Kanadyjski "Superman" zasiadał na tronie WBC od czerwca 2013 do grudnia 2018, gdy przegrał przez nokaut w jedenastej rundzie z Aleksandrem Gwozdykiem. Zaraz potem wylądował w szpitalu, a lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej i przeprowadzili operację mózgu. Było zagrożenie życia. Wielkiego mistrza udało się wyratować, trzy tygodnie później wybudzić ze śpiączki, ale oczywiście nie wrócił i nie wróci już nigdy do pełni sprawności. Mimo wszystko uważa się za szczęściarza. - Słyszę od innych "Wciąż możesz mówić, poznajesz mnie i pamiętasz". Ale zawsze są jakieś konsekwencje i wciąż nie jestem w pełni wyleczony. Nadal odczuwam skutki następstw tamtych obrażeń. Ważne, aby cały czas pracować nad poprawą. Cały czas muszę trenować pamięć - mówi Stevenson, który otrzymał od federacji pas WBC "Champion of Hope", czyli w wolnym tłumaczeniu "mistrza nadziei". - Ten pas znaczy dla mnie naprawdę wiele. Boks ocalił mi w pewnym momencie życie, wyciągając mnie z ulicy. To był po prostu wypadek, który zawsze może się zdarzyć, nie żałowałem więc nigdy, że boksowałem. Powtarzam, to boks mnie uratował w pewnym momencie i nie będę na niego pluł. Jestem tu po to, by zapobiegać podobnym wypadkom - dodał 43-letni Stevenson. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! "Superman" aż dziewięć razy skutecznie obronił pas World Boxing Council. W gronie odprawionych pretendentów dwukrotnie znalazł się nasz Andrzej Fonfara, który przegrał z Adonisem na punkty (maj 2014) i przez TKO w drugiej rundzie (czerwiec 2017).