W 1/16 Pucharu Polski, Widzew przegrał z Legią 2-3, ale walczył z wicemistrzem Polski jak równy z równym. Trener łodzian, wystawił swój najlepszy skład. Odbiło się to na postawie jego podopiecznych w lidze. Opadł już kurz po pucharowych emocjach i trzeba było wrócić do ligowej rzeczywistości. Tam Widzew musiał rozegrać mecz na szczycie z Resovią. Przed tym spotkaniem, oba kluby miały po 31 punktów i przewodziły tabeli. Zwycięzca miał więc szansę uciec rywalom. Ta sztuka udała się rzeszowianom. Łodzianie nie przypominali drużyny, która w środę napsuła krwi wicemistrzom Polski. W zespole widać było zmęczenie. Rywal nie był tak klasowy, ale to drużyna, która również walczy o awans. Mecz był bardzo wyrównany. Widzew miał kilka szans, ale szybko już kilka minut po przerwie stracił Dawida Mąkę, który odniósł poważnie wyglądającą kontuzję. Brak tego zawodnika odbił się na poczynaniach ofensywnych łodzian. Skorzystali z tego rywale, którzy strzelili gola w doliczonym czasie gry. Warto wspomnieć, że akcja bramkowa rozpoczęła się od zagrania ręką Grzegorza Płatka. Jednak sędzia nie dopatrzył się przewinienia i pozwolił grać dalej. Piłka trafiła do Serhija Krykuna, który w sytuacji sam na sam, nie strzelał, ale podawał do Radosława Adamskiego. Pomocnik Resovii dopełnił formalności i umieścił piłkę w pustej bramce. W tym sezonie, była to pierwsza ligowa porażka Widzewa na własnym stadionie. W efekcie łodzianie spadli na czwarte miejsce w tabeli, ale nie stracili możliwości awansu. Mają tylko trzy punkty straty do rzeszowian, którzy są liderami. MP Zobacz wyniki i terminarz Pucharu Polski