Haye korzysta z przypadku Sosnowskiego
Wszyscy chcemy walki Davida Haye'a z jednym z Goliatów, czyli Witalijem lub Władymirem Kliczko. Tyle tylko, że sam zainteresowany, mimo szumnych deklaracji, nie pali się do starcia z którymś z Ukraińców. Ucieczkę przed nimi "ułatwił" mu...Albert Sosnowski.

Możemy lamentować ile wlezie, a Witek z Władkiem mogą wyzywać "Hayemakera" od tchórzy i papierowych mistrzów świata. Anglik ma prostą linię obrony - casus Alberta Sosnowskiego.
Starszy z Kliczków nie dogadał się z Nikołajem Wałujewem pod względem finansowym (rosyjski kolos to były mistrz WBA, pięściarz nie tylko o wielkich gabarytach, ale i sporym nazwisku) i zaprosił do tańca "Dragona". Kontrowersyjny - chociaż zgodny z przepisami - ruch Ukraińca utrudni Kliczkom drogę do walki z obecnym czempionem federacji WBA.
Haye kombinuje w prosty sposób: skoro Witalij walczył z mistrzem Europy, wygrał zdecydowanie i dobrze na tym zarobił, to on również - mimo głosów sprzeciwu w środowisku pięściarskim - może zdecydować się na ten krok. Audley Harrison, bo to najpewniej on będzie przeciwnikiem pogromcy Wałujewa, zdobył pas EBU, po tym jak przymusowo przed pojedynkiem z Kliczką zwakował go Sosnowski.
Rodak Haye'a w kwietniu w Londynie pokonał przez TKO w ostatniej rundzie Michaela Sprotta. W dorobku ma również złoty medal igrzysk olimpijskich w Sydney.
Szkoda tylko szumnych zapowiedzi "Hayemakera", który - jak podkreśla młodszy z Kliczków - bez walki z którymś z Ukraińców nigdy nie zyska najwyższego szacunku i uznania i w pamięci kibiców, mimo wywalczonego pasa WBA, pozostanie mistrzem świata drugiej kategorii.