Partner merytoryczny: Eleven Sports

Trzy argumenty Mariusza Rumaka za Lechem

Gergoe Lovrencsics będzie mógł wystąpić w czwartkowym spotkaniu z Żalgirisem Wilno - kontuzja skrzydłowego Lecha nie okazała się zbyt poważna. Podczas ostatniego treningu poznaniacy wykonywali rzuty karne.

Bartosz Ślusarski (z prawej) z pewnością zastanawia się, jak przejść Żalgiris
Bartosz Ślusarski (z prawej) z pewnością zastanawia się, jak przejść Żalgiris/Andrzej Grupa/INTERIA.PL

Seria "jedenastek" wcale nie jest w Poznaniu niemożliwa. W Wilnie Lech przegrał z Żalgirisem 0-1, niewykluczone, że w rewanżu padnie taki sam wynik, ale dla "Kolejorza". Wówczas o awansie do czwartej rundy decydować będą rzuty karne. Wicemistrzowie Polski liczą jednak, że zdołają przesądzić sprawę na swoją korzyść wcześniej.

Gdyby Lech prezentował formę sprzed dwóch albo trzech miesięcy, to z pokonaniem Żalgirisu nie miałby praktycznie żadnego problemu. Problem jednak w tym, że teraz podopieczni Mariusza Rumaka są w dołku, grają źle i nie wygrywają. Podobnie było rok temu, gdy na początku sierpnia pożegnali się z Ligą Europejską i chwilę później z Pucharem Polski. - Nie wiązałbym tych dwóch momentów. Rok temu byliśmy w momencie, gdy odeszło od nas wielu graczy. Dziś sytuacja jest inna. Coś się jednak w tym sierpniu dzieje, ale najważniejsze, że wciąż jesteśmy w grze. Mam nadzieję, że jutro nic się w tym względzie nie zmieni - mówi Rumak. Jego zdaniem trzy argumenty przemawiają za Lechem: - Po pierwsze: stadion i kibice. Klub rozpoczął dużą akcję i jeśli rzeczywiście fani nam pomogą, to będzie dobrze. Po drugie: nawierzchnia. W Wilnie nie była ona powodem naszej porażki, ale tutaj mamy sytuację, w której jesteśmy przyzwyczajeni do gry na normalnej trawie. I po trzecie: po meczu w Lubinie widzę, że zespół rośnie, choć powoli. Będzie chciał pokazać, że choć krytyka była słuszna, to może zmienić rozwój wydarzeń. Myślę, że te trzy argumenty wystarczą, by strzelić więcej niż dwie bramki - opowiada trener Lecha.  Owa akcja, o której wspomina Rumak, to tzw. NSNP - Nigdy Się Nie Poddawaj. Klub, kibice a także byli piłkarze zachęcają do dopingu, a nie gwizdania czy wyzywania piłkarzy. - Oczywiście, że dotarło to do mnie, trudno nie zauważyć hasła NSNP. Nie wiem czy ktoś za to dostrzegł, ale ja na swojej koszuli też często miałem napis "Never give up" - mówi Rumak.

Trener Lecha nie spodziewa się, by Żalgiris próbował atakować. - Będziemy musieli się jakoś przedrzeć przez te ich zasieki i jednocześnie uważać na najgroźniejszą broń Żalgirisu, czyli kontry. Postaramy się dyktować nasze warunki gry, by przeciwnik musiał pokonywać jak więcej kilometrów z większą intensywnością. Ma być intensywnie od pierwszej do ostatniej minuty, zdecydowanie, do zwycięstwa - zapowiada Rumak.

W kadrze Lecha znajdzie się Gergoe Lovrencsics, którego uraz z meczu ligowego z Zagłębiem nie okazał się poważny. W środę trenował także Jasmin Burić, ale dopiero po zajęciach miało się okazać, czy będzie w stanie wskoczyć do meczowej osiemnastki. Wciąż wykluczona jest gra: Rafała Murawskiego, Karola Linetty’ego, Barry’ego Douglasa i mającego kontrakt od 1 sierpnia Dimitrije Injaca. A jak zdaniem Rumaka Żalgiris poradziłby sobie w polskiej ekstraklasie? - Trudno o taką ocenę. My z nimi przegraliśmy, choć jesteśmy wicemistrzami Polski. Mecz meczowi nierówny. Oni grają z kontrataku, a w Polsce niewiele już tak gra, choć przeciw nam akurat większość. Jestem ciekaw jakby rywalizowali z tymi, którzy też się tylko bronią - zastanawia się trener lechitów.

Mecz Lech - Żalgiris w czwartek o godz. 19.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem