Partner merytoryczny: Eleven Sports

Mecz Węgry - Polska. Jak Gyula Grosics uczył fachu bramkarzy z Zabrza

Futbolowe kontakty polsko-węgierskie zawsze były bardzo bogate. Nie tylko na poziomie reprezentacyjnym. Dowodem piękna śląska przygoda sławnego Gyuli Grosicsa.

Robert Lewandowski otrzymał odznaczenie z rąk prezydenta (POLSAT NEWS). Wideo /INTERIA.TV/polsatnews.pl

Polska długo była zapatrzona w węgierski futbol. Przez dziesięciolecia należał do najlepszych na świecie a "Biało-Czerwoni" starali się korzystać z doświadczeń na różnych poziomach. Grali towarzyskie mecze, uczestniczyli we wspólnych zgrupowaniach, korzystali z usług tamtejszych fachowców. 

Pochodził z górniczego miasteczka

Najsławniejsza jedenastka Madziarów wszech czasów to ta z lat 50. kiedy zdobywali mistrzostwo olimpijskie w 1952 roku, a dwa lata później - wicemistrzostwo świata, co na Węgrzech zostało przyjęte jako klęska. Podstawowym bramkarzem tamtego zespołu był Gyula Grosics; jeden z nielicznych członków tamtego fenomenalnego składu, który nie pochodził z Budapesztu. Ten syn ślusarza urodził się w górniczym miasteczku Dorog, niedaleko Dunaju, który oddziela tam Węgry od Słowacji. Zasłynął świetną techniką i umiejętnością gry na przedpolu. Osiągnąłby jeszcze więcej, gdyby nie proces o szpiegostwo ze sfingowanymi zarzutami jeszcze pod koniec lat 40.

Reprezentacja Węgier w 1950 roku. W dolnym rzędzie pierwszy z prawej Gyula Grosics. Obok Ferenc Puskas/AFP

Bramkarze z Zabrza oczarowani

Ten znakomity bramkarz wbił się w pamięć Huberta Kostki, legendy polskiej piłki, zarówno jako piłkarz, jak i trener. Grosics przyjechał do Zabrza jesienią 1962 roku. Właśnie skończył grę w piłkę. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej wziął udział w swoim trzecim mundialu w Chile (Węgrzy przegrali tam w ćwierćfinale z Czechosłowacją, która zdobyła potem wicemistrzostwo świata). Postanowił zająć się czymś innym. Dostał ważne stanowisko w górniczej firmie Haldex. To spółka powstała w 1959 roku po podpisaniu w Budapeszcie umowy między rządami węgierskim i polskim. Zajmowała się m.in. odzyskiwaniem węgla z odpadów.

Grosics jako jej przedstawiciel przyjechał na Śląsk, bo w Zabrzu, przy kopalni Makoszowy, znajdowała się duża hałda, którą pracownicy Haldeksu przerabiali.

Szybko dowiedzieli się o tym działacze Górnika. Zaproponowali mu współpracę w charakterze trenera bramkarzy, Węgier z radością się zgodził. Tym sposobem pod jego skrzydła dostał się młodziutki Hubert Kostka, który z szacunkiem opowiadał mi o Grosicsu. Przez kilka miesięcy w prowadzonych przez niego treningach zawsze uczestniczyło siedmiu-ośmiu bramkarzy z różnych klubów Zabrza, nie tylko z Górnika - choćby także z pobliskiej Walki Makoszowy.

Uniknął złych nawyków

Hubert Kostka opowiadał mi, że spotykali się nawet pięć razy w tygodniu. Niezmiennie podkreślał, że te zajęcia bardzo rozwinęły go jako bramkarza. Grosics miał stały i niezmienny plan zajęć, schemat treningów. Przebiegały one zawsze tak samo. To dawało bramkarzom pewność siebie. Hubert Kostka ma ten schemat dokładnie w pamięci. Podczas treningów Węgier i jego podopieczni ćwiczyli chwyt, sposób poruszania się, szybkość reakcji, ustawienie podczas strzałów. Chwyty piłki z upadkiem, bez upadku, z krokiem dostawnym. W grę weszła geometria - dwusieczna kąta, która miała wpływ na ustawianie się przy strzałach, albo półelipsa, po której golkiper miał poruszać się pod bramką w zależności skąd nadciągał atak. Jednym słowem - Grosics był nie tylko wybitnym praktykiem, ale również teoretykiem treningu. Dzięki tym zajęciom Hubert Kostka - jak podkreślał - nie zdążył przyswoić sobie złych bramkarskich nawyków. Porozumiewali się po niemiecku.  

Grosics po kilku miesiącach wrócił na Węgry a Kostka chętnie dzielił się nabytą wiedzą z bramkarzami Górnika, którzy przyszli do klubu później. Przyznał mi to jego konkurent do gry w bramce Górnika i reprezentacji - Jan Gomola. 

30 czerwca 2014 roku. Pogrzeb Gyuli Grosicsa w Budapeszcie/AFP

Kiedy w 1966 roku do Górnika przyszedł inny Węgier Geza Kalocsay, gdy dowiedział się, że Kostka terminował u Grosicsa - zdecydował, że ten będzie prowadził w Górniku treningi bramkarskie, mimo że sam był jeszcze czynnym zawodnikiem. Jako piłkarz korzystał z tej wiedzy, kiedy stał na bramce, gdy Polska ogrywała Węgry w finale igrzysk olimpijskich w 1972 roku. Jako bramkarz - sam uczył wielu bramkarzy, których spotkał w swej bogatej trenerskiej drodze. 

***

Sławny bramkarz nazywany od koloru stroju bramkarskiego, którego używał "czarną panterą" (A fekete párduc) zmarł w Budapeszcie w 2014 roku, w wieku 88 lat. Został pochowany w podziemiach bazyliki św. Stefana - tam gdzie inni członkowie słynnej "Złotej Jedenastki" - Ferenc Puskás, Sándor Kocsis i Jenő Buzánszky.

miejsce pochówku Gyuli Grosicsa w podziemiach bazyliki św. Stefana w Budapeszcie/Paweł Czado/INTERIA.PL
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem