Przedziwna to była sytuacja, bowiem konferencja prasowa zorganizowana w ośrodku treningowym polskiej reprezentacji w Hanowerze raptem dzień po dość ciężkiej jednak klęsce z Austrią 1:3, która w Berlinie wyeliminowała nas z mistrzostw (w obliczu remisu Francji z Holandią), nie była wcale ostra czy zaczepna. Jak na dyskusję o tak kiepskim i brzemiennym w skutki dla losów kadry meczu przebiegała spokojnie. I nagle wydarzył się ciekawy incydent. W środku dyskusji o tym, że Polska jest może jeszcze za słaba na to, aby grając czy próbując grać w piłkę zagrozić takim ekipom jak Holandia czy nawet Austria, ale z tej drogi nie zejdzie w przyszłości, trener Michał Probierz oświadczył, że kompletnie nie zgadza się z ocenami medialnymi. Nie meczu jednak, a występu Piotra Zielińskiego. - Nie zgadzam się z ocenami, że zagrał słabo - powiedział. Piotr Zieliński zastąpił Roberta Lewandowskiego Przypomnijmy, że pod nieobecność kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego, który do gry na Euro 2024 wszedł dopiero na ostatnie trzydzieści minut meczu z Austrią w Berlinie (paradoksalnie to wtedy padły dwa gole dla Austriaków), właśnie Piotr Zieliński założył opaskę kapitana reprezentacji. Stał się liderem drużyny i jej zdecydowanie najlepszym piłkarzem w czasie tegorocznego turnieju. Wyrósł na lidera. Zarówno podczas pierwszego meczy turnieju z Holandią w Hamburgu oraz także drugiego z Austrią w Berlinie to właśnie Piotr Zieliński był uznawany za zdecydowanie najlepszego piłkarza w biało-czerwonych barwach. Te opinie były dość jednoznaczne, więc po słowach trenera Michała Probierza dziennikarze spojrzeli po sobie, skąd selekcjoner wytrzasnął oceny przeciwne i gdzie je wyczytał? Żadne liczące się medium sportowe nie pokusiło się to taki absurd, aby uznać Piotra Zielińskiego za zawodnika grającego na Euro 2024 słabo. Chyba, że Michał Probierz wziął pod uwagę całościową ocenę Polski jako zespołu, o którym mówiło się, że zagrał słabe spotkanie? Selekcjoner tego nie wyjaśnił. Przypomnijmy jednak, że to już jego kolejny tego typu wyskok w stylu szukania niezidentyfikowanych opinii latających w mediach. Tuz przed mistrzostwami, przy okazji meczów sparingowych z Ukrainą i Turcją polski selekcjoner także wyrwał się z czymś podobnym. Wspomniał o tym, że na polską kadrę przed Euro 2024 spadł niezasłużony hejt. To było również bardzo zaskakujące i wtedy też dziennikarze rozglądali się zaskoczeni, skąd trener ma takie wieści. O żadnym hejcie przed Mistrzostwami Europy nie było mowy. Przeciwnie, polska kadra po wygraniu baraży z Walią i awansie na turniej mistrzowski mimo tak koszmarnych eliminacji była chwalona, a atmosfera diametralnie się poprawiła w porównaniu z 2023 rokiem. Mówiło się wręcz o renesansie przynajmniej tego, jak reprezentację się postrzega. Z kolei po towarzyskich meczach z Ukrainą i Turcją pochwały jeszcze wzrosły. O ile zazwyczaj przed wyjazdem Polski na duży turniej piłkarski mamy do czynienia z wielkimi oczekiwaniami i czymś, co kolokwialnie nazywa się nadmuchiwaniem balonika, o tyle tym razem nie było o tym mowy. Fatalne eliminacje, awans Polski jako ostatniej z ekip uczestniczących w Euro 2024, wreszcie wylosowanie grupy śmierci sprawiły, że oczekiwań w zasadzie nie było. To bardzo rzadki przypadek. Z czymś podobnym mieliśmy chyba do czynienia wyłącznie przed mundialem 1982 roku. Z tym, że tym razem brak oczekiwań był uzasadniony. Radosław Nawrot, Hanower Zobacz także nasz raport specjalny i bądź na bieżąco: Euro 2024.