Mecz praktycznie pozbawiony był historii. Jazz już w pierwszej kwarcie zbudowali 20-punktowe prowadzenie i do końca kontrolowali przebieg gry. Ekipa z Salt Lake City wygrała 19. z rzędu spotkanie we własnej hali. Gospodarzy do wygranej poprowadził Donovan Mitchell. 24-letni rozgrywający przebywał na parkiecie 28 minut. W tym czasie uzyskał 35 punktów przy świetnej skuteczności rzutów z gry (12/17), a także siedem asyst. Solidne wsparcie zapewnili mu rezerwowy Jordan Clarkson - 28 pkt oraz Francuz Rudy Gobert - 16 pkt, 14 zbiórek i dwa bloki. "Najistotniejsze było, aby grać agresywnie. Wobec kontuzji Michaela (Conelya - PAP) każdy z nas musiał dać z siebie więcej niż zwykle. Ja do wygranej przyczyniłem się zdobywając punkty" - powiedział Mitchell. Z bilansem 34-11 Jazz zdecydowanie prowadzą w tabeli Konferencji Zachodniej. Na Wschodzie najlepsza jest Philadelphia 76ers (32-14). "Szóstki" utrzymały pozycję lidera, choć minionej nocy przegrały na wyjeździe z Los Angeles Clippers 112-122. Tym samym nie udał się powrót do Los Angeles trenerowi 76ers Docowi Riversowi, który po zakończeniu poprzedniego sezonu rozstał się z Clippers. Były klub złożył mu hołd 90-sekundowym materiałem wideo, który został wyświetlony podczas pierwszej przerwy na żądanie w meczu. Później jednak litości wobec niego dawni podopieczni nie mieli. Clippers do wygranej poprowadził gwiazdorski duet Kawhi Leonard - Paul George. Pierwszy zdobył 28 pkt, a George zapisał na swoim koncie 24 pkt oraz po dziewięć asyst i zbiórek. "Cały czas atakowali, dużo dzielili się piłką. Widać, że wzajemnie sobie ufają. Kawhi i Paul byli świetni. Jeśli utrzymają taką formę, to ciężko będzie ich zatrzymać" - Rivers ocenił grę Clippers, którzy zajmują trzecie miejsce na Zachodzie. 76ers wciąż muszą sobie radzić bez kontuzjowanego Kameruńczyka Joela Embiida. W sobotę najlepszy w ich szeregach był Tobias Harris - 29 pkt.