Odszedł bez słowa wyjaśnienia. Wystawił rachunek na 20 milionów
Krono-Plast Włókniarz nie może przeboleć straty Leona Madsena. Duńczyk startował w częstochowskim klubie od sezonu 2017 i jeszcze kilka tygodni temu zaklinał się, że zostanie na 2025. Słowa nie dotrzymał, a we Włókniarzu szok. Działacze nie mogą uwierzyć w to, że zawodnik, który w ciągu 8 lat zarobił u nich ponad 20 milionów złotych, tak ich potraktował.
Leon Madsen trafił do Włókniarza przed sezonem 2017. Pierwszy kontrakt podpisał za 250 tysięcy złotych i stosunkowo niedużą stawkę za punkt. Z czasem stał się jednak najlepiej opłacanym żużlowcem Włókniarza i całej ligi.
Na nic się zdało kuszenie Motoru Lublin
W Częstochowie miał tak dobrze, że kiedy dostał ofertę z Orlen Oil Motoru Lublin, to nie podpisał jej, lecz poszedł do prezesa Michała Świącika i powiedział, jak sprawy wyglądają. Finalnie został.
W ostatnich dwóch, trzech sezonach Madsen był już zawodnikiem kasującym 3 do 3,5 miliona złotych rocznie. Na sezon 2025 miał gotową równie lukratywną umowę. Wszystko było ustalone. Dla niego działacze Włókniarza zwolnili Mikkela Michelsena. Madsen powiedział, że nie będzie dłużej jeździł z kolegą z Danii, gdy panowie skoczyli sobie do oczu w trakcie wyjazdowego meczu Włókniarza z Apatorem Toruń.
Widzieli łzy w oczach Madsena
Gdy jakiś czas po tamtym zdarzeniu prezes Włókniarza powiedział do Leona: "wybieramy ciebie", ten nie krył wzruszenia. Niektórzy twierdzą, że miał nawet łzy w oczach. W Częstochowie byli pewni, że go mają. Zobaczyli to w jego oczach. Dodatkowo uznali, że ktoś, kto zarobił ponad 20 milionów w ciągu 8 lat, zwyczajnie nie zostawi ich na lodzie. On jednak to zrobił.
We Włókniarzu nawet nie mają żalu o to, że odszedł, ale o sposób, w jaki to zrobił. Mimo wcześniejszych zapewnień i obietnic finalnie poszedł sobie bez słowa wyjaśnienia. Jasne, że oferta NovyHotel Falubazu Zielona Góra była lepsza, ale tamta z Motoru także taka była, a jednak się nie zdecydował. Wtedy został.
Próbował się tłumaczyć, ale niesmak pozostał
Jakiś czas później Madsen spotkał się z działaczami Włókniarza na Gali PGE Ekstraligi. Próbował się z wszystkiego tłumaczyć. Mówił, że gdyby wiedzieli, dlaczego to zrobił, to z pewnością by mu wybaczyli. Mleko się jednak wylało, a postawa Madsena chyba już skutecznie wyleczyła prezesa Włókniarza z takiego bardzo przyjacielskiego traktowania zawodników.
Madsenowi w Częstochowie byli skłonni dać gwiazdkę z nieba. Miał nie tylko kontrakt czyniący z niego krezusa wśród ekstraligowych gwiazd, ale i gwarancje błyskawicznej wypłat. Jeśli inni musieli czasem trochę poczekać, to Madsena to nie dotyczyło. A jednak odszedł.
Falubaz miał mu dać 1,8 miliona za podpis, 15 tysięcy za punkt i sponsora na 400 tysięcy. Razem, przy 200 punktach, daje to 5,2 miliona złotych. Oferta Włókniarza była na poziomie 1,3 miliona za podpis i 15 tysięcy za punkt. Sprawa sponsora była otwarta.