Polacy zatarasowali granicę, korek na 20 km. Małysz czekał. Teraz żal na to patrzeć
Harrachov to jedno z tych miejsc, do których obchodzący dzisiaj 47. urodziny Adam Małysz wraca wspomnieniami najchętniej. To tam po raz pierwszy zobaczył skalę rodzącej się gwałtownie "Małyszomanii". W styczniu 2001 roku, tydzień po spektakularnym triumfie w Turnieju Czterech Skoczni, ściągnął do czeskiej miejscowości kilkadziesiąt tysięcy polskich kibiców. I przy ich dopingu szybował poza granicę 200 m, ustanawiając swój życiowy rekord. Tymczasem od 10 lat legendarny obiekt niszczeje i z każdym rokiem coraz bardziej przypomina ruinę.
Harrachov położony jest cztery kilometry od granicy. W styczniu 2001 roku przeżył gigantyczny najazd polskich kibiców. Do wjazdu na teren Czech ludzie ustawiali się w kolejce już o trzeciej nad ranem. W szczytowym momencie korek rozciągał się na 20 km.
Na tamtejszym mamucie, dokładnie tydzień po spektakularnym triumfie w Turnieju Czterech Skoczni, startował Adam Małysz. Nie zawiódł. Wygrał w sobotę i w niedzielę. Po raz pierwszy w życiu lądował poza granicą 200 m. Skokiem na 212. metr ustanowił najlepszy wynik w historii obiektu.
Najpierw bohater, potem ambasador. Harrachov to dla Adama Małysza miejsce szczególne
- Harrachov to prawie jak w Polsce. Mam stamtąd wiele miłych wspomnień. Wtedy Niemcy mówili "Małysz to skacze dobrze, ale na mniejszych skoczniach". Chciałem udowodnić, że na wielkich też potrafię. I pokazałem. Wygrałem dwa konkursy, pobiłem rekord skoczni. Na pewno pomogła mi obecność naszych kibiców. Byłem w szoku, nie spodziewałem się ich aż tylu - wspominał "Orzeł z Wisły" w rozmowie z TVP Sport.
Niemcy mówili "Małysz to skacze dobrze, ale na mniejszych skoczniach". Chciałem udowodnić, że na wielkich też potrafię. I pokazałem.
~ Adam Małysz o konkursach w Harrachovie z 2001 roku
Nie wiedział, że były to jego pierwsze i ostatnie zwycięstwa na czeskim mamucie. W tej samej miejscowości bezkonkurencyjny okazał się jeszcze w roku 2004. Ale wówczas rywalizowano na skoczni dużej.
Ostatnie zawody w Harrachovie przeprowadzono dekadę temu. Od tamtej pory kompleks skoczni narciarskich na "Diabelskiej Górze" z każdym rokiem niszczeje. Miejsce, które tętniło kiedyś życiem, przypomina dzisiaj ruinę.
Niebawem ma to jednak ulec zmianie. Prace renowacyjne ruszyły tej jesieni. Tyle że plan robót obejmuje jedynie mniejsze skocznie. Mamut na razie pozostanie nietknięty. Szacuje się, że pierwsze zwody odbędą się na nim nie wcześniej niż... w 2035 roku.
Na obiekcie K-120 do sportowego renesansu dojdzie znacznie wcześniej, bo już w sezonie 2025/26. Ma to być już wtedy tzw. gigant, czyli nowy typ konstrukcji sytuowany gabarytowo - jak chce FIS - między skoczniami dużymi a mamutami. Docelowy rozmiar tej w Harrachovie to K143/HS162.
Nie każdy wie, że w operację rewitalizacji kompleksu Czertak zaangażował się Małysz.
"Czesi zaczęli walkę o uratowanie tych obiektów, a ja zostałem jednym z ambasadorów akcji. Mam nadzieję, że zakończy się ona sukcesem, bo Harrachov to dla mnie ważne miejsce" - pisał już przed pięcioma laty w mediach społecznościowych.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w 2031 roku Czechy i Polska mogą pełnić rolę współgospodarzy mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym.