Sabalenka może tylko pomarzyć. To Świątek korzysta z hojności Australijczyków
Gdy Iga Świątek stawała do pojedynku z Karoliną Muchovą, awans Biało-Czerwonych do ćwierćfinału United Cup był poważnie zagrożony. Wiceliderka światowego rankingu spisała się jednak znów na medal: pokonała czeską rywalkę, a później, wspólnie z Hubertem Hurkaczem, dołożyła jeszcze triumf w mikście. I to przesądziło o awansie. A jednocześnie zapewniło kolejny maksymalny zarobek 23-latce z Raszyna. Jak nikt inny Iga potrafi drenować budżet United Cup. Kwota zaś robi wrażenie.
Rok temu Polska przegrała finał United Cup z Niemcami 1:2, ale to Iga Świątek, a nie Alexander Zverev, została MVP całej rywalizacji. A zarazem dostała czek z największą kwotą spośród wszystkich uczestników rywalizacji. Iga skasowała wówczas 775 tys. dolarów, podczas gdy Zverev - 739 tys. On jednak przegrał jedno singlowe starcie na wcześniejszym etapie - z Alexem de Minaurem, a wiadomo, że właśnie za triumfy indywidualne są największe nagrody. Szczególnie w decydujących etapach rywalizacji.
W tym roku Iga jest na dobrej drodze, by przebić to swoje osiągnięcie. Można wręcz powiedzieć, ze wszystko zależy od niej, bo jeśli wygra mecze tak w singlu, jak i w mikście, to Biało-Czerwoni spełnią swoje marzenia. Te, których nie udało się zrealizować 12 miesięcy temu.
A Świątek już zarobiła w United Cup niemal połowę tego, co wtedy.
Cztery zwycięstwa Igi Światek w Sydney: dwa w singlu i dwa w mikście. I ponad 325 tys. dolarów na koncie
Budżet United Cup to ponad 11 milionów dolarów, po połowie składają się na to wynagrodzenia dla tenisistek i tenisistów. Lwią część tej kwoty stanowi tzw. wstępne do zawodów, zależne od pozycji kobiety czy mężczyzny w drużynie, ale i miejsca w światowym rankingu. Ci najlepsi, z czołowej dziesiątki, dostali na wstępie po 230 tys. dolarów. Warunkiem było jedynie to, by wystąpili w obu meczach fazy grupowej. I dziś to stało się faktem w przypadku raszynianki, pokonała Karolinę Muchovą.
To ogromne pieniądze jak na imprezę rangi WTA 500 - dość powiedzieć, że Świątek za samo stawienie się do gry zarobi więcej, niż Aryna Sabalenka może zgarnąć za ewentualny tytuł w równoległych zawodach w Brisbane. A to ledwie 1/4 potencjalnego przychodu naszej tenisistki.
Iga dołożyła już bowiem do tego ok. 95 tys. dolarów: połowę w spotkaniu z Norwegią (wygrana z Malene Helgo, wygrana w mikście, podział pieniędzy za sukces drużynowy), połowę po spotkaniu z Czechami. Za sukces indywidualny jest bowiem nagroda w wysokości 42,8 tys. dolarów, w mikście - 8 tys. na parę. A nagroda za sukces drużyny to kolejne 5,6 tys. dolarów - dzielone na wszystkich członków zespołu, nawet tych, co zostali w boksie.
Łącznie Iga "podniosła" z kortu w Sydney już ok. 325 tys. dolarów. A najlepsze dopiero przed nią.
Teraz bowiem stawki idą wyraźnie w górę. Polska zagra o półfinał z Wielką Brytanią, za zwycięstwo w singlu z Katie Boulter może zarobić już 77,6 tys. dolarów. W półfinale czeka już Kazachstan - pokonanie Jeleny Rybakiny da czek aż na 147,5 tys. dolarów. Gdyby udało się Polsce dojść do finału, rywalką Igi będzie zapewne ktoś z tercetu: Coco Gauff/Jasmine Paolini/Karolina Muchova.
Tu gra będzie się toczyć aż o 280 tys. dolarów. Gdyby Polce udało się wygrać te trzy spotkanie, jej łączna nagroda wzrośnie już do ponad 820 tys. dolarów. A przecież pozostaję jeszcze dodatki za mecze w mikście czy wygrane całego zespołu - te też idą w górę.
Jedno jest pewne: Iga Świątek ma wielką szansę, by już po pierwszym tygodniu być liderką rankingu najlepiej zarabiających tenisistek w 2025 roku. Choć Australian Open i tak może wywrócić tę listę do gry nogami.