Możemy lamentować ile wlezie, a Witek z Władkiem mogą wyzywać "Hayemakera" od tchórzy i papierowych mistrzów świata. Anglik ma prostą linię obrony - casus Alberta Sosnowskiego. Starszy z Kliczków nie dogadał się z Nikołajem Wałujewem pod względem finansowym (rosyjski kolos to były mistrz WBA, pięściarz nie tylko o wielkich gabarytach, ale i sporym nazwisku) i zaprosił do tańca "Dragona". Kontrowersyjny - chociaż zgodny z przepisami - ruch Ukraińca utrudni Kliczkom drogę do walki z obecnym czempionem federacji WBA. Haye kombinuje w prosty sposób: skoro Witalij walczył z mistrzem Europy, wygrał zdecydowanie i dobrze na tym zarobił, to on również - mimo głosów sprzeciwu w środowisku pięściarskim - może zdecydować się na ten krok. Audley Harrison, bo to najpewniej on będzie przeciwnikiem pogromcy Wałujewa, zdobył pas EBU, po tym jak przymusowo przed pojedynkiem z Kliczką zwakował go Sosnowski. Rodak Haye'a w kwietniu w Londynie pokonał przez TKO w ostatniej rundzie Michaela Sprotta. W dorobku ma również złoty medal igrzysk olimpijskich w Sydney. Szkoda tylko szumnych zapowiedzi "Hayemakera", który - jak podkreśla młodszy z Kliczków - bez walki z którymś z Ukraińców nigdy nie zyska najwyższego szacunku i uznania i w pamięci kibiców, mimo wywalczonego pasa WBA, pozostanie mistrzem świata drugiej kategorii. "W ringu" - zobacz blog o boksie zawodowym i MMA