Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ronaldo przed Gran Derbi ociera się o dokonania nieziemskie

Wyrzucając niesłusznie z boiska obrońcę Juventusu Turyn Giorgia Chielliniego niemiecki arbiter wypaczył wczorajszy hit w Champions League. Tak więc na trzy dni przed Gran Derbi na Camp Nou wciąż nie wiemy jak silny jest Real Madryt Carla Ancelottiego?

Cristiano Ronaldo
Cristiano Ronaldo/AFP

Pojedynek kolosów mógł i powinien być ciekawy, chwilami wręcz fascynujący. Taki jak do 48. minuty, gdy Chiellini wyleciał z boiska za uderzenie w głowę Cristiana Ronalda. Portugalczyk przesadził z reakcją, to nie był cios łokciem, a tylko ręka przyłożona do twarzy, arbiter dał się nabrać psując spektakl, który zapowiadał się tak dobrze.

Chiellini był jednak antybohaterem wieczoru. Faul na Sergiu Ramosie w polu karnym, zaraz po tym jak Juventus doprowadził do remisu, to futbolowy absurd w najczystszej postaci. Hiszpan nie miał szans dojść do piłki i zagrozić Gianluigiemu Buffonowi, tak więc zwycięski gol "Królewskich" wziął się z idiotycznego błędu obrońcy, a nie przebłysku geniuszu napastników (jak pierwszy).

Ronaldo i Angel di Maria to w tej chwili największe atuty "Królewskich". W trzech meczach tego sezonu Ligi Mistrzów Portugalczyk zdobył siedem bramek, co ociera się o dokonanie nieziemskie. W pięciu z 21 edycji rozgrywek wystarczało to już do zdobycia tytułu króla strzelców. Ronaldo dokonuje rzeczy wielkich, dzięki czemu Real spacerkiem dobrnie pewnie do 1/8 finału, czego z pewnością nie da się powiedzieć o Juventusie. Mistrza Włoch czeka bardzo ciężki bój o przetrwanie do wiosny w Lidze Mistrzów.

Jaki jest zespół Carla Ancelottiego wciąż nie wiemy. Może byśmy się dowiedzieli, gdyby w drugiej połowie Włosi ruszyli do przodu w pełnym składzie? Na pewno jednak "Królewscy" czują się psychicznie silniejsi niż zaledwie przed tygodniem. Wtedy ich trener obiecywał poprawę, argumentując, że gorzej grać już nie można.

Za trzy dni Gran Derbi. Już bez tych wszystkich podtekstów związanych z szaleństwami Jose Mourinho. Ancelotti i Gerardo Martino zaczepiać się z pewnością nie będą. Gracze obu drużyn, choć rzucą do walki wszystkie siły, też zatęsknili za normalnością. W końcu potem trzeba spotkać się u Vicente del Bosque i jakoś spojrzeć sobie w oczy.


"Gareth Bale jest gotowy do gry w podstawowym składzie" - ogłasza Ancelotti. Medialnie te słowa znakomicie się sprzedają, chodzi w końcu o gracza wartego blisko 100 mln. Czy jednak Walijczyk jest w formie, by pomóc drużynie na Camp Nou? Tego przewidzieć się nie da. Może zdarzyć się tak, że wystarczy jego szybkość. W ataku pozycyjnym di Maria jest dziś o dwie klasy lepszy. A może jednak włoski trener pozostawi na ławce słabiutkiego ostatnio Karima Benzemę, z Ronaldo zrobi środkowego napastnika, a na skrzydłach zagrają Argentyńczyk z Walijczykiem?

Tak samo niewiadoma jest siła Barcelony. Katalończycy stracili w tym sezonie cztery punkty, po dwa w Primera Division i Champions League. Neymar z Alexisem grają bardzo nieregularnie, czasem zachwycają, ale w spotkaniach z silnymi raczej zawodzą. Dotąd Barca Martino zagrała trzy mecze z rywalami o porównywalnej klasie: dwa w Superpucharze Hiszpanii z Atletico i wtorkowe starcie z Milanem na San Siro. Żadnego nie udało się wygrać. Warto zauważyć jednak, że Real poległ z Atletico na Santiago Bernabeu.

Czy "Królewscy" zastosują na Camp Nou taktykę podobną do tej z ery Mourinho? Nie byłoby w tym nic złego, uporządkowana defensywa i gra z kontry, przynosiła im sukcesy w minionym sezonie. "The Special One" na Barcę sposób znalazł, czy Ancelotti z niego skorzysta, czy też za wszelką cenę będzie chciał pójść własną drogą? Rozsądniejsza wydaje się opcja pierwsza, ale przecież Bayern udowodnił, że można zdobyć Camp Nou bez skoncentrowania 80 proc sił pod własną bramką.

Jedno na pewno się nie zmieni. Transfery po obu stronach nie odciążyły od odpowiedzialności za wynik sztandarowych gwiazd po obu stronach. Bale grał mało, więc wniósł do Realu mało, ale Neymar też nie zdołał dotąd wynieść zespołu na wyższy poziom. Złoty gol w starciu z Atletico w Superpucharze Hiszpanii nie przysłania faktu, że 21-letni Brazylijczyk to wciąż tylko materiał na wielkiego piłkarza.

A więc tradycyjnie Messi kontra Ronaldo? To chyba nie zmieni się jeszcze przez kilka lat. Obaj wpływają na wyniki swoich drużyn w ogromnym stopniu, zdobywają bramki w meczach najważniejszych, żaden rywal im nie straszny. Oczywiście przebieg sobotniego Gran Derbi będzie zależał od wsparcia, które otrzymają od zespołu, nie można sobie jednak wyobrazić, że kto inny zagra role wiodące. Jedno jest bezsprzeczne: na trzy dni przed hitem Primera Division każdej z drużyn daleko jeszcze do szczytu formy.

Możemy być pewni, że w sobotę na Camp Nou zmierzą się najdroższe hiszpańskie drużyny, z największymi gwiazdami, ale dokonania Atletico poddają w wątpliwość, czy najlepsze.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem