Obiekt pod Budapesztem jest torem, który zajmuje wyjątkowe miejsce w sercach polskich kibiców. Właśnie tutaj w 2006 roku zadebiutował w Formule 1 Robert Kubica. Polak startował z dziewiątego pola, by wkrótce po starcie awansować na siódme miejsce. Po błędzie na drugim okrążeniu spadł na odległą pozycję, ale natychmiast zaczął w spektakularny sposób odrabiać straty. Wymiana uszkodzonego przedniego skrzydła spowodowała kolejny spadek i Kubica znów musiał gonić czołówkę. Wyprzedzając Ralfa Schumachera i Felipe Massę awansował na ósme miejsce, a na metę przyjechał jako siódmy, wzbudzając zachwyt i szacunek na całym świecie. Niestety, niedługo cieszyliśmy się z pierwszych punktów zdobytych w efektownym debiucie przez pierwszego polskiego kierowcę w Formule 1. Podczas końcowego badania technicznego okazało się, że samochód był o dwa kilogramy za lekki. Kubica został wykluczony z klasyfikacji Grand Prix Węgier. Najpierw zespół podał do wiadomości, że przyczyną tego było zużycie opon, ale potem okazało się, że uszkodzeniu uległ system gaśniczy i przyczyną zbyt niskiej wagi był ubytek środka gaśniczego. Hungaroring jest torem stosunkowo krótkim (4,381 m), wolnym, o niemal kartingowej charakterystyce. Większość z 14 zakrętów wymaga zdecydowanej redukcji szybkości, zwykle także hamowania. Kierowcy wyścigowi wywodzący się z kartingu mówią pół żartem pół serio, że czują się tu jak u siebie w domu. Opony pracują na węgierskim torze bardzo ciężko. Zakręty następują z reguły jeden po drugim, więc nie ma gdzie schłodzić ogumienia. Jedyna ku temu okazja to kilkanaście sekund sprintu na prostej start / meta. Pomimo to, zużycie opon nie należy do wysokich. Według firmy Pirelli, dostawcy opon, należy spodziewać się strategii z jednym postojem w boksach. Praktycznie jedyne miejsce, gdzie można wyprzedzać, to koniec prostej start / meta i pełne hamowanie przed ciasnym, długim, prawym zakrętem numer 1. Grand Prix Węgier odbywa się pod Budapesztem co roku, nieprzerwanie od 1986. Dwa pierwsze wyścigi wygrał Nelson Piquet, a kolejny - legendarny Ayrton Senna, który zwyciężył potem jeszcze dwa razy. W dwóch ostatnich edycjach na najwyższym podium stawał Lewis Hamilton, który w sumie ma na koncie siedem zwycięstw w kraju nad Dunajem. Obrońca tytułu mistrzowskiego dzierży rekord liczby wygranych wyścigów na Węgrzech. I tym razem będzie faworytem, chociaż charakterystyka toru powinna bardziej, niż w Austrii sprzyjać Red Bullom.