W 17. kolejce ekstraklasy po raz drugi w tym sezonie w bezpośredniej konfrontacji zmierzyły się dwie łódzkie drużyny. Tak jak w listopadowym spotkaniu zwyciężyła w Atlas Arenie ekipa Grot Budowlanych. Wybrana MVP meczu Grobelna przyznała, że w rewanżowym pojedynku z lokalnym rywalem spodziewała się trudniejszej przeprawy. - To nie oznacza, że było łatwo, bo cały czas musiałyśmy być skoncentrowane i nie schodzić z wysokiego poziomu. ŁKS rzucił się na nas na początku, ale później to my przejęłyśmy inicjatywę i nie oddałyśmy jej. Cieszę się, że znów byłyśmy górą, bo ten mecz jest trochę inny niż pozostałe. Niby przed nim nie "nakręcałyśmy się", ale kiedy weszłyśmy na parkiet czuć było, że to są derby - podkreśliła. Oba łódzkie zespoły na trybunach dopingowało ponad cztery tysiące fanów. Trener Budowlanych Błażej Krzyształowicz pokreślił, że gdyby wszystkie spotkania były rozgrywane przy takiej atmosferze zawodniczkom grałoby się lepiej. - Taka atmosfera wyzwala dodatkowe emocje. Czasami przechodziły ciarki, bo rzadko na meczu ligowym zdarza się tak głośny doping - dodał. Jednocześnie zaznaczył, że ważnym aspektem w tym pojedynku było poradzenie sobie z presją i derbową otoczką, z czym - jak ocenił - jego podopieczne dobrze dały sobie radę. - Chcieliśmy zwyciężyć, ale też poprawić jakość naszej gry, bo w ostatnich spotkaniach nie byliśmy z niej zadowoleni. Te dwa cele udało się zrealizować. Dużą różnicę zrobiła dziś zagrywka, ale też podnieśliśmy swoją skuteczność w ataku. Z biegiem czasu, kiedy opanowaliśmy nerwy nasz atak wyglądał bardzo dobrze, a w szczególności Kaja Grobelna na prawym skrzydle - podsumował. Mocno rozczarowani postawą drużyny ŁKS byli kapitan Agnieszka Wołoszyn i trener Michał Masek. - Było jeszcze gorzej niż w pierwszym meczu z Budowlanymi. Wtedy podjęłyśmy walkę, a teraz już niekoniecznie. Na pewno nie był to dobry występ w naszym wykonaniu i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Możemy w tej lidze wygrywać, ale do tego potrzebna jest wola walki. Budowlani mają duży potencjał i w tym sezonie mierzą w medal, my mamy inne cale, ale jeśli kogokolwiek paraliżuje przeciwnik to daleko w sporcie się nie zajdzie - stwierdziła atakująca beniaminka. Opiekun ŁKS przyznał zaś, że jego podopieczne walczyły tylko w początkowej fazie setów. - Nie wiem dlaczego tak było. Jedna rzecz to może umiejętności, a druga to funkcjonowanie tego zespołu. Nie podoba mi się to, jak dziś zagraliśmy, ale musimy realnie oceniać nasze możliwości. Dlatego dla nas ważnym meczem będzie sobotni pojedynek z Muszynianką Muszyna - tłumaczył słowacki szkoleniowiec. Po niedzielnej wygranej Budowlani pozostali na trzecim miejscu w tabeli za Chemikiem Police i Impelem Wrocław. ŁKS zajmuje ósmą pozycję.