Adam Małysz wie, czego brakuje skoczkom. Wskazał termin. Czy to jest ultimatum?
Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, udał się na zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich do Ruki, ale - jak przyznał w rozmowie z Interia Sport - wizyta w Finlandii nie miała charakteru kontroli tego, co dzieje się w kadrze. Sternik związku otwarcie jednak mówił o tym, jak wyglądają w tym momencie nasi skoczkowie i jakie ma oczekiwania. Prawdziwy test dla tej kadry ma mieć miejsce przed świętami. Małysz jednak otwarcie przyznał: oczekujemy lepszych wyników.
Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, po inauguracji Pucharu Świata w Lillehammer mówił w rozmowie z "Przegląd Sportowy Onet", że będzie musiał porozmawiać ze sztabem kadry.
Teraz w rozmowie z Interia Sport przyznał, że jeszcze nie jest czas, by bić na alarm, ale wskazał też moment sezonu, w których chciałby widzieć naszych skoczków już w wysokiej dyspozycji.
- Rozmawiałem w niedzielę ze Stefanem Horngacherem i Grześkiem Sobczykiem i oni zauważyli, że teraz jest sześciu-siedmiu zawodników w całej stawce, którzy są w sztosie. Każdy z nich może wygrać. A dalej jest przepaść. Niestety my jesteśmy w tym gronie, któremu jeszcze daleko do tych kilku najlepszych obecnie zawodników - przyznał Małysz.
Adam Małysz: chłopaki wciąż skaczą inaczej niż światowa czołówka
Tomasz Kalemba, Interia Sport: Sam prezes udał się na zawody do Ruki. Wstrząsnął tobą pierwszy weekend i postanowiłeś na miejscu skontrolować, co dzieje się w kadrze?
Adam Małysz, prezes PZN: - Nie. Nie przyjechałem na kontrolę.
Widzę, że chłopaki wciąż skaczą inaczej niż światowa czołówka. W tej chwili najbliżej tego skakania są chyba Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł, a u reszt widać, że brakuje prędkości w powietrzu i pracy nad nartami w drugiej fazie lotu
~ Adam Małysz dla Interia Sport
Ale po Lillehammer zapowiadałeś, że będziesz chciał porozmawiać ze sztabem, by dowiedzieć się, dlaczego znowu nasza kadra zanotowała słabszy początek. Dramatu, takiego jak był rok temu, nie ma.
- To się okaże. Trzeba dać jeszcze czas tej kadrze na pierwsze rozliczenia. Za nami dopiero dwa weekendy Pucharu Świata. Doskonale wiemy z przeszłości, że te początki w wykonaniu polskich skoczków, bywały różne. Mam nadzieję, że w sztabie wiedzą, w czym jest problem i niebawem zrobią krok naprzód. Sytuacja nie jest łatwa. Tymczasem w związku robimy wszystko, by skoczkowie mieli jak najlepsze warunki. Zatrudniamy najlepszych ludzi. Nikt nie może narzekać na finanse. Dlatego też oczekujmy lepszych wyników.
Na twoje oko, czego brakuje naszym zawodnikom na starcie tego sezonu?
- Trudno jest to powiedzieć. Nie jestem w tym momencie tak blisko kadry. Dzisiaj bardzo ważny jest sprzęt i nowoczesna technologia. Tego tak nie widać gołym okiem, ale jednak detale odgrywają rolę. A przy tak wyrównanym poziomie w skokach, to daje przewagę. Widzę, że chłopaki wciąż skaczą inaczej niż światowa czołówka. W tej chwili najbliżej tego skakania są chyba Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł, a u reszt widać, że brakuje prędkości w powietrzu i pracy nad nartami w drugiej fazie lotu. W niedzielę o wiele lepiej wyglądały skoki Dawida Kubackiego pod tym względem. Pecha miał Olek, bo naprawdę dobrze tutaj skakał. Niestety te zawody w Ruce zawsze są takie, że trudno tutaj coś oczekiwać, bo dużą rolę odgrywają warunki. Z drugiej jednak strony, ci co są w formie, nie mieli w Ruce problemów.
Nie zgodziłem się z tobą, kiedy chciałeś rozmawiać ze sztabem już po Lillehammer. Wydaje mi się, że trzeba zachować spokój, a takim wyznacznikiem do tego, czy wszczynać alarm, powinny być zawody w Wiśle.
- Moim zdaniem trzeba spokojnie poczekać do Engelbergu. On zawsze był takim wyznacznikiem tego, jaki to będzie dla nas sezon. Kiedy tam nam szło, to zazwyczaj sezon wyglądał dobrze. Wtedy kończy się pierwszy etap Pucharu Świata i tam już trzeba być w dobrej formie przed Turniejem Czterech Skoczni.
Jan Ziobro mówił w TVP Sport, że znaleźliśmy się w erze przed Adamem Małyszem i nie mamy niczego, a zwłaszcza zaplecza, które naciskałoby na kadrę A.
- Mamy rzeczywiście wielki problem, jeśli chodzi o młodzież. Przez wiele lat nie mieliśmy sukcesów w juniorach. Te dopiero przyszły niedawno. Teraz musimy pewnie poczekać dwa-trzy lata na to, by ktoś z tych juniorów błysnął. Pytanie tylko, jak to będzie wyglądało, bo mieliśmy wielu bardzo dobrych juniorów, którzy potem nam ginęli. Nie można tego wywróżyć. To musi przyjść samo. Dzisiaj jest zupełnie inna młodzież, niż kiedyś. Mają duże problemy psychologiczne. W treningach potrafią skakać naprawdę bardzo dobrze, ale przychodzą zawody i pojawia się problem.
Na razie można powiedzieć, że mamy czterech zawodników gotowych do rywalizacji w Pucharze Świata, a możemy zabierać pięciu na każde zawody. Po Wiśle może pojawić się problem. W Lillehammer wyraźnie od kolegów odstawał Maciek Kot, w Ruce słabi spisał się Jakub Wolny.
- Mam nadzieję, że wróci Piotrek Żyła, który w ostatnim czasie miał fajne przebłyski na treningach. Półtora miesiąca przerwy dało mu jednak popalić. Wydaje się, że to nie było długo, ale jednak stracił ten czas.
Podobnie jest z Kamilem Stochem. Też u niego widać tę przerwę związaną z kontuzją.
- To prawda. Zresztą Michal Doleżal mówił mi, że z jednej strony nic nie stracił, ale z drugiej strony dopiero niedawne testy na platformie zaczęły pokazywać tendencję zwyżkową. Mimo tego, Kamil nie wygląda źle. Nawet rozmawiałem w niedzielę ze Stefanem Horngacherem i Grześkiem Sobczykiem i oni zauważyli, że teraz jest sześciu-siedmiu zawodników w całej stawce, którzy są w sztosie. Każdy z nich może wygrać. A dalej jest przepaść. Niestety my jesteśmy w tym gronie, któremu jeszcze daleko do tych kilku najlepszych obecnie zawodników. Potrzeba nam jednego dobrego skoku któregoś z naszych zawodników, żeby zarazić innych wiarą. Wtedy może te skoki zaczęłyby być powtarzalne.
W naszej kadrze jest jednak sporo skoków do "10". Tego nie było w ubiegłym sezonie. Wówczas z dna udało się odbić. Teraz jest o wiele lepsza sytuacja, bo jest na czym budować.
- To prawda. Przez te wszystkie lata sukcesów, przyzwyczailiśmy się jednak do czegoś innego. Wymagamy też od naszych zawodników walki o podium. Czekamy na to z utęsknieniem.
Na razie skoki narciarskie pozostają w cieniu innych zimowych dyscyplin. Wielkie sukcesu odnoszą łyżwiarze szybcy i specjaliści od short tracku. W ten weekend na podium Pucharu Świata w snowboardzie wskoczyła Aleksandra Król-Walas, a Maryna Gąsienica-Daniel była blisko "10" w PŚ w narciarstwie alpejskim.
- Jesteśmy, jako Polski Związek Narciarski, zadowoleni z tego, jak prezentują się nasi zawodnicy. W narciarstwie alpejskim podobnie jak w skokach - poza Maryną i Magdą Łuczak - mamy pustkę. W snowboardzie wygląda to o wiele lepiej. Mam nadzieję, że tak to się będzie nadal rozwijało. A jeśli chodzi o skoki, to musimy nadrobić to, co straciliśmy, by wrócić na swoją pozycję w świecie.
Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport
As Sportu 2024. Julia Szeremeta kontra Klaudia Zwolińska. Kto zasługuje na awans? Zagłosuj!
Więcej na ten temat
Ruka, HS142 (M) Puchar Świata30.11.2024 | |
Ruka, HS142 (M), kwal. Puchar Świata01.12.2024 | |
Ruka, HS142 (M) Puchar Świata01.12.2024 | |
Wisła, HS134 (M), kwal. Puchar Świata06.12.202417:00 |