Jak reaguje na polskie głosy, że jeśli chodzi o miasta proporcja na korzyść Polski będzie 5:3, a nawet 6:2? Surkis przyznaje: "To boli i to bardzo". Dodaje: "Powinno nami kierować partnerstwo, wzajemna solidarność i sprawiedliwość". Osiem miast w obu państwach, po 4 w Polsce i na Ukrainie, to zdaniem Surkisa "efektywna struktura, która przyczyni się do właściwej organizacji finałów". Prezydent piłkarskiej federacji Ukrainy, Hrihorij Surkis odegrał decydującą rolę w przyznaniu Polsce i Ukrainie finałów EURO 2012. Od tego czasu minęły dwa burzliwe lata. 13 maja 2009 roku UEFA podejmie decyzję w sprawie miast, w których odbędzie się turniej. Polacy często mówili o proporcjach 5:3, a nawet 6:2 na naszą korzyść. Więcej - Grzegorz Lato palnął o możliwości organizacji ME z Niemcami! Swoje dokładali - zaskakująco zgodnie - minister sportu Mirosław Drzewiecki i były prezes PZPN Michał Listkiewicz. W tej bitwie o interes Polski, nasi politycy i działacze poszli na wojnę z Ukrainą! Żenujące... Byłem ciekaw, jak na to wszystko reaguje sam Surkis. Kilka dni temu - w Kijowie - miałem okazję rozmawiać z 59-letnim członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA. Roman Kołtoń: Jak pan odbiera głosy docierające z Polski, że proporcje będą niekorzystne dla Ukrainy? Hrihorij Surkis: - Nie chciałbym tego komentować... Zawsze uważałem, że to wspólny projekt, w którym partnerzy wzajemnie się szanują... Nie bolało pana, że w tym duchu wypowiadali się Lato, czy Listkiewicz. - Na tak sformułowane pytanie, muszę przyznać - bolało i to bardzo. Byłem i dalej jestem przekonany, że stanowimy jedną drużynę. Od wielu lat wspólnie zabiegaliśmy o możliwość realizacji finałów piłkarskich mistrzostw Europy. Jak można tak stawiać sprawę, że coś się stanie na Ukrainie, to wówczas futbolowe święto będzie tylko w Polsce?! Powinno nami kierować partnerstwo, wzajemna solidarność i sprawiedliwość. Niech okazję goszczenia drużyn w finałach EURO 2012 mają po cztery miast w Polsce i na Ukrainie... Pan nawet forsował wariant, aby tych miast było po sześć. - Nie ma co do tego wracać - rozumiem stanowisko władz UEFA, których jestem członkiem. Turniej powinien się odbyć - góra - na ośmiu obiektach. Ze względów finansowych, logistycznych, wszelakich. To będzie efektywna struktura, która przyczyni się do właściwej organizacji finałów. Jak pan ocenia ostatnią wizytę prezydenta UEFA, Michela Platiniego w obu krajach? - Myślę, że szef UEFA docenia, iż wszystko przebiega zgodnie z planem. Powstają nowoczesne, komfortowe i bezpieczne stadiony. Także w Kijowie i w Warszawie, co było podstawowym warunkiem ze strony Michela Platiniego. U nas postęp prac, jeśli chodzi o stadiony jest bardziej zaawansowany - i w stolicy i w innych miastach. Gotowy jest obiekt w Dniepropietrowsku, w sierpniu oddany zostanie stadion w Doniecku. Jednak czy ja czynię zarzut Polakom, że u was nie ma jeszcze żadnego obiektu? Przecież to byłoby bezsensowne. Jestem pewny, że Polska w terminie wybuduje swoje obiekty. Gdyby dziś Michel Platini zapytał mnie, czy zmienić proporcje na korzyść Ukrainy - ze względu na stadiony - odpowiedziałbym: a skąd! Szliśmy do walki o finały EURO 2012 pod hasłem: "Dwa kraje, jedna drużyna". W moim przekonaniu to dalej obowiązuje. Tak jak w staraniach o EURO 2012 mogłem liczyć na ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza, tak dalej na niego liczę, podobnie jak na obecnego szefa piłkarskiego związku w Polsce, Grzegorza Latę. Swoje dokładają politycy. - Proszę mnie zrozumieć, że nie chcę tego komentować. Finały EURO 2012 to wspólna, wielka sprawa. Zresztą sam turniej potrwa tylko trzy tygodnie, a rozumiem, że Polska buduje partnerstwo z Ukrainą na sto lat! Środki masowego przekazu też powinny o tym pomyśleć, zanim opublikują kolejną nieprawdziwą informację. Proszę mi wierzyć - na Ukrainie wszystko przebiega zgodnie z planem. I Polacy i Ukraińcy pracują z wielkim optymizmem. Rozumiem, że UEFA krytycznie wszystko ocenia. - Oczywiście, wszystko jest stale monitorowane od września 2007 roku. Kontrola jest konieczna, ale wcale nam nie przeszkadza - tylko nas dopinguje. U nas od strony finansowej wszystko jest zabezpieczone - rzecz jasna z najważniejszym warunkiem UEFA, aby powstał obiekt w Kijowie. Budujemy stadion na 69 tysięcy widzów, na którym odbędzie się finał. Mam nadzieję, że w obliczu decyzji UEFA w sprawie miast, która zapadnie 13 maja, ale także kolejnych wyzwań, przestaniemy tworzyć złą atmosferę. UEFA również się temu przygląda... Rozmawiał: Roman Kołtoń