Po dwóch kolejkach zmagań "Synowie Albionu" nie mogli być w dobrych humorach. Rozczarowująca dla nich, wyjazdowa porażka z Węgrami (0-1) i remis w starciu z Niemcami (1-1) sprawiły, że musieli zacząć rozpaczliwie szukać punktów. W meczu z Włochami uznawani byli za zdecydowanych faworytów, lecz - jak już wielokrotnie w historii piłki mogliśmy się przekonać - przekucie tego na wynik nie było sprawą prostą. Anglia - Włochy. Zacięta pierwsza połowa Anglicy najedli się sporo strachu już w 2. minucie spotkania. Wtedy to w doskonalej sytuacji znalazł się Davide Frattesi, który jednak uderzył tuż obok dalszego słupka bramki rywali. W odpowiedzi gospodarze byli bliscy gola w 9. minucie po próbie Masona Mounta. Otwarcie było więc efektowne, lecz później, aż do przerwy tak znakomitych okazji po obu stronach murawy już brakowało. Godna odnotowania była jeszcze dobra interwencja Aarona Ramsdale'a po strzale Sandro Tonaliego w 25. minucie. Drugą część gry otworzyła dobra okazja Raheema Sterlinga, który otrzymał podanie około dziesięć metrów od bramki Italii, lecz uderzył zbyt lekko i czytelnie, by zaskoczyć golkipera. Chwilę potem doszło do groźnej sytuacji z udziałem Tammy'ego Abrahama. Został on bowiem "nastrzelony" przez jednego z rywali. Piłka trafiła w jego głowę, a on sam upadł na murawę i przez chwilę się z niej nie podnosił. Ostatecznie był jednak w stanie kontynuować grę. W 62. minucie ładny rajd lewą stroną boiska przeprowadził Jack Grealish, który ostatecznie zszedł do środka i szukał dogrania do jednego z partnerów - bezskutecznie. Odpowiadając na tę akcję Włosi zbudowali atak, który mógł dać im prowadzenie: znakomite dogranie otrzymał Giovanni Di Lorenzo, ale w ostatniej chwili ubiegł go obrońca. "Azzurr" kolejną szansę stworzyli sobie w 70. minucie. W polu karnym świetnie odnalazł się Wilfried Gnonto, ale uderzył jedynie w boczną siatkę. Kolejne minuty odarte były w zasadzie z emocji. Ostatecznie gole w tym spotkaniu nie padły. Anglia - Włochy 0-0