Okrutny nokaut w pojedynku gwiazdora. Polak w akcji, 34 sekundy i koniec. Przerażająco runął [WIDEO]
Wielka kariera już za 39-letnim Mikiem Perezem (30-3-1, 21 KO), ale były pięściarz kategorii ciężkiej właśnie udowodnił, że jeśli naprzeciwko niego staje rywal o niższej klasie sportowej, to jeszcze jest zdolny do efektownych zwycięstw. Kubański wojownik efektownie rozprawił się z zawodnikiem z Panamy Israelem Duffusem (20-13, 17 KO). Choć słowo "efektownie" w tym przypadku jest chyba dalece niewystarczające, bo to była ekspresowa, ringowa egzekucja.
Walka Mike'a Pereza podczas gali w Gibraltarze nie była pojedynkiem wieczoru (tym było starcie, w oldskulowym stylu, pomiędzy Dillianem Whyte'em i Ebenezerem Tettehem - więcej o jego przebiegu do przeczytania tutaj), a najczęściej tylko te główne uczty sprawiają, że wszyscy kibice zbierają się wokół ringu z wyprzedzeniem.
Potężny nokaut w pół minuty. Polak w akcji, 34 sekundy demolki
Wobec tego całkiem realne, że niektórzy kibice spóźnili się, by od pierwszego gongu oglądać pojedynek Kubańczyka z Israelem Duffusem. Wystarczyło, że ktoś "zdrzemnął się" tylko o nieco ponad 30 sekund, a już nie widział na własne oczy tego, co działo się w ringu. Zaledwie pół minuty z okładem potrzebował Perez, by odniósł swoje jubileuszowe, 30. zwycięstwo na zawodowym ringu.
Było wiadomo, że 32-letni Duffus ma nikłe szanse, aby pokrzyżować szyki faworytowi, ale zakończenia w tak ekspresowym tempie chyba nikt się nie spodziewał. Panamczyk rozpoczął walkę od lewego prostego na tułów, pod prawy łokieć Pereza i... to był ostatni w jego wykonaniu akcent w tym pojedynku.
Już po czternastu sekundach walki, która toczyła się na środku ringu, Perez wystrzelił mocnym lewym. Rywal to trafienie jeszcze zamortyzował, ale nisko przykucnął, co wskazywało, że poczuł siłę uderzenia. Gdy wyprostował ciało, od razu uciekł się do klinczu, by skraść kilka sekund na odpoczynek.
Przeciwnik zapewne liczył, że za chwilę będzie rozdzielał ich sędzia, ale zapomniał o naczelnej zasadzie w boksie, by zawodnicy zawsze myśleli o własnej obronie. I srogo zapłacił za ten błąd. Perez rozerwał klincz i skarcił Duffusa szybkimi ciosami w bliskim dystansie. Najpierw mocnym lewym na brodę, a po nim prawym centralnie na głowę, bez gardy i amortyzacji. Rywal już był naruszony, a wtedy Perez dołożył jeszcze jeden cios, z lewej ręki, pomiędzy rękawice w środek głowy.
Duffus złożył się jak scyzoryk i runął na plecy. Sędzia odesłał Kubańczyka do neutralnego narożnika, a Panamczyka zaczął liczyć. Pod koniec pięściarz poderwał się, ale wyglądał nie jak pięściarz gotowy do kontynuowania pojedynku, ale tancerz breakdance'a, który szykuje niekonwencjonalny układ choreograficzny. A mówić językiem bokserskim, nadal był oszołomiony i polski arbiter główny Paweł Kysiak gestem rąk zakończył pojedynek.
Całą galę w Gibraltarze, to ciekawostka, sankcjonowała Polska Unia Boksu.