To był rok, w którym Widzew z jednej strony ugruntował pozycję w ekstraklasie, odniósł kilka prestiżowych zwycięstw jak w derbach Łodzi, z Legią czy Lechem, ale końcówka była mniej udana. Jak 2024 ocenia prezes? Michał Rydz: To był rok pełen wyzwań, ale też fajnych momentów. To wspomniane wygrane z Legią czy Lechem, ale też wyjazd do Chorzowa, na który pojechało 20 tysięcy kibiców Widzewa. Rzeczywiście czuję jednak niedosyt, jeśli chodzi o rundę jesienną, bo mogliśmy być wyżej w lidze i dalej zajść w Pucharze Polski. Co istotne, byliśmy w stanie rywalizować z każdym. Ta drużyna udowodniła, że potrafi grać w piłkę na podobnym poziomie, z Legią, Lechem czy Rakowem, a więc z liderami ligi. Potrzeba jednak jeszcze więcej jakości, żeby nie tylko rywalizować, ale też punktować i wygrywać. 2025 rok też będzie pełen wyzwań? - Tak, bo chcemy się rozwijać, więc na pewno będzie ekscytujący. Przed nami jeszcze więcej wyzwań, bo ruszamy z budową ośrodka treningowego w Bukowcu. Nie zapominamy też o sporcie. Chcemy więcej, więc na pewno w 2025 roku liczymy nie tylko momenty, ale na dłuższe okresy, w których będziemy punktować. Końcówka 2024 roku sprawiła, że musiał pan interweniować i napisać w mediach społecznościowych, że trener Daniel Myśliwiec nie straci pracy i będzie prowadził zespół wiosną. - Końcówka rzeczywiście była rozczarowująca, bo początek rundy był bardzo obiecujący. Drużyna pokazała, że jest w stanie wygrywać. Mieliśmy gorszy moment i z tego musimy wyciągnąć wnioski. Na szczęście udało się go przerwać wygraną ze Stalą Mielec. To było szalenie istotne, żeby rok zakończyć zwycięstwem. Odnośnie wpisu dotyczącego trenera Myśliwca, to nie musiałem, ale chciałem i uznałem, że to mój obowiązek. To lojalność wobec szkoleniowca i wierzę, że jest w stanie dalej prowadzić zespół na wysokim poziomie. Do tego rosnąca ilość niepotrzebnych spekulacji czy konieczność przez trenera odpowiadania na pytania o swoją przyszłości, sprawiły, że uznałem taki komunikat za konieczny. To interesuje kibiców czy inne osoby, którym ten klub leży na sercu. Taka deklaracja to w polskiej piłce czasem pocałunek śmierci, kiedy prezes mówi, że trener jest bezpieczny. - Wielokrotnie pokazaliśmy, że nie idziemy trendem typowej polskiej piłki. Ufamy trenerom, ufamy ludziom, którzy są w klubie. Po to ich wybieramy, żeby mieli okazję pracować i się rozwijać. Trudno mi odpowiadać za to, jak ktoś to może odebrać. Na pewno z mojej strony to było zdecydowane i konkretne stwierdzenie, że spokojnie pracujemy dalej. Jak więc odbierać pożegnanie się z asystentem Karolem Zniszczołem, czyli najbardziej zaufanym pracownikiem trenera Myśliwca? - Uznaliśmy, że potrzebne są też zmiany, nie tylko w drużynie, ale też w sztabie szkoleniowym. Jeśli chodzi o Tomka Włodarka i Karola Zniszczoła, pożegnaliśmy się z tymi trenerami i uważam, że takie decyzje trzeba było podjąć. Pojawiło się stwierdzenie, że w przypadku Karola Zniszczoła chodziło o kwestie interpersonalne. - Jeśli chodzi o Karola Zniszczoła, taka była decyzja klubu. Skończyła się runda jesienna i zaczyna gorący okres transferowy. Jakie plany w Widzewie? - Nie chciałbym deklarować, że transfery już za chwilę będą. Dzisiaj nie potrzebujemy zawodników na ilość, a tych, którzy realnie wzmocnią rywalizację w drużynie. Dlatego nie oczekuję, że to będzie szybko. Mamy wybranych zawodników, z którymi rozmawiamy i widzimy ich w Widzewie. Część z nich jeszcze oceniamy, weryfikujemy ich przydatność, ich mental, predyspozycje i będziemy z nimi rozmawiać. Czy trafią do drużyny, zobaczymy, bo chcemy piłkarzy, którzy budzą zainteresowanie. To nie jest tak, że jesteśmy jedynym klubem, który z danym zawodnikiem rozmawia. Chcemy realnie wzmocnić rywalizację, a nie uzupełnić kadrę, a więc konkurujemy też z innymi klubami. Z zespołów górnej części tabeli Widzew zdobył najmniej goli, a do tego jeden z napastników, który miał robić różnicę na boisku - Said Hamulić jest kontuzjowany. Tu należy szukać wzmocnień? - Dodałbym jeszcze jeden kontekst, czyli bardzo dobrą rundę Imada Rondicia i być może ofertę transfery. Musimy być przygotowani na ściągnięcie napastnika, dlatego też w ostatnim wywiadzie Tomek Wichniarek powiedział, że szykujemy się na każdą pozycję. Trzeba być przygotowanym zarówno na ruchy do klubu, ale też, że zawodnicy mogą od nas odejść, bo pojawi się dobra oferta. A są oferty kupna piłkarzy Widzewa? - Na dzisiaj żadna oficjalna oferta nie wpłynęła, ale zapytania są. W Jachrance doszło do spotkania prezesów klubów z prezesem PZPN. Jakie są stanowiska klubów w tych najbardziej ważnych sprawach, jak kwestia młodzieżowca? - Jesteśmy niezwykle rozczarowani, że w rocznicę ustaleń sprzed roku, kiedy wszystkie kluby ekstraklasy podpisały się pod rozwiązaniem w temacie przepisu dotyczącego młodzieżowców, z rozmowy z prezesem wynika, że dalej będziemy musieli o tym rozmawiać. To rozczarowanie nie tylko dla Widzewa, ale dla wielu klubów było odczuwane i zostało wyrażone też na tym spotkaniu. Oczekujemy od Polskiego Związku Piłki Nożnej konkretnych rozwiązań, a nie przeciągania w czasie i mydlenia nam oczu. Chodzi nie tylko przepis dotyczący młodzieżowców, ale też o ważnych dla polskiej piłki sprawach legislacyjnych, jak chociażby uznanie przez FIFĘ Piłkarskiego Sądu Polubownego. Brak wprowadzenia tej sprawy na agendę walnego zgromadzenia PZPN sprawia, że FIFA wciąż nie uznaje PSP. A to, jak wynika z nieoficjalnych informacji, zostało zablokowane przez członków zarządu. Frustracja w klubach narasta? - Oczywiście. Jako kluby zawodowe nie rozumiemy, skąd takie decyzje. Tak naprawdę to my w znacznej mierze odpowiadamy za dostarczanie zawodników do reprezentacji narodowej. To kluby zawodowe prowadzą największe akademie, to kluby zawodowe transferują piłkarzy, odprowadzają do lokalnych związków solidne pieniądze i nakręcają koniunkturę na krajowy futbol. To Ekstraklasa dba o swój produkt i opakowuje go tak, żeby był oglądany nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Nie ma się co dziwić, że frustracja ze strony wielu klubów Ekstraklasy i pierwszej ligi, bo prezesi i właściciele również uczestniczyli w tym spotkaniu, rośnie i to da się odczuć.