Scena odejścia Czesława Michniewicza z Lecha Poznań w 2006 roku jest niezwykle spektakularna i zapamiętał ją każdy kibic Lecha tamtej epoki. Lubiany, w wielu wypadkach wręcz uwielbiany w Poznaniu szkoleniowiec wychodzi na środek boiska i głęboko kłania się widowni jak aktor, który schodzi ze sceny. Słyszy brawa i skandowanie. Jego Lech był zespołem przynoszącym powody do dumy - w 2004 roku zdobył Puchar Polski kosztem warszawskiej Legii, chociaż nie było żadnych racjonalnych przesłanek ku temu.Zrezygnował wtedy sam po długim oczekiwaniu na to, co dalej z jego przyszłością po wkroczeniu do Lecha holdingu Amica. Jak mówił: no ile można czekać. Podobnie zresztą mógłby powiedzieć w chwili, gdy przejmował Legię Warszawa. Nie jest bowiem tajemnicą, że to właśnie praca z Lechem zawsze była marzeniem Czesława Michniewicza i zapewne jest nim do tej pory. Z tego też powodu nie znalazł wspólnego języka ze wszystkimi kibicami Legii, wielu widzi w nim lechitę, wyzywa od "chórzystów" i nie akceptuje mimo tego, co z nią osiągnął - mistrzostwo w Legii zdobywało wielu trenerów, ale te rezultaty w Lidze Europy to już coś naprawdę dużego. Lech Poznań pożegnał Czesława Michniewicza w 2006 roku W 2006 roku trener Czesław Michniewicz odszedł jako szkoleniowiec Lecha, który nie został zwolniony karnie za słabe wyniki. Odszedł, bo nowy Lech miał inną wizję. Czesław Michniewicz nigdy się w niej nie mieścił. Niektórzy uważają, że to sankcja za jego dawne wypowiedzi na temat Amiki Wronki. Zasłynął zwłaszcza tekstem, że nie zamienia się mercedesa na syrenkę, nawet jeśli w mercedesie brakuje czasem paliwa. Wygłosił go wtedy, gdy pojawiły się doniesienia o tym, że Amica chce go wyjąć z biednego wtedy Lecha i zatrudnić. W rzeczywistości kwestia trenera Michniewicza w Lechu nie sprowadza się do czyjejś urazy, małostkowego pamiętania jednej czy kilku wypowiedzi. To problem znacznie bardziej złożony i w zasadzie nierozwiązywalny. Chodzi bowiem o to, że Czesław Michniewicz nie jest trenerem mieszczącym się w zbiorze szkoleniowców, których właściciele Lecha w ogóle biorą pod uwagę. Znajduje się od 2006 roku poza nawiasem, różni się tym wyraźnie od Macieja Skorży i innych możliwych kandydatów. Warto zwrócić uwagę, że chociaż w czasach zawirowań i przesileń pojawia się wiele kandydatur polskich trenerów do objęcia stołka w Lechu, to jednak poznański klub wybiera jednak z bardzo wąskiego i specyficznego grona. Czesława Michniewicza postrzega Lech jako trenera spoza tej grupy, kroczącego swoimi ścieżkami i realizującymi własne pomysły. Trenera, który jak dotąd, do Lecha ery Rutkowskich właścicielom nie pasował. Czy trener Michniewicz poprowadzi kiedyś Lecha? Wiosną 2019 roku gruchnęła wieść - szukający nowego szkoleniowca Lech spotkał się nawet z Czesławem Michniewiczem. Piotr Rutkowski miał wtedy stwierdzić, że przecież on (w odróżnieniu od swego ojca) w ogóle go nie zna. Nie mieli okazji porozmawiać, omówić żadnej kwestii. Zaprosił więc trenera, wysłuchał jego koncepcji prowadzenia zespołu i... tyle. Wizyta, która mogła sugerować zastanawianie się Kolejorza nad zatrudnieniem Czesława Michniewicza okazała się jedynie kurtuazją. Poznański klub miał zupełnie inne plany, mianowicie w miejsce Adama Nawałki wolał sięgnąć po Dariusza Żurawia niż wprowadzać do klubu trenera nie ze swego rozdania, bo tak widziany jest Michniewicz. CZYTAJ TAKŻE: To niekoniecznie Legia musi być największym rywalem LechaCzy kiedyś Lech zatrudni jeszcze Czesława Michniewicza? Nie sposób tego przewidzieć. Dotychczasowe posunięcia i decyzje Lecha wskazują na to, że nie, zresztą w tej chwili mocną pozycję ma Maciej Skorża. Mówimy zatem o kwestii jakiejś nieokreślonej przyszłości, w której podejście Kolejorza do Czesława Michniewicza musiałoby się diametralnie zmienić. Objęcie przez niego Legii Warszawa przed rokiem to krok bardziej w stronę zamknięcia już tego tematu niż dalszego się nim karmienia.