Nie można wypuścić tego z rąk!
Legia wreszcie zagrała w tym sezonie mecz, w którym momentami pokazała swoje możliwości. Wynik 1-1 z Dinamem w Zagrzebiu jest bardzo korzystny w kontekście rewanżu w Warszawie. Mam nadzieję, że we wtorek mistrzom Polski uda się wykorzystać atut własnego boiska, że występ przed własną publicznością ich nie sparaliżuje, co niestety czasem zdarza się tej drużynie.
Od wyniku rewanżu z Chorwatami zależy tak naprawdę ocena dotychczasowych występów Legii w tym sezonie. Jeśli we wtorek uda jej się pokonać Dinamo, to zapomnimy i wybaczymy dotychczasowe wpadki - czy to w Superpucharze, czy w lidze z Radomiakiem. To będzie sygnał, że zespół idzie do przodu. Bo pokonanie takiej klasy rywala, czy nawet remis, jak w przypadku środowego spotkania, ma dużą większą wartość (nie tylko finansową). Natomiast porażka tylko pogorszy ten obraz marazmu z początku sezonu.
W meczu kwalifikacyjnym do LM były momenty, kiedy Dinamo zakładało hokejowy zamek, ale były też momenty, kiedy to Legia miała przewagę, zwłaszcza wtedy, kiedy piłkarze, których stać na wiele, pokazywali swoje atuty. I oby takich momentów z każdym spotkaniem było więcej i więcej.
Maik Nawrocki z dobrym występem
Duże wrażenie zrobił na mnie Maik Nawrocki. Dobrze, że trener Czesław Michniewicz posadził na ławce pasywnego i popełniającego wiele błędów Mateusza Hołownię. Nawrocki grał rozważnie, był dokładny i odważny w swoich zagraniach. Takich zawodników potrzebuje Legia i inne polskie kluby - młodych, utalentowanych i perspektywicznych.
Dobrze, że trener legionistów nie za późno zmienił Mahira Emrelego na Muciego. Podobnie jak w przypadku Nawrockiego, Albańczyk wydaje się być trafionym transferem. Ma swoją klepkę do strzału na boisku, i jeśli na miejscu ma wszystkie klepki w głowie, to "będą z niego ludzie". Nadspodziewanie dobrze zagrał też Rafael Lopes, mimo że musi występować trochę nie na swojej pozycji, za plecami Emrelego, bliżej środka boiska.
Slisz i Emreli poniżej oczekiwań
Było jednak kilku zawodników, którzy grali poniżej oczekiwań. W Zagrzebiu chwalony Bartosz Slisz przebiegł prawie maraton. Miał też udział przy wyrównującej bramce, ale ja bym wolał, żeby pomocnik Legii mniej biegał, a w zamian dokonywał lepszych wyborów przy ustawianiu się i dokładniej podawał. Było bowiem wiele akcji, kiedy po jego błędach Chorwaci niebezpiecznie kontrowali. Mam nadzieję, że do tej nieprzeciętnej wydolności Slisz dołoży inne atuty, te czysto piłkarskie. W pierwszej połowie bardzo sprytnym zwodem, który błyskawicznie dał Legii przewagę w akcji ofensywnej, popisał się Andre Martins. Ale to było tylko jedno takie zagranie w całym meczu, a żeby pokonać Dinamo, takich wygranych pojedynków, zwłaszcza w środku boiska, mistrzowie Polski potrzebują więcej - zarówno ze strony Martinsa, jak i Luquinhasa. Chociaż trzeba przyznać, że wreszcie nie można żadnemu z piłkarzy warszawskiego klubu zarzucić braku ambicji i poświęcenia. Trochę martwi, że gdy Martins nie wytrzymuje trudu meczowych 90 minut, nie ma komu go zastąpić.
Jednym z największych rozczarowań był dla mnie występ Emrelego. Azerski piłkarz błysnął dynamiką i odwagą na początku sezonu, ale podejrzewam, że we wtorek odda miejsce Pekhartowi. Na tle solidnych zawodników Emreli zgasł, nie potrafił wygrać pojedynku, często nawet nie mógł odwrócić się z piłką w kierunku bramki rywala. Przez to trudno było Legii przedrzeć się z piłką w pole karne i aż się prosiło, by wprowadzić wysokiego i dobrze grającego głową Czecha, do którego mogą dorzucać ze skrzydeł Mladenović i Juranović. Niezbyt to wyrafinowana metoda, ale jeśli nie funkcjonuje współpraca drużyny z Emrelim, to trzeba wybrać inny wariant. Mam tylko nadzieję, że Pekhart wkrótce wróci do dyspozycji z poprzedniego sezonu, bo po wejściu, na tle Petkovicia, wyglądał niezbyt imponująco.
Legia Warszawa - Dinamo Zagrzeb. Szanse 50 na 50
O ile wydawało się, że w Zagrzebiu większe szanse mają gospodarze, to teraz oceniam je 50 na 50. Chorwaci to bardzo dobry i doświadczony zespół, ale w Legii jest też kilku zawodników, którzy mogą sprzedać jeszcze więcej ze swoich umiejętności. I co najważniejsze - gramy u siebie w domu, na Łazienkowskiej!