Partner merytoryczny: Eleven Sports

Mourinho kontra Ronaldo

Od uwielbienia do niechęci - taką drogę przeszli w zaledwie kilka miesięcy dwaj najsłynniejsi Portugalczycy Jose Mourinho i Cristiano Ronaldo. Dziś w nocy w Miami staną naprzeciw siebie w meczu towarzyskim o niecodziennej dawce emocji.

Jose Mourinho i Cristiano Ronaldo
Jose Mourinho i Cristiano Ronaldo/Jasper Juinen/Getty Images

"On nie urodził się na Maderze, urodził się na Marsie. Dlatego nie jest obywatelem planety Ziemia, jest najlepszy we wszechświecie. To byłaby zbrodnia, gdyby nie dostał Złotej Piłki" - mówił Mourinho trzy dni po ostatnim ligowym Gran Derbi na Camp Nou, w którym dwa gole Ronaldo dały Realowi remis z Barceloną 2-2. Portugalski gwiazdor deklarował swoje oddanie dla trenera wielokrotnie. Mówił, iż chciałby go mieć za szefa do końca kariery, a wszystkich tych, którzy wypowiadali się źle o Mourinhu nazwał pospolitymi zawistnikami. "Zazdroszczą mu, bo jest po prostu najlepszy".

Ronaldo pozjadał wszystkie rozumy

Wystarczyło kilka miesięcy, by opinie jednego i drugiego zmieniły się o 180 stopni. Odchodząc z Realu Mourinho zarzucił Ronaldowi, iż jest pyszny, uważa, że pozjadał wszystkie rozumy, w związku z tym nie będzie się rozwijał, bo nie przyjmuje konstruktywnej krytyki od trenera. Pytany o powody porażki Realu w wyścigu z Barceloną po tytuł mistrza Hiszpanii odpowiedział: "Straciliśmy masę punktów już na początku sezonu, bo jeden facet u nas był wtedy akurat smutny". To ewidentna aluzja do Ronalda.

Niedawno "The Special One" udzielił kolejnego wywiadu, w którym "prawdziwym Ronaldem" nazwał słynnego Brazylijczyka Luisa Nazario de Limę sugerując, że Cristiano nie zalicza do graczy tego samego pokroju. Piłkarz uniknął ostrzejszej polemiki przytaczając portugalskie przysłowie: "nie pluj w talerz, z którego jesz".

Trzyletni pobyt w Madrycie był dla Mourinha zupełnie nowym doświadczeniem. W klubach, które opuszczał wcześniej żegnały go lamenty chóru piłkarzy bezgranicznie oddanych. Kibice pamiętają słynne słowa Marca Materazziego wypowiedziane tuż po finale Champions League Inter - Bayern w 2010 roku. Przed stadionem Santiago Bernabeu rezerwowy gracz klubu z Mediolanu objął Mourinha ze łzami prosząc, by nie odchodził do Madrytu. "Nikt nigdy nie będzie Cię kochał bardziej niż my" - powtarzał.

Po "The Special One" lamentowali gracze Chelsea, gdy Roman Abramowicz zwalniał go 20 września 2007 roku. Niedawno rosyjski właściciel klubu przyznał się do błędu zatrudniając Portugalczyka raz jeszcze, a stęsknione ikony Frank Lampard i John Terry powitały go jak Odysa wracającego do domu.

Więcej wrogów niż przyjaciół

Tymczasem w szatni Realu Madryt Mourinho pozostawił zdecydowanie więcej wrogów niż przyjaciół. To dla niego coś absolutnie wyjątkowego. Lista graczy "Królewskich", z którymi popadł w konflikt jest długa, zaczynając od zesłanego na ławkę Ikera Casillasa. Kłócił się z Sergiem Ramosem, Mesuta Oezila wyśmiał publicznie, że uważa się za Zidane'a, Pepe nazwał "frustratem", bo miejsce w składzie skradł mu taki dzieciak jak Varane. Di Marii powiedział przy kolegach, że walczył na boisku tylko do czasu, gdy zabiegał o podwyżkę. Tego lata Casillas wyznał, że kilka razy chciał zabrać głos na temat szaleństw trenera, ale zawsze dla dobra klubu gryzł się w język.

Rozgrywany dziś w nocy na Sun Life finał turnieju o napuszonej nazwie International Champions Cup miałby niewielką rangę, gdyby nie był pierwszą okazją do rywalizacji Mourinho z jego niedawnymi piłkarzami. W ramach przygotowań do sezonu Real spotka się z Chelsea na obiekcie, gdzie rywalizują futboliści Miami Dolphins. Ronaldo, Casillas, Ramos i reszta zapewniali dziennikarzy, że na widok byłego bossa nie zabraknie im profesjonalizmu. Trudno jednak przypuszczać, by chcieli przegapić okazję do udowodnienia mu czegoś.

Jeszcze dwa lata temu "The Special One" i Carlo Ancelotti siedzieliby na przeciwnych ławkach dla rezerwowym. Kiedy w 2010 roku Mourinho wygrywał Ligę Mistrzów z Interem i przenosił się do Madrytu, Włoch zdobywał z Chelsea podwójną koronę. Dziś spokojny Ancelotti ma być w Madrycie balsamem na otwarte rany po Mourinhu. Porażka z Chelsea, nawet w meczu bez stawki, przyjęta byłaby przez kibiców Realu i stołeczne media, jako coś bolesnego. Piłkarze "Królewskich" wiedzą o tym znakomicie. "Mourinho sprawdzi dzieło Ancelottiego" - napisał górnolotnie komentator dziennika "As". No i proszę - jest jednak o co grać w meczu towarzyskim.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem