Polski gwiazdor zmasakrował twarz rywala. Drastyczne sceny i pełno krwi
W nocy z soboty na niedzielę na gali UFC w Nowym Jorku wystąpił Marcin Tybura. Polak zmierzył się z młodszym i dużo mniej doświadczonym Jhonatą Dinizem. To była dopiero trzecia walka w UFC Brazylijczyka, dla porównania Polak wyszedł do klatki największej organizacji MMA na świecie po raz 21. Bój potrwał pełne dwie rundy. Pod koniec drugiej odsłony "Tybur" zasypał morderczymi łokciami twarz rywala, która została dosłownie zdewastowana. Lekarz na szybko ocenił stan zdrowia Diniza i nie dopuścił go do dalszej walki.
To był dla Marcina Tybury 21. pojedynek w szeregach UFC. Wcześniej Polak wygrał 12 i przegrał osiem. Łącznie na koncie miał 34 walki, a jego statystyka zwycięstw i porażek wynosiła 25-9. Polak wrócił do klatki po niedługiej, trzymiesięcznej przerwie. Co ciekawe ostatnie trzy batalia Biało-Czerwonego kończyły się w pierwszej rundzie. Polak niestety dwa razy uległ rywalom (Tomowi Aspinallowi oraz Sergiejowi Spivakowi). Wygrał natomiast w pięknym stylu przez poddanie z Taiem Tuivasą, za co zgarnął dodatkowy bonus pieniężny.
Tym razem rywalem Polaka był znacznie mniej doświadczony Jhonata Diniz. Brazylijczyk był niepokonany, ale miał na koncie tylko osiem walk, z czego dwie odbyły się na UFC. Do największej organizacji MMA na świecie Diniz dostał się poprzez kultowy program Dana White's Contender Series, gdzie w pierwszej rundzie pokonał Eduardo Nevesa.
Już od samego początku walka zaczęła się fatalnie dla Marcina Tybury. Zawodnik z Kraju Kawy uderzył wysokim kopnięciem na gardę Polaka, ale i tak zachwiało to "Tyburem". Diniz wykorzystał moment i sprowadził Biało-Czerwonego. Zawodnik z Uniejowa opanował sytuację i wyszedł z niej w sposób profesorski. Znalazł się na górze i konsekwentnie rozbijał Brazylijczyka.
Na 90 sekund przed końcem rundy Tybura przeszedł do dosiadu, w którym kolejne mordercze ciosy lądowały na głowie oponenta. Do drugiej rundy obaj wyszli skoncentrowani, Biało-Czerwony nabrał respektu do stójki rywala, ale nie poprzestawał na niebezpiecznych atakach. Po niespełna dwóch minutach Diniz znów wylądował na plecach. Tym oto sposobem runda numer dwa zakończyła się w bliźniaczy sposób jak poprzednia. Do skończenia zabrakło kilku sekund, gdyż na twarz Brazylijczyka spadały potworne łokcie, twarz Diniza była cała porozcinana i zakrwawiona.
W przerwie do oktagonu wszedł lekarz, który po zobaczeniu stanu twarzy 33-latka błyskawicznie podjął decyzję o przerwaniu pojedynku. - Widziałem te rozcięcia, nie dziwi mnie decyzja lekarza - skomentował polski zawodnik. - Miałem dwa tygodnie na przygotowania, przyjąłem tę walkę w ostatniej chwili - dodał "Tybur".