Jan Kvech od lat był posądzany o brak profesjonalizmu. Głównie chodziło o jego team i zaplecze sprzętowe. Fala krytyki spadła na niego, kiedy poróżnił się z Piotrem Protasiewiczem w przedostatnim meczu minionego sezonu. Narracja została tak poprowadzona, jakby miał odmówić wyjazdu na tor. Ogromny zawód, to ostatnia szansa Razem w parze nie szły również wyniki reprezentanta Czech. Zawiódł on zarówno w Grand Prix, jak i w PGE Ekstralidze. 24-latek po prostu nie pasuje poziomem sportowym do obu w teorii elitarnych rozgrywek. Choć rok temu sam sobie wywalczył udział w mistrzostwach świata, to tym razem otrzymał stałą dziką kartę. Opinia kibiców była jasna. Nie zasłużył na nią. Pomógł mu tylko i wyłącznie kraj pochodzenia. W Ekstralidze natomiast trzyma go tylko przepis o zawodniku do lat 24. Przed nim ostatni sezon w tej roli. Jeśli nie zanotuje znaczącego progresu, to nie ma nawet co liczyć na kontrakt w najwyższej klasie rozgrywkowej w 2026 roku. To dla niego ostatnia szansa na zaistnienie. Szaleje w Australii, co to oznacza dla polskiego klubu Najwidoczniej wziął to sobie do serca. Zarówno krytykę odnośnie profesjonalizmu, jak i walkę o pozostanie w Ekstralidze. Kiedy większość żużlowców wypoczywa i przygotowuje się fizycznie do nadchodzącego sezonu, to on nie rozstaje się z motocyklem. Wybrał się do Australii, gdzie ma za sobą już dwa turnieje. W swoich pierwszych zawodach w Gillman zaprezentował się bardzo dobrze. Wszedł do finału i w nim uległ tylko braciom Holderom. Nazajutrz w Mildurze było już nieco gorzej. Turniej zakończył na siódmej pozycji. Z jednej strony wicemistrz świata juniorów nabierze tam jakiegoś doświadczenia. Jednakże i tak czeka go później kilkutygodniowa przerwa przed wyjazdem na tor w Polsce. Trudno się spodziewać, że będzie to miało jakiekolwiek przełożone na jego dyspozycję wiosną. W Toruniu sporo sobie po nim obiecują. Pozbyli się Wiktora Lamparta, który w ostatnich dwóch latach nie spełnił oczekiwań. W kraju i na świecie był czołowym juniorem, lecz jako senior zupełnie się nie sprawdził. Transfer Mikkela Michelsena i Kvecha ma pomóc KS Apatorowi powalczyć o najcenniejszy laur. Wierzą, że w szczycie formy są w stanie pokonać nawet Motor Lublin w wielkim finale.