"Jazzmani" mieli najlepszy bilans w rundzie zasadniczej i teraz pewnie zmierzają do półfinału Konferencji Zachodniej. W poniedziałek pokonali na wyjeździe zespół Grizzlies, a najskuteczniejszy w ich szeregach był zdobywca 30 punktów Donovan Mitchell. Kolejny mecz odbędzie się w Salt Lake City, ale koszykarze z Utah wstrzymują się z otwieraniem szampanów. Pamiętają, co się wydarzyło w zeszłym roku w "bańce" na Florydzie, gdy w pierwszej rundzie play off prowadzili już 3-1 z Denver Nuggets, a mimo to odpali. "Pamiętamy to, co się stało w ubiegłym sezonie i nie chcemy tego ponownie doświadczyć. Miejmy nadzieję, że będziemy w stanie skupić się na grze i nie pozwolimy, by ten awans nam uciekł" - powiedział Mike Conley, który był bohaterem końcówki poniedziałkowego meczu w Memphis. Najpierw zablokował rzut Ja Moranta, a po chwili trafieniem za trzy punkty zapewnił swojemu zespołowi bezpieczną przewagę. W drużynie gospodarzy tym razem nieco zawiódł Morant, chociaż i tak był najskuteczniejszym zawodnikiem Grizzlies. W poprzednich trzech meczach zdobywał średnio 33,7 pkt, a w poniedziałek rzucił 23. Zespół Wizards pokonując u siebie drużynę z Filadelfii 122:114 pozostał w grze, ale jego sytuacja jest bardzo trudna, bo przegrywa 1-3, a kolejne spotkanie odbędzie się w Filadelfii. Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Bradley Beal - 27, a 12. triple-double w play off zaliczył Russell Westbrook, który rzucił 19 pkt, miał 21 zbiórek i 14 asyst. Zrównał się tym samym z Jasonem Kiddem na trzecim miejscu w historii NBA w tej statystyce. W drużynie gości najskuteczniejszy był Tobias Harris, notując 21 punktów i 13 zbiórek. 76es nie dość, że przegrali, to ponieśli inną dotkliwą stratę. Pod koniec pierwszej kwarty kontuzji prawego kolana doznał najlepszy w poprzednim meczu Joel Embiid. Na razie nie wiadomo, jak poważny jest to uraz. Spotkanie w Waszyngtonie zostało zakłócone w trzeciej kwarcie, gdy na parkiet wtargnął jeden z kibiców. To piąty podobny incydent w meczach play off w tym sezonie.