Diego Simeone: Kluczowym graczem Realu może być Casemiro
Trener Atletico Madryt Diego Simeone ocenił przed sobotnim finałem Ligi Mistrzów, że kluczowym piłkarzem Realu Madryt w tym meczu może nie okazać się jedna z gwiazd "Królewskich", ale mniej znany Casemiro. Spotkanie rozpocznie się o 20.45 na San Siro w Mediolanie.
"Casemiro pozwala całemu zespołowi lepiej ustawić się w obronie po stracie piłki. To on sprawia, że Real jest bardzo groźny w kontrataku. Było to widać w obu meczach półfinałowych z Manchesterem City" - ocenił Argentyńczyk na konferencji prasowej.
W ekipie "Królewskich" występuje wiele gwiazd, m.in. najdrożsi piłkarze świata Portugalczyk Cristiano Ronaldo i Walijczyk Gareth Bale, a także czołowy napastnik hiszpańskiej ekstraklasy Francuz Karim Benzema.
Oba zespoły spotkały się w finale LM również przed dwoma laty. Wówczas Real strzelił bramkę wyrównującą na 1-1 w doliczonym czasie drugiej połowy, a w dogrywce zdobył trzy kolejne gole. Atletico ma nadzieję na rewanż.
"Spotkanie będzie wyrównane, szczególnie na początku. Przewagę zdobędzie ta drużyna, która wygra kilka pierwszych walk o piłkę w środku pola. Meczowi towarzyszyć będzie ogromne napięcie. Wiem, że ciąży na moich barkach 113 lat historii klubu, ale mnie się to podoba. Lubię tę presję. Interesuje mnie tylko zwycięstwo" - podkreślił Simeone.
Zdaniem Argentyńczyka, siłą Atletico jest ciągły rozwój.
"Klub, zawodnicy, cała grupa, którą stworzyliśmy, ciągle odnajduje w sobie coś nowego. To jest w tej drużynie najcenniejsze. Celem pracy wszystkich jest rozwój i doskonalenie. Gra w finale to fantastyczne uczucie, a zwycięstwo w nim - jeszcze lepsze. To oczywiście nic łatwego, ale jeśli ciągle się nas sobą pracuje, można osiągać wielkie sukcesy" - powiedział szkoleniowiec.
Jak dodał, nie przewiduje większych zmian w składzie w porównaniu z poprzednimi rundami LM.
"Nie będzie wielkich przetasowań - żaden z zespołów nie ma zamiaru ich wprowadzać. Real prawie wcale się nie zmienił przez te dwa lata, my może trochę bardziej, ale mamy tę samą strukturę. Wielu uważa, że to niedobrze, ale ja mam inne zdanie" - przyznał.