Dzielny James Dickens (30-4, 11 KO), robił co mógł, ale tak samo jak niemal dokładnie osiem lat temu, znów przegrał z Kidem przed czasem. Dziś stawka była jednak dużo wyższa niż wtedy. We wrześniu 2013 panowie boksowali o tytuł brytyjski, dziś o światowy. Od początku przewagę zyskał Galahad. Boksował płynniej, z luzu, częściej trafiał, samemu przepuszczając większość akcji rywala. Ale Dickens cały czas pozostawał groźny, jak na przykład w siódmej rundzie, gdy dwukrotnie wydłużył serię i zaskoczył faworyta. Po dziewiątej odsłonie jasne było już jednak, kto wygra ten pojedynek. James osłabł, jedno oko miał już zamknięte, a drugie podpuchnięte. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź Studio Ekstraklasa na żywo w każdy poniedziałek o 20:00 - Sprawdź! W dziesiątym starciu, gdy Galahad już łamał rywala, do akcji wkroczył sędzia i... dał mu ostrzeżenie za cios poniżej pasa. Jedno uderzenie rzeczywiście było zbyt niskie, lecz arbiter chciał chyba dać trochę odpocząć dzielnemu Dickensowi. Kida to nie wytrąciło z rytmu, w jedenastym starciu tylko podkręcił tempo i choć nie zdołał przewrócić przeciwnika, to ten został poddany w przerwie w narożniku przed ostatnią rundą.