Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ważny komunikat dla reprezentacji Polski. Konsekwencje nadejdą nieuchronnie

Rok temu o tej porze Polska przegrała podlany aferami mecz eliminacyjny Euro 2024 z Mołdawią, chociaż prowadziła w nim 2:0. To było uderzenie w dno, apokaliptyczny koniec marzeń polskiego futbolu o czymkolwiek. Ludzie zastanawiali się wtedy, po co my w zasadzie chcemy jechać na Euro 2024. Już wiemy, po co.

Adam Buksa zdobywa gola dla Polski w meczu z Holandią
Adam Buksa zdobywa gola dla Polski w meczu z Holandią/Ren Pengfei/Xinhua/East News

Michał Probierz wyrósł na popiołach po Kiszyniowie i Tiranie. Tam, gdzie w zasadzie nic już nie miało prawa wyrosnąć; wszak trudno wyobrazić było sobie, aby po porażkach z Mołdawią czy Albanią polski futbol mógł stoczyć się bardziej. Spalony do fundamentów, beznadziejny i bezprzyszłościowy stał się futbolem memicznym. Polska reprezentacja stałą się memem.

Popiół okazuje się jednak żyznym nawozem. Michał Probierz wszedł w buty szkoleniowca, który ma tylko jakoś przetrwać. Bez oczekiwań, bez perspektyw na wielkie sukcesy, nawet bez specjalnej wiary kibiców w to, że przejdziemy baraże, skoro Mołdawia i Albania...

Piękno piłki nożnej polega także na tym, że Mołdawia i Albania w 2023 roku nie musi znaczyć czegokolwiek brzemiennego w 2024 roku. Polska piłka przez ten rok nie zmieniła się nagle z kopciuszka w księżniczkę, a Michał Probierz nie ma czarodziejskiej różdżki. Nie staliśmy się w jednak chwili mocni, świetnie szkolący młodych piłkarzy i dysponujący silną ligą krajową oraz prężnym i nowoczesnym związkiem piłkarskim. Nic takiego się nie stało, a jednak Polska nie tylko nie skompromitowała się, ale zagrała mecz z Holandią, po którym słyszymy o dumie, o pochwałach, o pierwszych od wielu lat emocjonalnych związkach kibiców z taką reprezentacją.

Piłkarze wychodzą z szatni do dziennikarzy i chociaż konwencjonalnie zaznaczają, że jednak przegrali, to wspominają o tym, że Michał Probierz wmówił im, że potrafią grać w piłkę. A oni uwierzyli.

Adam Buksa/AFP

Reprezentacja Polski stałą się memiczna

Rozumiecie Państwo? On im wmówił, a oni uwierzyli. To pokazuje dwie ważne rzeczy. Po pierwsze - że przez ostatnie lata dorobiliśmy się jednak pewnej grupy zawodników, którzy dzięki grze w dobrych (nie przeciętnych) zagranicznych klubach rozwinęli się w graczy indywidualnie jakościowo mocnych. Nie mamy ich tylu, co Holandia, która wszak wygrała z Polską głównie dzięki mocnej ławce i dżokerom, których w każdej chwili może z niej wpuścić, ale jednak mamy. Mołdawia czy Albania nie są i nie powinny być prawdziwym obrazem polskiego piłkarstwa, podobnie jak memy i satyra kibiców, stanowiące rodzaj samoobrony w obliczu bólu i rozpaczy. Po drugie zaś - widać jakie spustoszenie w umysłach wszystkich zrobiło wyrżnięcie w dno w 2023 roku.

Zwycięskich porażek, dumnych przegranych i honorowego zejścia z biska na tarczy mieliśmy już w historii polskiego futbolu sporo. Można wręcz powiedzieć, że wychowani jesteśmy na konsumowaniu porażek tak, aby wyciągnąć z nich jednak coś dla siebie. Jakiś rodzaj pocieszenia, morału, wszechobecnych w piłkarskich wypowiedziach wniosków, czegokolwiek co pozwoli nam poczuć się wygranymi w świecie, w którym nie wygrywamy. Euro 2024 jest jednak turniejem szczególnym. Twierdzę, że dawno, a może nigdy takowego nie mieliśmy. Turniejem, na którym niewiele można już przegrać, za co sporo wygrać.

Piłkarze wychodzą z szatni do dziennikarzy i chociaż konwencjonalnie zaznaczają, że jednak przegrali, to wspominają o tym, że Michał Probierz wmówił im, że potrafią grać w piłkę. A oni uwierzyli.

Oczekiwania wobec zespołu Michała Probierza są prawie żadne. Sprowadzają się jedynie do tego, byśmy nie musieli znowu tworzyć memów. Jest mu pod tym względem łatwiej, może wydobywać piłkarzy z niedawnego dna jedynie poprzez stwierdzenie faktów. Że nie są tak fatalni jak się uważało do tej pory.

Grajmy tak dalej, a wyniki przyjdą

A to rodzi pewne konsekwencje dla kibiców, dla ich emocji. Mamy wszak reprezentację Czesława Michniewicza, która z grupy na mundialu w 2022 roku z grupy wyszła, ale Polaków nie porwała. I mamy reprezentację Michała Probierza, która może z grupy nie wyjść, ale działa magnetycznie. To pokazuje, że sam wynik w wypadku takich zespołów jak Polska, które rzadko aspirują do wygrania turnieju, nie jest jedynym celem. Celem jest walka o przetrwanie w uciekającym nam piłkarskim świecie w taki sposób, aby brać udział w tej grze jak każdy.

Ta reprezentacja bierze. Gra w piłkę. Słabiej niż Holandia, ale gra. Nie zamyka się w twierdzy "za mało umiemy", ale wychodzi na otwarte pole. Ludzie to cenią. Gdy dołożymy do tej - nazwijmy rzeczy po imieniu - odwagi umiejętności, które nie są w wypadku całej polskiej drużyny ogromne, ale jednak są, mamy w konsekwencji ludzkie zadowolenie. Coś niezwykle istotnego.

Nie wiem, czy ta Polska odegra jakąś rolę na Euro 2024. Może się okazać, że nie. Nie szkodzi jednak. Wyniki niekoniecznie przyjdą na tym turnieju, ale w końcu nadejdą. Grajmy tak dalej, a nadejdą nieuchronnie. Wbrew temu, co się o niej uważa, piłka nożna jest logiczna.

Radosław Nawrot, Hamburg

Virgil van Dijk w walce z Adamem Buksą/Ronny Hartmann / AFP/AFP
"Raczej realizm" . Wiceminister sportu ocenił szanse Polaków na Euro 2024/Polsat News/Polsat News

 

INTERIA.PL

Więcej na ten temat

Zobacz także

Sportowym okiem