Lech Poznań wychodzi obronną ręką z kolejnej opresji. Trener Skorża się pomylił
- Pretensje mogę mieć do siebie, bo to ja podjąłem błędne decyzje. Mój pomysł na ten mecz zupełnie zespołowi nie pasował, ale skorygowaliśmy to zmianami - to słowa trenera Macieja Skorży po meczu z Rakowem Częstochowa. Po niedzielnym? Bynajmniej, po debiucie trenera Skorży wiosną. Pasują jednak znów jak ulał.
To był debiut Macieja Skorży w tej edycji jego pracy w Lechu Poznań. Debiut nieudany, bowiem Lech przegrał 1-3. W zasadzie wszystko pasowało do obecnego meczu, z wyjątkiem... zakończenia. Kolejorz wówczas bowiem także przegrywał już 0-2, także zdobył gola kontaktowego i także mógł wyrównać. Nie zdołał jednak, a Raków przypieczętował zwycięstwo 3-1.
Różnica między poprzednim sezonem Lecha a obecnym sprowadza się m.in. do tego, że teraz poznaniacy są w stanie ratować mecze, w których przegrywają (jak z Pogonią Szczecin czy właśnie w niedzielę z Rakowem) albo wręcz odwracają ich losy (jak z Górnikiem Zabrze), czego nie potrafili robić jeszcze nie tak dawno. Przeciwnie, wówczas sami tracili punkty, a mecze wymykały im się z rąk w sposób często skandaliczny.
Rzecz jasna, niepokoi sam fakt, że Lech dość często w meczach przegrywa - tak było w trzech z siedmiu meczów. Jednakże to, że straty odrabia i ostatecznie to on ma w spotkaniu ostatnie słowo jest szalenie istotny dla psychiki piłkarzy. Buduje mental i pewność siebie. - Jeżeli mieliśmy zremisować mecz [z Pogonią], to lepiej że stało się to w taki sposób - stwierdził trener Maciej Skorża, bo strata punktów z Pogonią czy Rakowem różni się od tej straty w pierwszym meczu z Radomiakiem. Nie tylko dlatego, że rywal był słabszy. Także dlatego, że poznaniacy zeszli z boiska w poczuciu, że coś osiągnęli, a nie stracili.
Lech Poznań na tle Rakowa Częstochowa
Ten mecz z Rakowem był podobny do wiosennego w tym sensie, że raz jeszcze trener Skorża dokonał przed nim eksperymentów, które się nie sprawdziły. Nie wyszło wiosną, a jednak znów próbował. Trudno mieć o to pretensje, bo takie postępowanie świadczy o skłonności trenera Lecha do podejmowania racjonalnego ryzyka. Racjonalnego, czyli takiego, która na wstępie ma jakieś szanse powodzenia. Maciej Skorża uznał, że zwykłymi środkami z Rakowem wygrać trudno, trzeba pokusić się o ryzyko i to zrobił.
Decyzję, które podjął, były błędne z uwagi na niedostateczną formą niektórych graczy. Radosław Murawski nie jest przecież złym piłkarzem, po prostu nie zdołał dotąd dojść do dobrej dyspozycji. Rozsypany jest Alan Czerwiński, a w zestawieniu z nastawionym ofensywnie Adrielem Ba Louą odsłoniło to zupełnie tę flankę Kolejorza. Dodajmy do reszty spadek dyspozycji Barry'ego Douglasa i Jakuba Kamińskiego, a otrzymamy obraz konieczności korekt składu zmianami już w przerwie.
Lech Poznań. Zaskakujące decyzje trenera Skorży
Pozostawienie na ławce Joao Amarala było zastanawiające, może mieć związek z szukaniem miejsca na boisku dla nowych graczy, a także z utrzymaniem pewnej zasady, której trener Skorża się trzyma i która mówi, że najlepsza dla graczy z pola jest niepewność co do występu w kolejnym meczu. W pierwszym wypadku mieliśmy system naczyń połączonych: debiutował Adriel Ba Loua, młodzieżowcem był Jakub Kamiński, gdy Iworyjczyk zszedł, za Kamińskiego mógł wejść Dani Ramirez, gdyż na boisku pojawił się już inny młodzieżowiec, Michał Skóraś.
CZYTAJ TAKŻE: Trener Lecha: Odrobić dwa gole z Rakowem to duża sztuka
Kto by pomyślał, że dysponujący dobrym szkoleniem będzie miał kłopoty z przepisem o młodzieżowcu. A jednak ma, bowiem po sprzedaży licznych wychowanków ma w tym gronie tylko dwóch, którzy nadają się do gry w pierwszym zespole - to Jakub Kamiński i Michał Skóraś. Trener Skorża musi więc nimi żonglować.
Lech nadal jest niepokonany i nadal prowadzi w tabeli, ale wyższości nad dwoma ważnymi konkurentami, jakimi są Raków i Pogoń, nie wykazał. I tak jest jednak bez porównania lepiej niż w ostatnim sezonie czy ostatnich latach.