Przez dwa i pół miesiąca Iga Świątek przechodziła prawdziwą gehennę. W jej organizmie wykryto trimetazydynę (TMZ), widniejącą na liście substancji zakazanych. Były to wprawdzie ilości śladowe, ale Polka została odsunięta od rywalizacji w WTA Tour. Postępowanie wyjaśniające prowadzono poufnie. Świątek straciła pozycję liderki światowego rankingu, rezygnując z kolejnych startów (trzy turnieje w Azji) nie z własnej woli. Niczego nieświadomi kibice byli przekonani, że zawodniczka potrzebuje odpoczynku. Komunikat ITIA ws. Igi Świątek. "Brak istotnej winy lub zaniedbania" Iga Świątek z czystą kartą przed startem nowego sezonu? Sprawa nie jest przesądzona Dopiero w czwartek, 28 listopada, sprawa ujrzała światło dzienne. 23-letnia tenisistka opowiedziała o wszystkim na nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych. Zapewniła, że kontakt z substancją niedozwoloną nie był intencjonalny. Do takich samych wniosków doszła Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA). Zaproponowała raszyniance miesięczne zawieszenie. Sztab tenisistki zaakceptował wysokość kary. Wyliczono, że Świątek ma już za sobą 22 dni zawieszenia. Po kolejnych ośmiu dniach nałożona sankcja miała zostać uznana za zrealizowaną. Sęk w tym, że decyzja ITIA pozostaje nieprawomocna. Swojego stanowiska w sprawie nie przedstawiła jeszcze Światowa Agencja Antydopingowa (WADA). "Jak w każdej tego typu sprawie, WADA dokładnie rozpatrzy decyzję ITIA (The International Tennis Integrity Agency) i zastrzega sobie prawo do odwołania się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, jeżeli okaże się to stosowne" - czytamy w komunikacie przesłanym do mediów. To oznacza, że sprawa Świątek wciąż pozostaje otwarta. A tym samym nieznane są w tej chwili finalne konsekwencje, jakie Polka będzie musiała ponieść. Fakt, że funkcję szefa WADA sprawuje Witold Bańka, nie musi przemawiać na korzyść zawodniczki.