Polska - Cypr 0-0. Pierwszy w historii mecz kadry w Gdańsku
Feralne miejsce! Pierwszy w historii mecz reprezentacji Polski w Gdańsku i od razu blamaż! 12 kwietnia 1987 roku "Biało-Czerwoni" zaledwie zremisowali bezbramkowo z Cyprem.
Po rozczarowującym mundialu w Meksyku w 1986 r., na stanowisku selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski musiała nastąpić zmiana. Po raz pierwszy w historii rozpisano konkurs, zdaniem komisji najlepszą pracę napisał Wojciech Łazarek, w pokonanym polu zostawiając m.in. Leszka Jezierskiego, Huberta Kostkę, Andrzeja Strejlaua i Jana Tomaszewskiego.
Nowo wybrany papież czy prezydent USA rozpoczyna urzędowanie od objazdu po sojuszniczych stolicach, podobnym tropem poszedł selekcjoner. Łazarek zaczął kadencję eksperymentalnym remisem z Koreą Północną w Bydgoszczy, gdzie kiedyś trenował tamtejszego Zawiszę. Za jakiś czas przyszła pora na Gdańsk, gdzie kadra nigdy wcześniej nie gościła. Co prawda, selekcjonerami byli Ryszardowie Kulesza i Koncewicz czy Tadeusz Foryś, którzy trenowali Lechię, ale nikt nie był tak mocno związany z Wybrzeżem jak Wojciech Łazarek, który dla biało-zielonych grał, potem dwa razy ich prowadził, za każdym razem zostawiając spory niedosyt. Logiczne było, że pod kierownictwem Łazarka kadra po raz pierwszy w historii zagości nad morzem. I nie ma się co obrażać, że dopiero po czterech dekadach PRL, przecież północ kraju była zawsze słabsza piłkarsko od południa. Po dziś dzień z miast koronowanych na mistrza ligi piłkarskiej, to Poznań jest najdalej położonym na północ. Zresztą dwa premierowe tytuły zostały zdobyte pod wodzą Łazarka w latach 1983-84.
Kolejnym ukłonem w stronę gdańskich widzów było powołanie na mecz z Cyprem obrońcy Marka Ługowskiego, wcześniej w meczach sparingowych sprawdzany był pomocnik Lechii Mirosław Pękala.
Cypryjscy kelnerzy
Przybysze z Wyspy Afrodyty ulokowali się w gdańskim Hotelu Posejdon (logiczne - mitologiczna Afrodyta miała z Posejdonem dzieci). Dzień przed meczem odbyło się spotkanie reprezentacji młodzieżowych. W rodzinnym mieście Kazimierza Deyny, niedalekim Starogardzie Gdańskim, nasza młodzież rozbiła Cypryjczyków 5-0. Największy "Deynolog" w kraju, Stefan Szczepłek, był na tym meczu i wspomina, że co najmniej taki wynik przewidywany była na Niedzielę Palmową, na mecz seniorów. Jeszcze większym optymistą pozostawał Mirosław Okoński, który przewidywał wynik 10-0! Były ku temu podstawy, gdyż rywal, jak na ówczesne realia, był przysłowiowym "chłopcem do bicia". Cypr wcześniej nigdy nie zdobył wyjazdowego punktu w meczach eliminacyjnych!
Wobec nieobecności Zbigniewa Bońka (zgłaszał chęć przyjazdu, ale gdy dzwonił do trenera, ten był akurat w Polmozbycie), to właśnie na występ wspomnianego Okońskiego, najbardziej czekała publika, która w komplecie wypełniła stadion 150 minut przed pierwszym gwizdkiem. "Mundka" wybrano drugim najlepszym graczem Bundesligi, był megagwiazdą w Hamburgerze SV, więc postanowił zaszpanować i przyjechał nowym BMW. Nie do końca wiedział, gdzie jest który przycisk, zamiast klimy włączył ogrzewanie i gdy dojechał nad morze był już ugotowany niczym krewetka.
Podczas przedmeczowego zgrupowania na obiektach gdańskiej AWF ktoś po piorunochronie dostał się do pokoju, który Okoński zajmował, skradł dokumenty, gotówkę, a na dodatek kluczyki do samochodu. Kolejne dni "Oko" spędził przy telefonie, usiłując ściągnąć z Hamburga ściągnąć zastępcze auto. “Jak się nie wiedzie, to nawet przy pomocy świecy można dostać udaru słonecznego" pisał tygodnik “Sportowiec" po meczu.
Z Okońskim nie udało nam się skontaktować, przed ostatnim meczem Lecha z Legią, Król Poznania nie zwykł sięgać po słuchawkę i się rozpraszać. Za to po jednym sygnale odebrał i długo ze szczegółami opowiadał Jacek Bayer, z drugoligowej wtedy Jagielloni Białystok. Dla "Dużego" (pseudonim boiskowy wziął się od wzrostu) był to pierwszy i ostatni mecz w kadrze, pewnie dlatego wszystko zapamiętał, łącznie z długą drogą pociągiem z Radomia z II-ligowego meczu z tamtejszą Bronią. "Jaga" , jak zwykle w tamtym sezonie, wygrała 2-0, po bramkach Bayerów: "Dużego" Jacka (20. gol w sezonie) i "Małego" Darka. Piłkarze urodzili się w odstępstwie pięciu miesięcy, więc braćmi być nie mogli, takie pokrewieństwo łączyło ich ojców. W meczu z Cyprem, Bayera wprowadzono w 46. minucie za Jana Furtoka, "Duży" zmarnował jedną doskonałą szansę, gdyby stało się inaczej, kto wie, może zostałby w kadrze na dłużej?
Lepszy niż Dziekanowski
Mecz zakończył się bezbrakowym wynikiem. Polacy cisnęli, ale do siatki trafić nie mogli. Gdy już było mocno nerwowo, w 66 minucie Dariusza Dziekanowskiego zastąpił grający drugi (i ostatni) mecz w kadrze Leszek Iwanicki z Widzewa. Jak wspomina Jerzy Chromik obsługujący tamten mecz dla "Sportowca", obie zmiany wywołały niemałe zdumienie w loży prasowej. Łazarek miał przecież na ławce m.in. Krzysztofa Barana, Ryszarda Tarasiewicza i...Marka Ługowskiego. Nazwisko tego ostatniego wielokrotnie skandowała publika: "Marek Ługowski jest lepszy niż Dziekanowski!".
Ten ostatni, niczym Kazimierz Deyna na Stadionie Śląskim dekadę wcześniej, był niemiłosiernie wygwizdywany. Czemu? "Dziekan" był symbolem Warszawy i Legii znienawidzonej za podbieranie najlepszych zawodników konkurencji. Dodatkowo, mecz odbywał się w bastionie "Solidarności", a Dziekanowski w 1985 r. zaapelował w "Dzienniku Telewizyjnym" o udział w reżimowych wyborach, co nie zostało zapomniane. Czy na Lechię przyjeżdżała Legia czy tak jak wtedy, wyjątkowo kadra, gdy tylko Dziekanowski dochodził do piłki, rozlegały się gwizdy i ryk "Na wybory!". Po latach to żądanie spełniło się, popularny "Dykta" z powodzeniem kandydował do Sejmiku Województwa Mazowieckiego i stołecznej rady miasta, z mniejszym do sejmu.
Występ Okońskiego, sprawił, że lewonożny Włodzimierz Smolarek musiał wystąpić na prawym skrzydle. - A co miałem się bronić u siebie z Cyprem? Po latach odpiera zarzuty Łazarek, który wystawił ultraofensywny skład z pomocnikiem Waldemarem Prusikiem na prawej obronie.
Polacy cisnęli niemiłosiernie, na skrócie z meczu można doliczyć się z 10 stuprocentowych sytuacji. Jednak nic wpaść nie chciało i sensacja stała się faktem. Cypryjczycy w Gdańsku mieli swoje Wembley.
Po meczu trener Łazarek wyglądał jakby postarzał się o 10 lat. Wymyślano najróżniejsze tłumaczenia, najbardziej popularne to, że boisko było zbyt wąskie. Płyta stadionu przy Traugutta 29 miała 64 metry szerokości i była faktycznie najwęższa w ówczesnej I lidze, lecz i tak trudno racjonalnie wytłumaczyć przebieg i wynik tego meczu. Gdyby okradli wszystkich, Smolarek zagrał w bramce, selekcjoner w ataku, a wszyscy w nocy byli na weselu i tak powinni wygrać. Kolega po meczu czekał na autografy i był w szoku jak zobaczył, że Okoński jara szluga za szlugiem. Problemy motoryzacyjne to jedno, a dwie godziny bez fajki (na boisku nie wypada) to drugie.
Jagiellonia Białystok trzy dni później, w obecności 30 tysięcy widzów, zremisowała u siebie bez bramek ze Stalą Stalowa Wola. Z racji udziału Bayera w meczu z Cyprem, spotkanie "Jagi" zostało przełożone na środek tygodnia, PZPN musiał zapłacić Totalizatorowi Sportowemu 250 tysięcy kary za odwołanie meczu, który wypadł z zakładów. Białostocczanie wygrali II ligę z rekordową 15-punktową przewagą, Jacek Bayer z 23 golami został królem strzelców, a na Podlasie po raz pierwszy w historii zawitała najwyższa klasa rozgrywek.
Przed meczem z Cyprem kadra Łazarka była niepokonana, potem zaczęła przegrywać taśmowo. Jeszcze w kwietniu poległa pod Akropolem, za miesiąc w Budapeszcie i awans do mistrzostw Europy trzeba było odłożyć na później. Grupę eliminacyjną wygrali Holendrzy, którzy potem triumfowali na boiskach RFN.
W Gdańsku kolejny mecz reprezentacji rozegrano dopiero w 2011 r. z Niemcami, już na innym stadionie.
Kadra Łazarka była nieskuteczna niczym ówczesna drużyna Lechii. Przed meczem na mieście chodziły plotki, że to zawodnicy pierwszego zespołu będą podawać piłki, co miało być dla nich upokorzeniem i karą za to, że byli tak nieskuteczni - na 21 rozegranych do meczu z Cyprem spotkaniach trafili do siatki 13 razy. Władza zapewne pamiętała solidarnościową demonstrację podczas meczu z Juventusem, dlatego ostatecznie obok juniorów rocznika 1975 na bieżni stali wyraźnie więksi juniorzy sekcji rugby. Ci pierwsi mieli podawać piłki, drudzy zrywać antypaństwowe transparenty.
Po meczu cypryjscy kibice (ze trzech? czterech?) zeszli na bieżnię i z cypryjską flagą zrobili po bieżni rundę wokół stadionu. Oklasków nie dostali, ale zostali przyjęci całkiem przychylnie. Publika doceniła sukces Cypryjczyków oraz miała dość naszych po 90 minutach nędznej kopaniny.
12.04.1987 Gdańsk, Stadion Lechii
Polska - Cypr 0-0
Polska: J. Kazimierski, W. Prusik, P. Król, D. Wdowczyk, J. Urban, J. Wijas, D. Dziekanowski (L. Iwanicki 66), J. Karaś, M. Okoński, J. Furtok (J. Bayer 46), W. Smolarek.
Cypr: A. Charitou, C. Miamiliotis, C. Pittas, N. Pantziaras, D. Misos, Y. Yiangoudakis, P. Savva, P. Marangos, G. Savvides, F. Nicolaou, M. Tsingis (K. Pantziaras 85).
Sędzia: Ruokonen (Finlandia)
Widzów: 35.000
Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie
Maciej Słomiński