Rewelacyjny wicemistrz świata dostał wyrok. Badali dalej. Trudno uwierzyć w taką głupotę
Już samo tymczasowe zawieszenie w lutym tego roku aktualnego wicemistrza świata w biegu na 5000 m Mohameda Katira było sporym zaskoczeniem. Hiszpan, jeden z najlepszych specjalistów od średnich dystansów, nie mógł więc walczyć w Paryżu o olimpijski medal. Chyba sam jednak nie spodziewał się, że to dopiero początek jego kłopotów. Dziś ogłoszono kolejny wyrok: 4 lata dyskwalifikacji za sfałszowanie dokumentów podróży. A i tak powinien się cieszyć, bo mógł stracić coś więcej.
W biegach średniodystansowych w Europie można generalnie powiedzieć tak: Jakob Ingebrigtsen największą gwiazdą, zresztą ogólnoświatową, a za jego plecami kilku zawodników aspirujących do medali. Wśród nich na czele był właśnie Mahomed Katir, były reprezentant Maroka, choć od dziecka wychowujący się w Hiszpanii. I tę Hiszpanię od pięciu lat reprezentujący. Z Eugene przywiózł brąz mistrzostw świata z biegu na 1500 metrów, rok później w Budapeszcie był już drugi na 5000 metrów - na finiszu stoczył porywający bój z Ingebrigtsenem. Norweg wygrał zaledwie o 14 setnych sekundy, odparł atak rywala.
I gdy wydawało się, że 26-letni Katir może pokusić się o sukces także w igrzyskach olimpijskich, wszystko legło w gruzach. Jeśli uda mu się jeszcze wrócić do rywalizacji, jako 30-latek może pokusić się o występ w Los Angeles.
Mohamed Katir trzykrotnie "upolowany" przez inspektorów od kontroli antydopingowej. Przyznał się, ale...
Na początku lutego został zawieszony przez Athletics Integrity Unit (AIU) za trzykrotne ominięcie badań antydopingowych. Nie znalazł się w miejscu, które zgłaszał w specjalnym systemie ADAMS, gdy starali się go odszukać kontrolerzy. - Jestem zaskoczony, uważam, że w ostatnich 12 miesiącach nie doszło do naruszenia przepisów. W kilku przypadkach, które są kwestionowane przez inspektorów, byłem dostępny w podanym przeze mnie miejscu, terminie i godzinie -mówił wówczas. I zapowiedział odwołanie.
Minęło ledwie kilkanaście dni, a już zmienił optykę - przyznał się do winy, został zdyskwalifikowany na dwa lata. Mogły być nawet cztery, wyrok trudno więc nazwać specjalnie surowym.
Tym większym zaskoczeniem jest fakt, że sprawa Katira nie znalazła się wtedy jeszcze na finiszu. Badania trwały dalej i teraz okazało się, że sprawy dla Hiszpana zaszły za daleko. Katir dostał drugi "wyrok" - tym razem za potwierdzone i udowodnione oszustwo. Dwa razy dłuższy.
Kuriozalne oszustwo wicemistrza świata, myślał, że się uda. Inspektorzy wszystko zbadali
Inspektorzy AIU, analizując dokumenty, doszli do wniosku, że Hiszpan sfałszował dane swojego pobytu, próbując usprawiedliwić swoją nieobecność we wskazanym miejscu 28 lutego 2023 roku. Dotyczyło to zamienionych danych w karcie podróży, karcie pokładowej i potwierdzeniu rezerwacji. Dlaczego Hiszpan posunął się do tego? Bo chciał mieć alibi dla jednego z opuszczonych badań - gdyby odwołanie okazało się skuteczne, miałby dwie pomyłki i mógł startować dalej.
Sytuacja dla Hiszpana mogła pójść w jeszcze gorszym kierunku: AIU zażądała anulowania wszystkich wyników już od marca 2023 roku, czy formalnej daty tego oszustwa. Sąd Dyscyplinarny odrzucił jednak ten wniosek: Katir pozostaje więc wicemistrzem świata na 5000 metrów. Niemniej nie będzie mógł bronić srebra we wrześniu przyszłego roku w Tokio.
- Minęły już czasy, gdy takie wyjaśnienia przedstawiane w sprawach dopingowych były przyjmowane bezkrytycznie - powiedział dyrektor AIU Brett Clothier.
Mohamed Katir będzie mógł wrócić do rywalizacji sportowej w lutym 2028 roku.