiednio 583 i 576 pkt.

Tylko w XXI wieku gorszy start przytrafił się polskim skoczkom siedmiokrotnie. W ostatnich latach w podobny sposób nasza kadra zaczynała sezon 2015 i 2021 roku.

Krzysztof Rawa: Kubacki, Stoch i Żyła mogliby już nie skakać, ale skaczą dlatego, że chcą. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Po takich sezonach Łukasz Kruczek i Michal Doleżal kończyli pracę z kadrą

W tym pierwszym przypadku to był ostatni sezon pracy w roli trenera Łukasza Kruczka. Zabrakło wówczas sukcesów, a wynik kadry w dalszej części sezonu musiała ratować kadra B. Polacy nie stanęli wówczas ani razu na podium w konkursach indywidualnych i tylko raz - w Zakopanem - w rywalizacji drużynowej.

Z kolei drugi przypadek to ostatni sezon pracy w roli trenera kadry Michala Doleżala, który teraz jest szkoleniowcem Kamila Stocha. Polacy mieli wówczas wielkie problemy na początku sezonu, ale jednak przebudzili się w drugiej części sezonu.

Po medal zimowych igrzysk olimpijskich sięgnął wówczas Dawid Kubacki, a na podium PŚ stawał Piotr Żyła. Mimo tego czeski trener został zwolniony.

Ubiegłą zimę Polacy zaczynali koszmarnie. Po czterech konkursach mieli zaledwie 61 punktów. W tym sezonie jest zatem zdecydowanie lepiej, ale to też marne pocieszenie. Biało-Czerwoni nie są w stanie walczyć o podium, a szczytem możliwości wydaje się miejsce w "10".

To właśnie osiągnął w jednoseryjnym konkursie w Ruce Kubacki. Wcześniej w konkursach, kwalifikacjach i treningach Polakom też udawało się pojedynczymi skokami zajmować miejsca w "10". Brakuje zatem zdecydowanie stabilizacji.

Na pocieszenie pozostaje fakt, że ubiegłej zimy miejsca w "10" wydawały się niemal nieosiągalne. Polacy jednak zaskoczyli i w 15. konkursie sezonu w Willingen wpadki do "10". Do tego dwa miejsca na podium tamtej zimy zaliczył Aleksander Zniszczoł. Z takiego dna udało się zatem coś wówczas wyskakać. Patrząc zatem na to, jak to wygląda tej zimy, to są podstawy do tego, by myśleć, że będzie o wiele lepiej, bo jest na czym budować.

Adam Małysz wysłał sygnał

Na razie cierpliwości nie traci Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, choć wysłał on już sygnał, że taka sytuacja mu się nie podoba.

- Mam nadzieję, że w sztabie wiedzą, w czym jest problem i niebawem zrobią krok naprzód. Sytuacja nie jest łatwa. Tymczasem w związku robimy wszystko, by skoczkowie mieli jak najlepsze warunki. Zatrudniamy najlepszych ludzi. Nikt nie może narzekać na finanse. Dlatego też oczekujmy lepszych wyników - przyznał sternik związku w rozmowie z Interia Sport.

W trakcie koszmarnej ubiegłej zimy Thomas Thurnbichler, trener kadry naszych skoczków, dostał niesamowity kredyt zaufania o władz PZN. Te dość wcześnie ogłosiły, że nie ma mowy o zmianie szkoleniowca, choć wyniki były gorsze niż wtedy, kiedy zwalniano Doleżala.

Teraz Austriak na razie ma spokojną głowę, bo Małysz dał mu czas, ale jeśli nic nie drgnie, to za trzy tygodnie zacznie się robić nerwowo.

- Moim zdaniem trzeba spokojnie poczekać do Engelbergu. On zawsze był takim wyznacznikiem tego, jaki to będzie dla nas sezon. Kiedy tam nam szło, to zazwyczaj sezon wyglądał dobrze. Wtedy kończy się pierwszy etap Pucharu Świata i tam już trzeba być w dobrej formie przed Turniejem Czterech Skoczni - przekonywał Małysz.

Na razie liderami kadry są Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł, ale obaj zajmują miejsca dopiero poza "20" w klasyfikacji generalnej PŚ. Małysz jednak na tych dwóch zawodników wskazuje, mówiąc, że w tej chwili są oni najbliżej światowej czołówki. Czy nasi weterani: Dawid Kubacki, Kamil Stoch i Piotr Żyła, którzy mają całe worki medali, będą jeszcze w stanie błysnąć? Być może część odpowiedzi poznamy już w Wiśle.

As Sportu 2024/INTERIA.PL/Interia pl

As Sportu 2024. Tomasz Fornal kontra Bartosz Kurek. Kto zasługuje na awans? Zagłosuj!

Paweł Wąsek/GEIR OLSENNTB / AFP/AFP
Thomas Thurnbichler/Lukasz Szelag/REPORTER//East News
Adam Małysz/LUKASZ KALINOWSKI/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem