36-latek cały czas utrzymuje, że przystępował do walki z kontuzją barku, przez co nie był w ringu sobą. Jak twierdzi, Mayweather dobrze wiedział o tym urazie. - Widzieliście, jak ciągał mnie za rękę? On o wszystkim wiedział. Padłem ofiarą spisku. Jestem pewien, że na dwa tygodnie przed walką wszyscy już o tym wiedzieli, w jakiś sposób ta informacja wyciekła z naszego gymu - powiedział. Filipińczyk ma też pretensje do Komisji Sportowej Stanu Nevada, która nie pozwoliła mu na wzięcie zastrzyku przed pojedynkiem. - Jestem bardzo zawiedziony komisją. Nie tylko dlatego, ale też dlatego, że po raz pierwszy w mojej trwającej ponad 20 lat karierze nie mogłem mieć w szatni swoich witamin ani nawet wody. To dla mnie nowość - oznajmił. Podkreślił, że gdyby pozwolono mu iniekcję, wypadłby dużo lepiej. A tak sam przyznaje, że zawiódł w ringu. - Gdybym miał ocenić mój występ, powiedziałbym, że walczyłem tylko na 60 procent. Chciałem zrobić więcej, ale nie mogłem. Korzystałem tylko z lewej ręki, dlatego traciłem równowagę. Cały czas myślałem o kontuzji - wyjaśnił. Pacquiao chętnie udowodni, że stać go na więcej w walce rewanżowej. Ma tylko nadzieję, że rywal będzie boksować inaczej. - Floyd ciągle się do mnie przytulał. Myślę, że mnie kocha - stwierdził z uśmiechem.