Łukasz Trałka z Warty: W tamtym sezonie z tych dwóch sytuacji mielibyśmy trzy bramki
- W pierwszej połowie nie było jakiejś tam dobrej sytuacji ze strony Lecha, my mieliśmy natomiast taką, jaką się wydawało, że nie idzie nie strzelić. A idzie. Zupełnie inaczej się gra, jak wygrywasz 1-0, bo takich sytuacji an Lechu nie będzie miał co 5-10 minut, a masz jedną czy dwie i trzeba je wykorzystać – mówił po spotkaniu z Lechem Poznań najbardziej doświadczony gracz Warty Łukasz Trałka.
Warta przegrała na stadionie przy Bułgarskiej z Lechem 0-2, ale do 53. minuty niezwykle dobrze broniła dostępu do swojej bramki - lider PKO Ekstraklasy nie miał żadnej sytuacji bramkowej.
Spotkanie rozstrzygnął jednak dwoma stałymi fragmentami, po których bramki zdobyli Antonio Milić i Mikael Ishak. - Plan na ten mecz mieliśmy bardzo dobry, przez większość czasu udawało się go bardzo dobrze realizować - mówił już po spotkaniu Łukasz Trałka, dziś obrońca Warty, a w przeszłości kapitan "Kolejorza". - Do pierwszej bramki gra wyglądała tak, jak sobie zakładaliśmy, jeszcze po jej stracie był kontakt, ale po drugiej próbowaliśmy już zmienić ustawienie, bo każdy chciał jednak grać trochę bardziej ofensywnie. Zrobiło się więcej miejsca, a to woda na młyn dla Lecha, bo zostawiając im trochę przestrzeni, wiadomo było, że będą stwarzać zagrożenie. I tak się stało. Mogę więc podzielić to spotkanie na dwie części - do bramki i po niej - analizował Trałka.
Łukasz Trałka: Pierwiastek szczęścia musi wrócić do nas
Warta od początku spotkania zagęściła strefę obronną - ustawiała się szóstką w linii, w przed tą linią było dość blisko trzech kolejnych graczy. - Takie mieliśmy plan, by nie zostawiać miejsca w bocznych sektorach, bo wiedzieliśmy, że Ba Loua i "Kamyk", gdy dostaną przestrzeń za plecami obrońców, to są bardzo groźni. To świetnie funkcjonowało, zamykaliśmy im te przestrzenie. Gdy jednak dostaliśmy jedną bramkę po wrzutce, a później drugą po wrzutce, to nie było już po co stać tak bardzo defensywnie. Szukaliśmy bramki kontaktowej - mówił 37-letni zawodnik Warty. Warta nie przegrała we wstydliwy sposób, zresztą od swojego awansu do Ekstraklasy tylko raz była gorsza od rywala o trzy trafienia (0-3 z Rakowem kilka tygodni temu). - Jeśli wychodzisz na boisko, starasz się walczyć i dajesz to co masz, to o wstydzie nigdy nie ma mowy. Warcie do tej pory nigdy wstydu nie przynosiliśmy, bo każdy daje 100 procent. Czasami zdarzają się mecze, gdy trochę brakuje nam jakości, a przeciwnicy mają jej więcej, co pokazał ten mecz, gdy Lech z pierwszej sytuacji zdobył bramkę. Brakuje nam za to punktów. Podejrzewam, że w tamtym sezonie z tych dwóch sytuacji byśmy strzelili trzy bramki, bo co nie mieliśmy, to było w sieci. A w tym się trochę to odwróciło i czekam, aż pierwiastek szczęścia czy zaskoczenia wróci do nas, bo bardzo tego potrzebujemy - ocenił Trałka.
Mecz z Wisłą Kraków kluczowy dla Warty
W przyszły poniedziałek Warta zakończy pierwszą rundę meczem z Wisłą Kraków i to może być dla niej spotkanie szczególne. W tym momencie "Zieloni" tracą do rywali sześć punktów, ale Wisła - obok Zagłębia Lubin - to chyba jedyny w tej chwili rywal, który dość szybko może być zamieszany w walkę o utrzymanie. Rok temu Warta też podejmowała Wisłę w dość trudnej sytuacji - do tego spotkania, rozegranego 21 listopada, nie miała na swoim stadionie żadnej zdobytej bramki i zwycięstwa. A jednak w starciu z Wisłą się przełamała, wygrała 2-1, choć ówczesny trener Piotr Tworek nie przeprowadził żadnej zmiany. Na ławce, po problemach epidemicznych, miał tylko dwóch bramkarzy i trzech graczy z pola. Teraz mecz z "Białą Gwiazdą" urasta dla niej do starcia o życie. - Chcemy łapać przeciwników, by zbliżali się do nas i żeby ta walka o utrzymanie nie pozostała w gronie trzech, czterech drużyn. To jest takie spotkanie, by Wisłę zaprosić do tego grona i musimy się mocno postarać, aby to zrobić - przyznał Trałka.
Nowy program o Ekstraklasie - Oglądaj w każdy poniedziałek o 20:00!
Łukasz Trałka o trenerze: świetny pomysł i podejście
Pomocnik Warty komentował też fakt przejęcia drużyny przez młodszego od niego o sześć lat trenera Dawida Szulczka, co wcześniej w jego karierze się nie zdarzyło. - No nie jest młodszy o miesiąc, ale o parę ładnych lat. Mam odczucie, że wchodzi nowa generacja i nowe pokolenie młodych trenerów. Nie wypada mi go chwalić, a może właśnie wypada, ale jeśli chodzi o pomysł, podejście do treningów i przekazanie tego pomysłu, to jest na bardzo dobrym poziomie. Trzymam kciuki, by trener zdobywał punkty i doświadczenie, bo wtedy te punkty i mu będziemy mieli - zakończył Trałka.
Andrzej Grupa