Aleksander Owieczkin to - obok Sindeya Crosby'ego - największa gwiazda całej NHL, z rocznymi zarobkami przekraczającymi 10 mln dolarów. Jeśli "Owie" coś powie, jeszcze tak kontrowersyjnego, jak tym razem, żyje tym cały hokejowy świat. Washington Capitals niespodziewanie przegrali ćwierćfinał Konferencji Wschodniej z New York Rangers 3-4 w meczach. Rosyjski hokeista najwięcej pretensji miał o szósty mecz, rozegrany w Madison Square Garden w Nowym Jorku, w którym było pięć kar dla Washingtonu Capitals i ani jednej dla Rangersów. Nowojorczycy mieli dwa przewinienia, ale za zajścia, do jakich doszło po końcowej syrenie w wygranym przez nich 1-0 spotkaniu. - Sam pan widzi, że coś jest nie tak, skoro pyta o sędziów... - odparł Owieczkin dziennikarzowi "Sport-Ekspressu". - Proszę spojrzeć na szósty mecz w naszej serii. Czy w play-offie możliwy jest taki scenariusz, żeby jeden zespół nie miał ani jednego wykluczenia w całym meczu? - dziwił się Alex. - Nie powiem, że był telefon "z góry", ale odniosłem wrażenie, że ktoś ewidentnie chciał doprowadzić do siódmego meczu. Dla poprawienia słupków. Lockaut kosztował sporo, liga musi zarabiać pieniądze... Nie wiem, kto był nastawiony przeciw nam - sędziowie, czy zarząd ligi, ale nie dawać Rangersom kary za ewidentne faule, a nam odgwizdywało się każdą drobnostkę. Pewne jest jedno - od jutra Owieczkin będzie chciał odbić sobie niepowodzenia z NHL podczas ćwierćfinału MŚ w Helsinkach, gdzie "Sborna" zmierzy się z ekipą USA. Początek o godz. 12. Autor: MiBi