Partner merytoryczny: Eleven Sports

Niepokojące doniesienia po PŚ w Ruce. Rywale Polaków przeżyli prawdziwy koszmar

Za nami jeden z najtrudniejszych przystanków w Pucharze Świata w skokach narciarskich. I tym razem "Biało-Czerwoni" nie popisali się w Ruce, jednak w porównaniu do innych nacji podopieczni Thomasa Thurnbichlera mogą być jednak zadowoleni. Aż włos jeży się na głowie słysząc bowiem o tym, co w drodze z Finlandii do ojczyzny przeżyli reprezentanci Szwajcarii.

Simon Ammann
Simon Ammann/CHRISTOF STACHE/AFP

Wielu zawodników z pewnością nie będzie wspominać dobrze tegorocznych zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich w Ruce. Na fińskim obiekcie pogoda mocno dała się we znaki, kompletnie paraliżując rywalizację. Zaplanowane na piątek sesje treningowe oraz kwalifikacje ostatecznie musiały zostać odwołane, jednak jury decyzję tą podjęło dopiero po kilku godzinach narad. 

W sobotę sytuacja wcale nie wyglądała lepiej - po pierwszym z dwóch konkursów indywidualnych na Rukatunturi wielu zawodników dało do zrozumienia, że ich zdaniem przeprowadzanie zawodów w takich warunkach to istne szaleństwo. Komentarze te dotarły do dyrektora cyklu, który dał skoczkom narciarskim do zrozumienia, że jeśli chcą oni rywalizować w sprawiedliwych i niezmiennych warunkach, powinni postawić na karierę w tenisie stołowym. 

W niedzielę po raz kolejny pierwsze skrzypce odegrał wiatr. Tym razem jednak warunki na skoczni były na tyle niestabilne, że zawody przerwane zostały w trakcie serii finałowej. Ostatecznie na podium stanęli Andreas Wellinger, Stefan Kraft i Karl Geiger

Fatalny pech Szwajcarów po Pucharze Świata w Ruce. Incydenty na drodze, zgubione bagaże

Tuż po zakończeniu niedzielnych zawodów w Ruce rozpętała się zapowiadana wcześniej burza śnieżna. Mocno uprzykrzyła ona życie przede wszystkim drużynie Szwajcarów, którzy nie zdążyli opuścić Finlandii przed rozpoczęciem pogodowego armagedonu. W rozmowie z portalem Blick o przeżytym w Finlandii koszmarze opowiedział szef szwajcarskiego zespołu serwisowego, Bjoern Schneider. 

Wszystko zaczęło się w niedzielny wieczór, kiedy członkowie szwajcarskiej ekipy zapakowali swój sprzęt do autobusu i ruszyli do Rovaniemi, gdzie w jednym z hoteli mieli czekać na poranny lot do domu. Po kilku minutach jazdy autobus zatrzymał się z powodu rozbitych drzwi, a zawodnicy i członkowie sztabu musieli czekać na nowy autobus. Po zmianie maszyny Szwajcarzy kontynuowali podróż, jednak nie obyło się bez kolejnych przykrych incydentów. Po zaledwie kilku kilometrach jazdy kierowca z powodu fatalnych warunków pogodowych stracił panowanie nad autobusem, który wylądował na poboczu drogi. 

Panowie nie mogli ruszyć dalej i musieli czekać, aż ktoś przyjedzie i posypie oblodzoną drogę piaskiem. Taka pomoc zjawiła się jednak dopiero po 1,5 godziny oczekiwania. Po kolejnej godzinie na miejsce dojechał kolejny pojazd, który pomógł Szwajcarskiej drużynie kontynuować podróż. Ostatecznie musieli oni zrezygnować z opcji przenocowania w pobliskim hotelu - droga do niego była bowiem zawalona śniegiem i zbyt wąska, aby mógł tam przejechać autobus. Pojechali więc oni bezpośrednio na lotnisko, gdzie o 5.20 mieli polecieć do Helsinek. Dalej udali się do Zyruchu, a Schneider poleciał do Frankfurtu. 

Kiedy wydawało się, że to już koniec problemów Szwajcarskiej ekipy, okazało się, że na miejsce dotarła tylko jedna z sześciu toreb ze sprzętem. "Nie wiemy, gdzie jest nasza maszyna do szycia, stół fizjoterapeutyczny i radia" - ujawnił Schneider.

As Sportu 2024/INTERIA.PL/Interia pl

As Sportu 2024. Tomasz Fornal kontra Bartosz Kurek. Kto zasługuje na awans? Zagłosuj!

AS Sportu 2024. Tomasz Fornal VS Bartosz Kurek. WIDEO/INTERIA.TV/Interia.tv
Gregor Deschwanden/JENS SCHLUETER /AFP
Simon Ammann/INA FASSBENDER/AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem