Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polska – Anglia. Jakub Kamiński dla Interii: Jeśli dostanę szansę, to nie poczuję strachu. Debiut? Jestem zadowolony

Gra dla kadry była moim marzeniem. Nikt mi już tego debiutu nie zabierze, nawet jeśli ktoś twierdzi, że był nieudany. Ja potrafię czerpać z niego radość. Teraz obiecałem sobie, że będę pracował na kolejne mecze. Chciałbym wystąpić przeciwko Anglikom – powiedział w rozmowie z Interią Jakub Kamiński, który w niedzielę zadebiutował w reprezentacji Polski.

EL. MŚ 2022. San Marino - Polska, skrót meczu (POLSAT SPORT) Wideo /Polsat Sport/Polsat Sport

Sebastian Staszewski, Interia: - Jakie są twoje wrażenia po debiucie w meczu z San Marino?

Jakub Kamiński: - Jestem z niego zadowolony.

Z czego konkretnie?

- Cieszy mnie to, że udało mi się wyjść w podstawowym składzie. To było spełnienie mojego marzenia. Byłem przecież tylko piłkarzem dowołanym do kadry... Przeciwko San Marino wypadało więc zagrać dobrze i robiłem, co mogłem. Na boisku na pewno zostawiłem dużo zdrowia.

W Internecie wylała się jednak fala krytyki. Że nie pomagałeś w ataku, miałeś dużo strat.

- Jeśli mam być szczery, to w ogóle nie czytam tych komentarzy. Nie potrzebuję wiedzieć, co myślą o moim debiucie inni ludzie... Każdy może napisać o nim to, co chce. I ja to szanuję.

Ale zapewne masz świadomość, że to nie był wymarzony mecz... Popełniłeś sporo błędów.

- Na pewno, szczególnie w pierwszej połowie. W ofensywie nie zrobiłem zbyt wielu akcji. Po przerwie czułem się już trochę lepiej. Weźcie jednak pod uwagę to, że na zgrupowaniu jestem pierwszy raz, dopiero poznaję chłopaków, uczę się ich oczekiwań, zachowań, uczę się nowej taktyki. Dodatkowo nie zagrałem na stronie, na której ostatnio występuję w Lechu Poznań. To nie są puste wymówki, te czynniki realnie wpływają na grę. Po przerwie musiałem także zabrać się za wykonywanie stałych fragmentów gry... Sporo tego wszystkiego, jak na debiut.

Zdziwiłeś się tym, że w kadrze nie zadebiutowałeś kilka dni wcześniej, przeciwko Albanii?

- Na treningach pokazałem się z dobrej strony, dodatkowo trener Paulo Sousa powiedział o mnie kilka miłych słów na konferencji prasowej. Byłem więc przygotowany na to, aby wejść na murawę. Nie udało się, ale nie ma problemu. Na wygrany 7-1 debiut nie będę narzekał. Poza tym zagrać z Robertem Lewandowskim to wielka rzecz. Do końca życia zapamiętam, że miałem okazję wystąpić u boku najlepszego piłkarza w historii polskiej piłki.

Świetne recenzje po meczu z San Marino zebrał twój kolega, Nicola Zalewski. Jak go oceniasz?

- To bardzo utalentowany zawodnik. W młodzieżówkach graliśmy razem na skrzydłach. Od razu widać było, że to piłkarz wychowany w innej kulturze: świetnie prowadzi piłkę, jest odważny, dynamiczny, nie boi się dryblować. Bardzo cieszy mnie to, że Nicola tak "odpalił".

Powołanie do reprezentacji spadło na ciebie jak grom z jasnego nieba?

- Trochę tak. Byłem nastawiony na to, że spotkam się z trenerem Maciejem Stolarczykiem na kadrze U-21. Miałem zagrać w eliminacjach mistrzostw Europy, a zagrałem w eliminacjach mundialu.

To, co los zabrał ci w październiku, oddał teraz. Przypomnijmy: do kadry powołał cię już trener Jerzy Brzęczek, ale w ostatniej chwili z gry wykluczył cię uraz mięśnia dwugłowego.

- Po tamtej sytuacji powiedziałem sobie, że przez całą karierę będę ciężko pracował na to, aby zadebiutować w reprezentacji Polski. To było moje marzenie. I tego debiutu nikt mi już nie zabierze, nawet jeśli ktoś twierdzi, że był nieudany. Ja potrafię czerpać z niego radość. Teraz powiedziałem sobie, że będę pracował na kolejne. Chcę wystąpić przeciwko Anglikom.

Odważna deklaracja.

- Wszystko zależy ode mnie, wiem o tym. Chciałbym wejść na boisko chociaż na dwie, trzy minuty. Jeżeli trener da mi szansę, to na pewno nie będę przestraszony albo zestresowany. Marzy mi się występ na PGE Narodowym, przy 57 tysiącach polskich kibiców. Tym bardziej, że miałbym okazję zobaczyć z bliska Raheema Sterlinga, który występuje na mojej pozycji.

W twoich słowach słyszę bardzo dużą pewność siebie. Zyskałeś ją po pierwszy meczach Ekstraklasy? Strzeliłeś dwie bramki, zanotowałeś asystę, a Lech wskoczył na fotel lidera.

- Każdy piłkarz, który wyróżnia się w naszej lidze, liczy na powołanie. Tak też było w moim przypadku. Jestem dowodem na to, że Paulo Sousa obserwuje Ekstraklasę i daje szanse. Ale jestem też młody - mam 19 lat - i przez kolejne dwa lata mogę występować w kadrze do lat 21. Nie będę się więc frustrował, jeśli na kolejne zgrupowania nie dostanę powołania. Wtedy z dumą pojadę na młodzieżówkę i tam będę walczył o punkty dla Polski. Bo orzełek w seniorskiej kadrze i w młodzieżowej ważą tyle samo. Ale muszę przyznać, że na treningach w seniorach czuć różnię i chcę w przyszłości trenować z takimi piłkarzami, jak Lewandowski...

Jak dużo zabrakło, abyś z Lewandowskim rywalizował w... Bundeslidze?

- Niewiele. Wolfsburg nie dogadał się jednak z Lechem i zostałem w Poznaniu. Z jednej strony szkoda, bo oferta była bardzo ciekawa, ale z drugiej nie ma żadnego problemu. Będę ciężko pracował na to, aby w tym sezonie wywalczyć dla Lecha wymarzone mistrzostwo na stulecie.

A później?

- A później zrobić kolejny krok, jakim z pewnością będzie transfer do silnej, zachodniej ligi. Chcę spełniać moje marzenia, chcę zagrać w Lidze Mistrzów. I występować w reprezentacji.

Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia

Jakub Kamiński (z prawej)/ Leszek Szymański /PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem