Właśnie tamten sezon uważany jest z kolei w Europie jako jeden z najlepszych w historii. Ligi Starego Kontynentu zyskały wtedy na tym, że gwiazdy hokeja nie grały za oceanem i szukały pracy. Wówczas w Ameryce nie mogli porozumieć się właściciele klubów oraz związki zawodowe NHLPA. Podobny scenariusz może powtórzyć się w tym roku. 15 września kończy się umowa zbiorowego układu pracy. Jeśli obie strony nie znajdą rozwiązania, zawodnicy znowu dostaną wolną rękę. Gdy do tego dojdzie, będzie to trzeci lokaut w ciągu 18 miesięcy w profesjonalnych ligach amerykańskich. Wcześniej dotknął on koszykarskiej ligi NBA i futbolowej NFL. Wprawdzie właściciele klubów oraz związki zawodowe spotkały się już na rozmowach, ale do porozumienia jest jeszcze daleko. "NHL nie zdołała przedstawić odpowiedniej oferty. Tej, która do nas dotarła, nie możemy przyjąć" - powiedział obrońca Boston Bruins Dennis Seidenberg. Do tej pory hokeiści otrzymywali 57 procent wpływów, które szacowane są na 3,3 mld dolarów. "Za dużo" - uznał szef ligi Gary Bettman. 30 właścicieli klubów chce graczom płacić już tylko 46 procent. Ci natomiast upierają się przy 54. Jak uważają eksperci ta kłótnia może znacznie odbić się na kondycji finansowej całej ligi. Nie cieszy się ona bowiem aż tak wielkim zainteresowaniem jak NBA, NFL czy chociażby baseballu. W wielu stanach jest też już kompletnie ignorowana. Tak było też w sezonie 2005/06 kiedy po lokaucie wznowiono rozgrywki, przez wiele miesięcy musiano walczyć o odzyskanie zaufania kibiców. "Jeśli znowu stracimy cały sezon, to będzie oznaczało śmierć dla ligi NHL" - zaznaczył Seidenberg. Eksperci uważają, że do 15 września nie ma szans na podpisanie porozumienia, ale mało prawdopodobne jest, by wypadł cały sezon