Partner merytoryczny: Eleven Sports

​Stal Mielec - Lechia Gdańsk 0-1 w 19. kolejce PKO BP Ekstraklasy

Lechiści po 57 latach zwyciężyli ze Stalą w Mielcu, chociaż to gospodarze byli stroną dominującą i bardziej zasłużyli na punkty.

Lechia Gdańsk. Trener Piotr Stokowiec przed meczem ze Stalą Mielec. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Wraz z pierwszym gwizdkiem spotkania w Mielcu w okolicy stadionu zostały wystrzelone fajerwerki. Wystrzały jeszcze nie umilkły, a już firmową bombą z dystansu popisał się Petteri Forsell. Duszan Kuciak pokazał że zna swój fach jak mało kto. To była zapowiedź kanonady, którą mieliśmy w pierwszej połowie pod bramką Lechii. Gospodarze, którzy desperacko walczą o uniknięcie degradacji z PKO BP Ekstraklasy zaczęli bardzo agresywnie. To zresztą cecha firmowa zespołów prowadzonych przez trenera Leszka Ojrzyńskiego. Centralną postacią poczynań Stali był Fin Forsell, jeden za drugim mnożyły się rzuty rożne Stali, w pierwszej połowie mieliśmy ich aż siedem.

Bramka wisiała w powietrzu, jednak tak jak bardzo często dzieje się w polskiej lidze, gospodarze grali, ale to goście cieszyli się z prowadzenia. Pierwszy rzut rożny dla Lechii, został wybity z pola karnego, do piłki dopadł Jan Biegański, strzałem z dystansu zmusił Rafała Strączka do najwyższego wysiłku. Futbolówka wyszła z pola karnego, dopadł do niej Łukasz Zwoliński, Strączek poślizgnął się, a "Zwolak" nie miał kłopotu ze skierowaniem piłki do opuszczonej bramki. To była 45. minuta spotkania. Chwilę trwała debata czy nie było po drodze faulu, ostatecznie sędzia bramkę uznał.

Zwoliński był jednym z trzech zawodników, których poprzednio nie było w składzie Lechii, a dziś zagrali od pierwszej minuty: obrońcy Karol Fila oraz Mario Malocza i właśnie napastnik Zwoliński. Ten ostatni grał fałszywego lewoskrzydłowego.

W drugiej połowie napór miejscowych trwał, ale to był taki mecz, że Stal grałaby do jutra, a raczej nie trafiłaby do siatki. W doliczonym czasie gry poprzeczka uratowała drużynę przyjezdną przed stratą bramki.  Co rusz pod bramką Kuciaka bito na alarm, kotłowało się niczym w lidze angielskiej w latach 80.

Lechia po trzecim wygranym z rzędu meczu awansowała na czwarte miejsce w tabeli. Stal Mielec jest ostatnia, jej sytuacja powoli staje się krytyczna.

Stal Mielec - Lechia Gdańsk 0-1 (0-1)

Bramka: 0-1 Łukasz Zwoliński (45.)

Żółte kartki: Maciej Domański - Stal; Kristers Tobers, Karol Fila - Lechia

Mecz bez udziału publiczności

Stal: Rafał Strączek - Albin Grandlund (70. Robert Dadok), Krystian Getinger, Jonathan de Amo, Bozydar Czorbadziński (79. Andrija Prokić), Marcin Flis - Mateusz Matras, Petteri Forsell, Maciej Domański  - Aleksandyr Kolew (70. Łukasz Zjawiński), Maciej Jankowski (79. Mateusz Mak).

Lechia: Duszan Kuciak - Karol Fila, Mario Malocza, Kristers Tobers, Rafał Pietrzak - Jan Biegański, Jarosław Kubicki, Maciej Gajos (88. Tomasz Makowski) - Joseph Ceesay (72. Conrado), Flavio Paixao, Łukasz Zwoliński.  

Maciej Słomiński, Mielec

Łukasz Zwoliński w meczu z Olimpią Grudziądz/GRZEGORZ RADTKE/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem