Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wojciech Łazarek - między Gdańskiem i Poznaniem

Jak trener roku Wojciech Łazarek zamienił mistrzowski Poznań na gdańskiego beniaminka.

Lechia Gdańsk. Trener Piotr Stokowiec przed meczem z Lechem Poznań: Statystyki są jak bikini. wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

Trener Wojciech Łazarek i Lech Poznań  to było małżeństwo idealne.  Gdy narzeczeni zeszli się ze sobą w grudniu 1979 roku wcale nie było pewne czy związek wypali. Kimże był wtedy "Baryła"? Szkoleniowcem, który wprowadził Olimpię Elbląg do II ligi a Zawiszę Bydgoszcz do Ekstraklasy. A Lech? Na ligowym półmetku zajmował przedostatnie miejsce w najwyższej klasie rozgrywek, trzeba było pilnie ratować ligowy byt.

Trzy i pół roku później Łazarka pytano: "Co ty jeszcze w Poznaniu robisz? Mistrzostwo zdobyłeś, puchar też". " Teraz musi być jedno i drugie" odparł niezbity z tropu trener. I tego dokonał. Pięć lat po rozpoczęciu współpracy "Kolejorz" miał na koncie dwa pierwsze w historii klubu mistrzostwa Polski (1983-4), takoż dwa premierowe krajowe puchary (1982 i 1984), a Łazarek był najlepszym trenerem w kraju, co dwukrotnie (1983-4) potwierdził w plebiscycie "Piłki Nożnej".

Jego kadencja w Wielkopolsce to dla Lecha skok nie tylko piłkarski, a organizacyjny. Latem 1980 roku po 12 latach budowy otwarto nowy stadion przy ul. Bułgarskiej. Na wyższy poziom weszli poznańscy działacze, słynni prywaciarze, którzy potrafili sprowadzić do Wielkopolski z powrotem Mirosława Okońskiego. A przecież w latach 70. cała piłkarska Polska śmiała się z 300 tysięcy złotych zostawionych na stole w PZPN przez kaperowanego do Lecha, Władysława Dąbrowskiego.

Łazarek był idolem. Na spotkanie w poznańskim empiku nie można wetknąć szpilki, "Baryła" mówi o wszystkim, prostuje plotki, że jeździ mercedesem i mieszka w wilii. W rzeczywistości miał malucha i mieszkał w bloku.

Pięć pięknych lat, największe sukcesy w historii poznańskiego klubu. Piękna karta! Jesienią 1984 roku przy okazji pucharowych meczów z Liverpoolem (0-1 i 0-4) Łazarek grzmi na łamach gazet, że "mistrzowi Polski nikt nie chce pomóc". Wkrótce potem podejmuje decyzję o odejściu. Czemu? Miał mocną opozycję w klubie, Jerzy Łupicki mówił o nim w słowach nie dających się cytować. Po autoryzacji zostało to:

- Coś się wtedy popsuło. To jest najgorsze, jak coś kochasz, pracujesz, żeby ulubiony klub odniósł sukces, ale cały splendor spływa na kogoś, kogo nie lubisz. 

 Łazarek odszedłby wcześniej, ale murem za nim szef piłkarskiej sekcji "Kolejorza", Hilary Nowak. Mimo tarć jesienią 1984 roku w lidze wciąż idzie świetnie. Do 4 listopada, przez 11 gier Lech jest niepokonany, dopiero wtedy przy Bułgarskiej minimalnie lepszy okazał się Górnik Wałbrzych. Na wyjazdach "Kolejorz" pozostawał niepokonany jeszcze dłużej, aż do 14 kwietnia 1985 roku, gdy w Gdańsku lepsza okazała się Lechia. Do wygranej 2-0 biało-zielonych poprowadził....Wojciech Łazarek, który przed meczem odebrał nagrodę dla najlepszego trenera roku 1984. Nagrodę, na którą przecież zasłużył pracą w Wielkopolsce. 

Wojciech Łazarek w czasie meczu Lechia - Lech 14 kwietnia 1985 r. Fot. Lechia Historia/
Cafe Futbol. Probierz broni Brzęczka (POLSAT SPORT). Wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

Spotkanie ze starymi znajomymi z Poznania i odebranie nagrody to chyba najlepszy (jedyny?) przyjemny moment rocznego pobytu Łazarka w Gdańsku.

Na zakończenie roku 1984 "Piłka Nożna" przepytała trenerskiego laureata.

Gdyby nie odszedł pan z Poznania...

- Musiałem odejść. Byliśmy sobą zmęczeni.

Trzeciego tytułu "trenera roku" będzie szukał pan w Gdańsku?

- Tak i wiem, że swoją decyzją niektórych ludzie wprowadziłem w zdumienie. Po tylu sukcesach pchać się do zespołu, który będzie walczył o pozostanie w lidze? Wielu znacząco pukało się w czoło.

Wkrótce pukał się w czoło i sam Łazarek przy porannym goleniu, chociaż początki złego były miłe.

10 grudnia 1984 r. na specjalnie zwołanej przez BKS Lechia konferencji prezes klubu mgr Andrzej Grabowski poinformował o objęciu funkcji trenera piłkarzy przez Wojciecha Łazarka. Na to zanosiło się od jakiegoś czasu, gdy przed sezonem 1984/85 Bogusław Oblewski odchodził z Lecha, "Baryła" zasugerował mu, żeby może wybrał się właśnie nad morze, do Lechii Gdańsk.

Wojciech Łazarek podczas meczu w Gdańsku, lata 70. XX wieku. Fot. Lechia Historia/

- Może wiedział już wtedy, co wydarzy się za pół rok? - zastanawia się "Bolo" Oblewski.

Do sztabu Łazarka dokooptowano dotychczasowego trenera Michała Globisza i "Bobo" Kaczmarka.

- Gdański klimat uważam za sprzyjający. Lubię się sprawdzać w różnych, nawet ekstremalnych sytuacjach - tłumaczył nowy trener Lechii i jakby wykrakał. Chyba przy nominacji podano bąbelki, bo dodawał, że "ma zamiar wypróbować reprezentanta Polski w rugby, 20-letniego Sylwestra Hodurę".

Lech był w tabeli trzeci, Lechia druga, ale od końca. Liderowała za to w tzw. "Lidze Stadionów", na jej mecze przychodziły tłumy. - Zainteresowanie meczami Lechii jest ogromne i przewyższa zainteresowanie samym klubem - komentował po jakimś czasie "Baryła".

Co zastał "Łazar" w Lechii? Mniej więcej to co pięć lat wcześniej w Lechu. - Podarty materac i starą, dziurawą piłką lekarską - z przekąsem opowiada  piłkarski "syn" Łazarka, "Bobo" Kaczmarek. Początkowo entuzjazm był ogromny.

- To było zawsze marzenie Łazarka, wrócić do Lechii, do domu - mówi kierownik drużyny Lechii w latach 80., Roman Józefowicz. Dziwne to marzenie, masochistyczne. Gdy Łazarek poprzednio pracował w Gdańsku o tym, że już ustał jego stosunek pracy dowiedział się od...gospodarza obiektu, mimo że był liderem II-ligowej tabeli.

Za kilka miesięcy mógł mieć poczucie deja vu.  Nikt go nie zwolnił, ale był pozostawiony sam sobie.

- Mam żal do działaczy. Jak wygrać z przeciwnikiem, gdy nie można pokonać samego siebie?

Zagadkowe to wypowiedzi. Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo. Z działalności wycofał się prezes Andrzej Januszewski, za którego kadencji Lechia zdobyła Puchar Polski i awansowała o dwie klasy rozgrywkowe. - Zniknął gdzieś sympatyczny pan Nikodem wraz z szarą eminencją, Edwinem - dorzuca Józefowicz, pijąc do ojca chrzestnego mafii samochodowej, Nikodema Skotarczaka, który za udział w sukcesach Lechii w latach 80. otrzymał tytuł "Zasłużonego dla Gdańska" od ówczesnego prezydenta miasta, Kazimierza Rynkowskiego.

Cafe Futbol. Hajto: Uważam, że trener nie powinien uczestniczyć w jakichkolwiek negocjacjach piłkarzy (POLSAT SPORT). Wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

Już po 100 dniach przy Traugutta Łazarek nie miał złudzeń: - Lechia? No cóż, Lechia, to jakby ukochane dziecko Wybrzeża. Czy nie miałem wrażenia, że z klubu sportowego do LZS (Ludowe Zrzeszenie Sportowe - przyp. red.), z przedsiębiorstwa do manufaktury? - Pytał sam siebie. Działacze obiecali mu mieszkanie. Do dziś mieszka w bloku na Orłowskiej, w tym samym lokalu co w roku 1967. Lokal otrzymał wtedy od Lechii, do której przeszedł ze Startu Łódź. Na jego transfer zgodę musiał wyrazić sam Roman Korynt, z którym naparzał się na drugoligowych boiskach.

Lechia cudem się utrzymała na mecie sezonu 1984/85, ostatni mecz sezonu ze Śląskiem Wrocław wygrała 3-2. Właśnie taki rezultat, co za przypadek, dawał utrzymanie obu zespołom, radiowe studio S-13 notowało rekordy słuchalności. Jak na Budowlany Klub Sportowy przystało w Lechii trwała ciągła modernizacja. Szczególnie wzmożony ruch trwał na linii Gdańsk - Poznań. Do Lecha przeszedł snajper wyborowy, Jerzy Kruszczyński, w odwrotnym kierunku syn trenera Grzegorz, Bogusław Oblewski, Ryszard Szewczyk i Jacek Bąk. Ten ostatni to był niezły piłkarz, tylko niepotrzebnie zakwaterowano go w "Posejdonie". Otoczenie nie sprzyjało sportowej koncentracji. Pełnię możliwości Bąk pokazał w Legii Warszawa w spotkaniach z Sampdorią Genua i Manchesterem United kilka lat później.

A propos pucharów, Łazarek obiecał Gdańskowi Europę i faktycznie latem Lechia latem zagrała w Pucharze Lata. Najbardziej pamiętny z tych wyjazdów to ten do Czechosłowacji na mecz ze Spartą Praga, gdy wagon z wesołym towarzystwem chcieli na bocznicę odstawić celnicy. Na ligowej bocznicy znalazła się też gdańska drużyna - po 18 meczach sezonu 1985/86 miała na koncie ledwie 12 oczek. Łazarek uznał wówczas, że czas na ewakuację.

Jeszcze w listopadzie na łamach "PN" mówił: - Ludzie, z którym rozpoczynałem snucie wielkich planów, już dla Lechii nie istnieją. Przyszli inni, z którymi trudno się dogadać. Momentami myślę, że porwałem się z motyką na słońce.

Redaktor Paweł Smaczny dopytywał: Szwedzka prasa podała, że od 1 stycznia zostaje pan trenerem drugoligowego Trelleborga. Podano nawet wartość zawartego kontraktu.

- I pan wierzy dziennikarzom? Zawsze coś wymyślą, by był ruch w interesie. Jeśli to prawda zaproszę pana do Trelleborga i sprawdzi pan czy  Łazarek tam jest. A tak poważnie, trochę mi żal, że nie będę już "trenerem roku". Trochę się do tego tytułu przyzwyczaiłem - kokietował w swoim stylu "Baryła".

Wreszcie miesiąc później, faktem stało się to o czym wróble na dachach Trójmiasta ćwierkały od dawna, nawet losowanie meksykańskich mistrzostw świata zeszło na drugi plan. Łazarek złożył w klubie BKS Lechia pisemną prośbę o udzielenie bezpłatnego urlopu. Kontrakt z drugoligowym szwedzkim, Trelleborgiem został już podpisany, trener czekał jedynie na zgodę polskich władz sportowych. Podjęcie takiej decyzji w połowie rozgrywek, gdy Lechia była wśród drużyn najbardziej zagrożonych degradacją postawiło trenera w  świetle dość dwuznacznym. W redakcjach dzwoniły telefony, gdańscy kibice nie kryli gniewu i oburzenia powszechnie mówiąc o "dezercji i kapitanie, który pierwszy ucieka w tonącego okrętu". 

Wojciech Łazarek odpowie na wszystkie pytania czytelników "Sportu". Fot. Lechia Historia/

Na do widzenia "Baryła" mówił: - Nie chciałbym wypowiadać się na temat finansowej sytuacji klubu, bo zasmuciłaby ona każdego szkoleniowca pierwszoligowej drużyny. Lechii potrzeba przede wszystkim stabilności organizacyjnej. Taki a nie inny skład drużyny, jej postawa w rozgrywkach ściśle się z tym wiążą. Kilka punktów stracił zespół jesienią w najgłupszy z możliwych sposób, dając sobie wbić bramki w ostatnich minutach.

Działacze i kibice na Wybrzeżu liczyli, że Łazarek powieli w Gdańsku to co udało się w Poznaniu. Cudotwórcą jednak nie jest. Na prośbę o porównanie warunków w jakich przyszło mu działać w Lechu i Lechii machnął tylko ręką:- To są rzeczy nieporównywalne!

Co ciekawe pół roku po "dezercji" z Gdańska Wojciech Łazarek wygrał rozpisany przez PZPN konkurs i został selekcjonerem reprezentacji Polski. To była nagroda za pięć lat w Poznaniu, bo przecież nie za nieudany rok w Gdańsku. Pierwszy mecz o punkty za kadencji "Baryły" zagrała właśnie w Wielkopolsce. W kwietniu 1987 roku kadra po raz pierwszy w historii zagościła nad morzem i doszczętnie skompromitowała się bezbramkowym remisem z cypryjskim outsiderem. Jednak selekcjonerska kadencja Wojciecha Łazarka, to już temat na zupełnie inną opowieść.

Maciej Słomiński

Wojciech Łazarek otrzymuje tytuł trenera roku przed meczem Lechia - Lech. Fot. Lechia Historia/

 


 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem