Sąd uznał za całkowicie bezzasadne apelacje złożone przez prokuraturę i obecny zarząd PZPS jako oskarżyciela posiłkowego wobec Biesiady i dwóch byłych pracowników związku. - Ten wyrok ostatecznie potwierdza absurdalność stawianych Januszowi Biesiadzie zarzutów. Nie uszło oczywiście uwadze sądu, iż w czasie trwania procesu PZPS zniszczył całą dokumentację księgową, która była w zasadzie podstawowym dowodem oczyszczającym byłego prezesa. Na szczęście kopie tych dokumentów w czasie, gdy Janusz Biesiada pełnił funkcje prezesa zarządu, zostały złożone do akt innej sprawy sądowej i wbrew "staraniom" mogły być dowodami w sprawie - powiedział obrońca Biesiady, mecenas Paweł Brożek. Prokuratura żądała dla Biesiady trzech lat pozbawienia wolności i grzywny w wysokości 75 tysięcy złotych. Był on m.in. oskarżony o posługiwanie się w styczniu 2001 roku, podczas zjazdu PZPS, podrobionym dokumentem, dzięki któremu władze związku otrzymały absolutorium oraz o niezgodne z przepisami wykorzystywanie dotacji budżetowych, które także były nieprawidłowo rozliczane. Dla byłego głównego księgowego PZPS Krzysztofa Kosowskiego prokurator domagał się 1,5 roku pozbawienia wolności i 50 tysięcy złotych grzywny, a dla byłej pracownicy PZPS Aleksandry Kolasińskiej sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na trzy lata oraz grzywny w wysokości trzech tysięcy. Powodem wszczęcia postępowania była kontrola przeprowadzona w PZPS przez uprawnione do tego organy Polskiej Konfederacji Sportu (PKS). W jej wyniku stwierdzono nieprawidłowości, na które powoływała się prokuratura w akcie oskarżenia. Sądy obu instancji nie podzieliły opinii organów kontrolnych PKS stwierdzających nieprawidłowości, gdyż w trakcie postępowania żadnemu z trójki oskarżonych wprost nie udowodniono winy ani nawet zamiaru dokonania przestępstwa. W trakcie przewodu sądowego nie przedstawiono dowodów na faktyczne powstanie szkody wobec PZPS spowodowanej działalnością oskarżonych w okresie ich pracy we władzach związku. - Mamy nadzieję, iż dla niektórych działaczy związku, którzy kilka lat temu tworzyli wizerunek "Janusza Biesiady przestępcy", nie będzie nadmiernym wysiłkiem powiedzenie krótkiego słowa "przepraszam". Otwarta pozostaje nadal kwestia, z jakiego powodu prokuratura skierowała akt oskarżenia, który na kilka lat wyłączył Janusza Biesiadę z życia publicznego i zarządzania związkiem - dodał mecenas Paweł Brożek.